PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=805204}

Czas krwawego księżyca

Killers of the Flower Moon
7,2 42 427
ocen
7,2 10 1 42427
7,6 56
ocen krytyków
Czas krwawego księżyca
powrót do forum filmu Czas krwawego księżyca

Tak się złożyło, że film oglądałem 8 stycznia 2024r. Sąd w Warszawie wydał wtedy nakaz aresztowania Wąsika i Kamińskiego, a prezydent, niejaki Duda, w publicznym oświadczeniu, przed kamerami, stwierdza, że panowie są niewinni i on ich zaprasza na jutro do pałacu. Jak się sprawa potoczyła, pewnie każdy wie…
I tak sobie wtedy pomyślałem: Jak on może tak publicznie kłamać? Zaprzeczać wyrokowi sądu oraz zwykłej ludzkiej uczciwości?
Odpowiedzi udzielił mi najnowszy film Martina Scorsese. Film absolutnie genialny. Od samego początku wiemy przecież, jak to się skończy (chyba że ktoś nie zna historii Osedżów), a jednak siedzimy na nim jak na szpilkach. Film absolutnie mi się nie dłużył. Za rosnącym zdziwieniem co rusz zadawałem sobie pytanie: Dlaczego Indianie pozwalają panoszyć się białym u siebie? Nie wiedzą, co nimi kieruje? Dlaczego te Indianki, które nazywają białych mężczyzn kojotami i doskonale wiedzą, czego od nich chcą, w ogóle wchodzą w te związki? Dlaczego Ernest jest tak głupi, że daje sobą sterować, daje sobie wmawiać, że „Indianie to wspaniałe istoty, ale skazane na wymarcie”, „Są tacy chorowici…” itd.? O co w tym wszystkim chodzi? Czemu Ernest przyczynia się do śmierci bliskich swojej żony? Czemu truje swoją żonę? Czemu podpisuje (acz z wyraźną niechęcią) papiery, które umożliwią Hale’owi przejęcie jego majątku?
Bo w to, że ją kocha, nie zwątpiłem nawet na moment. Byłem pewien, że – jak mówi federalny: „Ernest jest dobrym człowiekiem i naprawdę kocha swoją rodzinę i dzieci”. Jak więc może godzić w sobie takie sprzeczności?
A dlaczego Duda kłamie przed kamerami? Dlaczego „jest wstrząśnięty” tym, że państwo prawa chce skazać przestępców? Bo gdyby powiedział prawdę, musiałby zanegować „wartości” swojego życia. A człowiek – przede wszystkim – ma potrzebę przynależności do grupy oraz potrzebę wiary w słuszność swoich wyborów (nawet dokonanych nie do końca świadomie, z głupoty czy naiwności). O tym jest dla mnie ten film. Tak bardzo chcemy w życiu służyć, że oddajemy się w niewolę przekonaniom, które ktoś w nas wzbudził. Mollie chce wierzyć, że Ernest ją kocha. Ernest chce pomagać wujowi (przede wszystkim z poczucia wdzięczności i lojalności), że jego wuj jest dobrym człowiekiem (- Nie boisz się go? – Kogo? – Swojego wuja. – Mojego wuja? Dlaczego miałbym się go bać? To dobry człowiek), chce wierzyć, że sam nie robi nic złego. Tak bardzo chce w to wierzyć, że zaczyna w to wierzyć naprawdę. Gdy w końcu stanie przed sądem, powie wszystko: Kto? Kogo? Kiedy? I gdzie? Nie ukryje niczego, pogrążając siebie i swojego wuja. Ale na pytanie, czy jego małżeństwo jest wynikiem cynicznego planu wuja, zaprzeczy. Nie pamięta już, że to właśnie on mu podpowiedział świetny sposób na wzbogacenie się, on mu zasugerował, że warto zainteresować się Mollie Kyle. Podczas ostatniej z nią rozmowy usłyszy również pytanie o leki, które podawał żonie. Co w nich było? Insulina. Nic więcej. Naprawdę w to wierzy? Przecież widzieliśmy, że nawet on – mimo całą swoją tępotę – miał wątpliwości, gdy jedną z fiolek wlał sobie do drinka, by sprawdzić działanie środka, który podawał żonie. Naprawdę w to wierzy? Otóż, tak! Wierzy, bo chce wierzyć. Zaprzecza sam sobie, okłamuje samego siebie. W imię utrzymania stabilności świata. (Tymczasem najoczywistszym pewnikiem wartości jest konieczność nawrócenia! Najpierw trzeba zburzyć świątynię, w której żyjemy, żeby wznieść tę prawdziwą).
Walka o tę stabilność w filmie została zresztą wyrażona wprost i to środkami stricte filmowymi, tj. grą aktorską. Zwróćcie uwagę, że twarz Mollie jest cały czas stabilna, delikatny uśmiech nie schodzi praktycznie z jej ust. Tymczasem to, co wyrabia ze swoją twarzą di Caprio jest porażające. Jakby jego twarz za chwilę miała eksplodować, a on resztkami sił utrzymywał jej spójność. Jakbym widział Dudę…
Nawiasem mówiąc filmowość jego mimiki ma jeszcze jeden wymiar. Gra di Caprio kojarzy mi się z Marlonem Brando kreującym postać Vita Corleone w Ojcu chrzestnym. Tam też mieliśmy pewien fenomen moralny: bandzior, który w kółko powtarza: „Rodzina jest najważniejsza”. To tak się da? Jedno drugiemu nie przeszkadza? Postać Ernesta zdaje się to potwierdzać. Naprawdę kocha żonę i naprawdę wysadza w powietrze jej siostrę. Da się. Da się jednocześnie łamać konstytucję, a wszem i wobec opowiadać, że się tego nie robi. Tylko my – patrząc z boku – widzimy jednak, że nazywając czarne białym, nie zmieniamy rzeczywistości, zmieniamy jedynie siebie.
Moja żona, z którą byłem na seansie, czuła sympatię i litość wobec Ernesta. Ja czułem odrazę. „Największym grzechem jest czynić zło z głupoty” – jak mawiał Beaudelaire, a Ernest z pewnością jest bezdennie głupi. Być może całe społeczeństwo (nie tylko białe), być może człowiek jako gatunek jest bezdennie głupi. Spróbujcie protestującym 11 stycznia wyjaśnić, że TVPis nie miało nic wspólnego z wolnością słowa, spróbujcie im wyjaśnić, że było to raczej miejsce, w którym „ludzie zarabiający setki tysięcy wmawiali ludziom zarabiającym parę tysięcy, że ci, którzy zarabiają miliony, robią to dla dobra kraju”, spróbujcie… Równie dobrze moglibyście oczekiwać, że Ernest w porę wycofa się z tego, w co się wpakował… A ja – dureń – przez trzy i pół godziny właśnie na to czekałem… Dlatego siedziałem jak na szpikach i nie mogłem uwierzyć.
Film nie daje mi spokoju jeszcze z jednego powodu. Dawno czegoś takiego nie przeżyłem – autentycznie nie mogłem spać! Jak pewien król, o którym Ajschylos opowiada w swoim Agamemnonie, który doszedł do władzy i bogactwa poprzez zbrodnię. Usunął wszystkich niewygodnych świadków, już nikt nie jest mu w stanie zagrozić. A jednak kiedy próbuje zasnąć, nie może. Coś nie daje mu spokoju. Ajschylos mówi wtedy, że dotknęła go ŁASKA BOŻA, która spowoduje, że wbrew sobie stanie się znów dobrym człowiekiem. Naprawi swoje przewiny, ale nie dlatego, że grozi mu kara (nie ma nikogo, kto mógłby go ukarać), nie dlatego, że obawia się sprawiedliwości (to on decyduje, co jest sprawiedliwe), ale dlatego, że obudziły się w nim wyrzuty sumienia. Po prostu. Tym jest łaska.
Milczy noc - - nie śpisz: czuwa pamięć win, kroplą drży serca rdzeń… Sobie wbrew sprawiedliwym stać się masz. Łaską darzy bóg.
I ja miałem tak samo po obejrzeniu tego filmu. Mogę sobie wygadywać na PIS, na Dudę. Wszystko to prawda, ale problem dotyczy i mnie. Ja również żyję w jakichś wyobrażeniach, przy których usilnie trwam. Wszystko jedno jakich. Moje – na szczęście – nie wpływają na innych ludzi, dotyczą tylko mnie. Niemniej jednak… Rzucam słowami, kamieniem bym nie rzucił…

PS I jeszcze na koniec filmu ta aluzja do roli mediów! Nokaut.

mondehoof

Finalnie, jeżeli chodzi o Leo, otwierasz wurtke do mojej opinii, że Leo wykonał jeden z największych charakterystycznych występów-kameleonów wszechczasów ! To było połączenie Vita z "ojca.." z Danielem z "aż poleje się krew"! Czysta aktorska poezja! Do jakiegoś 2010 roku, gdy jeszcze akademia potrafila wychwytywać genialne kreacje na szczycie to ta rola była by monumentalną(będzie z resztą)... Dzis to jednak taki Day Lewis z historyczną rolą w "Az poleje się krew" przepierdzielil by z Murphym grającym 95% jednym zdziwionym i zamyślonym sznekiem...

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones