Film opowiada jak to biali ludzie hajtając się z Indianami chcieli zabrać ich ziemie. Po ślubie, cyk i morderstwo. I już mają ziemię dla siebie. I tak, było to tak łatwe że nawet nie zastanawiali się czy ktoś się nie zainteresuje jak cała rodzina zacznie umierać w krótkim odstępie czasu. A zainteresowali się bo Indianka, żona Dicaprio już potruwana pojechała do Prezydenta, który ją wysłuchał i wszczął śledztwo.
Nie rozumiem tylko jednego. Skoro prawo było po stronie Indian to po co te młode Indianki wychodziły za mąż za białych?