Czas wojny

War Horse
2011
7,1 48 tys. ocen
7,1 10 1 48317
5,2 26 krytyków
Czas wojny
powrót do forum filmu Czas wojny

Spielberg o przyjaźni chłopca i konia na tle chaosu wojny. Brzmi nieco kuriozalnie i takie też jest w rzeczywistości. Na początek może jednak plusy: zdecydowanie świetne zdjęcia Kamińskiego (ach, te barwy!). Ponadto sceny bitewne: zainscenizowane z rozmachem, robią wrażenie, zwłaszcza na dużym ekranie, tym bardziej, że twórca "Szczęk" unika tutaj szpetnych efektów CGI i stawia na starą, dobrą szkołę. Bo "Czas wojny" w ogóle jest mocno staroświecki, odwołujący się w dużej mierze do tradycji dawnego Hollywood. I na tym plusy się w zasadzie kończą. Spielberg, swoim zwyczajem, naładowuje całą historię potężną dawką ciężkiego do przetrawienia patosu i tanimi wzruszeniami. Co gorsza, historia jest nieskończenie naiwna, do tego stopnia, że miejscami przecierałem oczy ze zdumienia. Kulminacją takiego stanu rzeczy jest scena zawieszenia broni z powodu konia, który zaplątał się w drut kolczasty - wprost idiotyczna. Oczywiście mam na względzie, że jest to przede wszystkim baśń, ale jednocześnie z ową konwencją kłócą się momenty na wskroś realistyczne (patrz: wspomniane sekwencje walk). W efekcie trudno dociec, kto jest właściwym odbiorcą tej produkcji: dla każdego normalnie myślącego dorosłego pojawiające się tu co chwila absurdy będą nie do zniesienia (-och, nie zabijajcie tego konika, on go wychowywał od dziecka! -aha, no jak tak, to dobra), dla dzieci rzecz może być chyba miejscami zbyt drastyczna. Wizualnie - majstersztyk, co w przypadku jednego z największych współczesnych magów Fabryki Snów zdziwienia nie budzi. Merytorycznie - śmiech na sali.

ocenił(a) film na 8
Caligula

Oprócz świetnych zdjęć Kamińskiego jest też piękna muzyka Johna Williamsa
tak, film jest odwołaniem do klasyki amerykańskiego kina, odwołaniem zarówno w formie jak i w treści, sam reżyser mówił, ze jego film to obraz dla całej rodziny, nie kino ala " Szeregowiec Ryan ", stąd też uniwersalność i umowność, którą widzowie biorą za naiwność, dziecinność, pretensjonalność, może trzeba sobie uświadomić, że w czasach do których odwołuje się Spielberg ( lata 40-50 ), takie kino było na porządku dziennym, bo to jest film oldscoolowy.
Jeżeli zaś idzie o scenę, która tak Ci się nie podobała, to moim zdaniem ilustruje ona odzyskanie człowieczeństwa przez tych żołnierzy ratujących konia z drutu kolczastego, bo wojna zmienia człowieka ale i na wojnie można też człowiekiem pozostać.

ocenił(a) film na 4
lelen_lis

No akurat co do muzyki nie potrafię się zgodzić, bo tym razem Williams się nie popisał: pompatyczna, rozbuchana ścieżka dźwiękowa przywodzi na myśl dokonania Hansa Zimmera, który jak dla mnie jest synonimem hollywoodzkiego obciachu i braku umiaru.
Co się zaś tyczy konwencji, to uważam, że odwoływać się można, wręcz trzeba, ale trzeba też robić to umiejętnie. To, co w filmach z epoki powoduje u widza rozrzewnienie, we współczesnej produkcji jedynie irytuje.
Odzyskiwanie człowieczeństwa? Brzmi fajnie na papierze, w czasach pokoju. Przeciętny uwalany błotem sołdat siedzący w takim okopie, który od miesięcy nie miał w ustach normalnego posiłku prędzej poćwiartowałby tego konia żywcem, żeby mieć co jeść, a na kwestię "człowieczeństwa" w najlepszym przypadku by splunął.

ocenił(a) film na 8
Caligula

Hmmm ... nie pamiętam, kiedy ostatnio Zimmer popełnił tak liryczną pracę ... ogólnie, to dobry kompozytor ale przez ostatnie lata osiadł na laurach a jego ostatnia naprawdę dobra praca to " Da Vinci Code " no i może jeszcze ' Incepcia " ale ma na swoim koncie naprawdę dobre prace, jak chociażby " Cienka Czerwona Linia " czy " Gladiator ", obciach prezentują Jego uczniowie i pomagierzy.

Może taka konwencja irytuje polaków, ale dla amerykanów jest raczej zrozumiała.
Można by też założyć, że obsypany nagrodami i nominacjami " Artysta " to także kino, które irytuje, bo sam nie wiem, czy miałbym w sobie tyle samozaparcia, żeby oglądać w kinie ponad półtoragodzinny, niemy film, wolę już ' War Horse " z jego umownością.

Widzisz, to kino familijne, film idealistyczny, swoista baśń, więc takie sceny nie powinny razić, o ile przyjmie się taką konwencję, a jeżeli konwencja nie odpowiada to chyba nie ma co nawet oglądać.

ocenił(a) film na 3
lelen_lis

lelen_lis, człowiek z misją, misją obrony "War Horse" :)

ocenił(a) film na 8
Fafrocel

część forumowiczów to " ludzie z misją " - misja: hejtowanie " War Horse " ;)

ocenił(a) film na 3
Caligula

Uwielbiam OST autorstwa Zimmera do pierwszego Sherlocka, Króla Lwa i Piratów z Karaibów (fakt, że strasznie wytarty to dziś utwór-main theme piratów-, ale usłyszany za tym pierwszym razem w filmie był czystym miodem). No i nie można mu odmówić braku stylu, bo można rozpoznać specyfikę jego melodii, bez uprzedniej wiedzy, że jest ona jego pióra, bez najmniejszego problemu, a to dla kompozytora rzecz kluczowa. Nie jest najlepszy na świecie, nie jest jednym z najlepszych, ale jest przyzwoitym kompozytorem.

ocenił(a) film na 5
Caligula

"Co się zaś tyczy konwencji, to uważam, że odwoływać się można, wręcz trzeba, ale trzeba też robić to umiejętnie. To, co w filmach z epoki powoduje u widza rozrzewnienie, we współczesnej produkcji jedynie irytuje."
Irytować nie musi, pod warunkiem, że - jak napisałeś - jest to zrobione dobrze i znajduje uzasadnienie we współczesności. W przypadku Spielberga i jego filmu o koniu tak nie jest. Sztuka dobrego i umiejętnego pastiszowania do łatwych nie należy, ale postmodernistyczna moda trwa i pewnie długo trwać jeszcze będzie. A jako że forma Spielberga spada z filmu na film, to ja niczego więcej się akurat nie spodziewałem.

Co zaś tyczy się muzyki - dawno już nie byłem narażony na tak drażniące dla ucha tony. To, że Williams niczym nowym nas już raczej nie zaskoczy dziwić nie powinno, ale to, że Akademia z takim uporem nominuje go do Oscarów (z resztą analogiczna sytuacja jest z samym Spielbergiem) jest już nietaktem.
I faktycznie - jedynym plusem filmu są zdjęcia Kamińskiego.

ocenił(a) film na 8
FisherN

Przykro mi, że Jesteś głuchy/ a, skoro nie potrafisz docenić muzyki Williamsa do " War Horse ", jeżeli o mnie chodzi to ostatnią taką pracę Williams popełnił do " Far and Away ".

A co się tyczy filmu; to nie jest pastisz, to po prostu film odwołujący się do konkretnego okresu w historii kina amerykańskiego, ze wszystkimi jego zaletami i wadami, podobnie jak " Artysta " odwołuje się do kina lat 20-tych i w pełni podporządkowuje się konwencji ( brak koloru i dźwięku ) i choć film zbiera nagrody i wyróżnienia to też nie wszystkim się podoba, także na filmwebie
ja tam wolę już " War Horse " z jego umownością i ckliwością, niż półtoragodzinny film bez dźwięku - co, oczywiście nie oznacza, że film jest zły.

ocenił(a) film na 5
lelen_lis

Najłatwiej obrzucać się obelgami - analogicznie: przykro mi, że jesteś głuchy/a, skoro wznosisz peany nad jedną ze słabszych prac Williamsa.

Co do drugiego zagadnienia - właśnie dlatego, że film odwołuje się do konkretnego okresu historii kina, a nie do konkretnego miejsca świata rzeczywistego, "War Horse" jest przykładem kina nostalgicznego, czyli pastiszu (przepraszam, miał być w założeniu, bo próba to nieudana).

ocenił(a) film na 8
FisherN

Przykro mi, ale dla mnie muzyka Williamsa do " War Horse " jest bardzo dobra, to jedna z lepszych Jego prac na przestrzeni ostatnich 11 lat, lepiej wypadły tylko " Memoris of a Geisha ", " A.I " i trzeci Harry Potter.

ocenił(a) film na 6
Caligula

Zatem masz braki z historii skoro sprawa konia zaplątanego w drut Cię zdziwiła. Były bitwy podczas I Wojny Światowej gdzie wieczorami dwie wrogie strony piły wódkę, a za dnia strzelali do siebie. Sprawdź fakty, a później się bulwersuj na forach.

ocenił(a) film na 7
joker_skater

No właśnie to miałam napisać :) nic dodać nic ująć.

ocenił(a) film na 4
joker_skater

No to pili wódkę czy ratowali konie z drutu kolczastego, bo to pewna różnica...

ocenił(a) film na 6
joker_skater

Chodzi o sprawę zawieszenia broni i relacji między wrogimi stronami. Ogarnij już i nie czepiaj się na siłę.

ocenił(a) film na 4
joker_skater

Wiesz, po prostu byłem ciekaw...

ocenił(a) film na 3
joker_skater

Tak, już jestem gotów uwierzyć w to, że na ziemi niczyjej będącej pod ciągłym obstrzałem, następuje rozejm z powodu pierwszego lepszego konia zaplątanego w drut kolczasty. Ogarnij się, proszę.

ocenił(a) film na 4
kosobi

Zwłaszcza, że równie dobrze mogliby w tym czasie pić wódkę...

ocenił(a) film na 6
Caligula

Scena z zaplątanym w drut koniem BYŁA lekko idiotyczna, ale w tym filmie zdecydowanie nie chodzi o prawdę psychologiczną/historyczną/whatever. Spielberg zrobił ot, taki groch z kapustą. :P
Ale prawdą jest, że żołnierze dwóch "wrogich" stron często się ze sobą bratali. Nie mówię już o przypadkach Polaków, którzy byli porozsiewani w trzech różnych armiach, ale o, chociażby, tzw. rozejmie bożonarodzeniowym.