"Spellbinder" przypomina mi trochę inny film powstały rok wcześniej "The Believers". Choć nie trzyma on tak w napięciu, to bazuje na podobnym patencie w zakończeniu, które to jest chyba jego największym plusem. Nie żeby ten rodzaj twistu w zakończeniu nie był widywany już wcześniej w kinie, bynajmniej! Fabuła jest dosyć prostoliniowa, od czasu do czasu nudzi, ale dobra gra aktorska i porządna muzyka trochę to rekompensują. Klimat jest niezły. Choć takiego rasowego horroru w tym wszystkim nie ma za wiele, to ogląda się to przyjemnie, by w końcu w zakończeniu podnieść napięcie. Moja ocena: 6/10.