PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=4545}

Czekolada

Chocolat
7,5 218 062
oceny
7,5 10 1 218062
6,8 25
ocen krytyków
Czekolada
powrót do forum filmu Czekolada

Możliwe SPOILERY.
"Czekolada" nie jest filmem o 'uwalnianiu' wiejskiej społeczności (w filmie używane jest określenie wieś, nie małe miasteczko) od okowów sztywnych reguł. Reżyser tworzy wizję w której jeden świat jest jednoznacznie dobry, a drugi zły i tak jak główna bohaterka, dyskretnie przeprowadza widza na stronę Vianne i jej świata wartości i tak naprawdę nie pozostawia widzowi fundamentu wolności - możliwości wyboru. Bohaterowie filmu są albo jednoznacznie szarzy, sztywni, plotkarscy, źli lub słodcy, mili, uprzejmi, dobrzy. O choćby nieco głębszym rysie psychologicznym można zapomnieć, a słowo "obiektywizm" reżyserowi pewnie się kojarzy z nurtem w malarstwie.
Przykłady:
- pominięty zupełnie okres karnawału (nawet w tak skostniałej społeczności jakieś zabawy musiały być)
- pominięty Wielki Piątek, od razu mamy przeskok z Postu do Niedzieli Wielkanocnej, a jeśli społeczność tej wioski to nie było stado baranów i farbowani katolicy, powinni sami być świadomi ważności Triduum Paschalnego. A jeśli było to stado baranów i katolicy tylko z nazwy to co to za zwycięstwo odnosi główna bohaterka skoro po prostu za pomocą czekolady wiedzie stado na swoją stronę, a reżyser nie może odtrąbić "ha, pokazałem światu jacy chrześcijanie są naprawdę" bo mieszkańcy chrześcijanami nie byli. Albo, albo.
- jedzenie czekolady jest dobre na wszystko. Nie jest. Nie leczy wszystkich chorób, nie sprawia cudów. Często wręcz szkodzi. Psom przede wszystkim bo jej nie trawią, a tymczasem w filmie jakiś burek non stop wcina czekoladki. Armande też przez czekoladę umiera.
- ojciec Vianne, aptekarz. Cóż, może matka i córka podróżujące razem przez świat to jakaś bajkowa wizja dla kobiet ale jakby nie patrzeć, facet został zdradzony i z pewnością matka Vianne wraz z nią przysporzyły mu cierpień. Trochę na jego własne życzenie (ostrzegali) ale nie zmienia to faktu. Gdy dziecko w wiosce pyta córkę Vianne czemu nie ma ojca, a ta odpowiada, że ma tylko nie zna to myli się mocno. Nie ma ojca. Ma dawcę materiału genetycznego z którego powstała. Miałaby ojca, gdyby był przy niej i miał wpływ na jej wychowanie.
- Serge argumentuje chęć by Josephine do niego wróciła przysięgą małżeńską. Widz wie, że jego "nawrócenie" nie jest szczere ale nawet taka osoba zasługuje na drugą szansę tylko argumentem, nawet gdy miłość wygasła, powinno być co innego. Choćby prośba by jeśli żona go odtrąci, miał szansę zrobić dla niej wszystko by jednak zapamiętała go lepiej niż pijaka i damskiego boksera. No, ale reżyser w filmie kopie w Kościół, nie stawia na naturalność i szczerość.
- gdy Hrabia ulega pokusie czekolady widz nie powinien się cieszyć. To raczej powód do smutku. I nie mam tu na myśli pojęcia grzechu, chodzi mi o zwykłe ludzkie podejście do tego, że stracił swoją godność. Złamał swoje zasady, tygodnie starań. Do tego się włamał, nażarł jak świnia by zostać znalezionym w "błocie" z czekolady. Upadł. A upadek drugiego człowieka nigdy nie powinien cieszyć.
- Vianne nie chce reformować społeczności, Kościoła itd. Chce zastąpić jeden system wartości innym, czego punktem kulminacyjnym ma być owo święto płodności równolegle do Wielkiej Niedzieli. Można się spierać o historię (np. wybór dat niektórych kościelnych świąt) ale fakt jest faktem, Vianne najwyżej daje iluzję wolności.
- brak wspominania o narkotykach w kulturze Indian Południowoamerykańskich oraz o fakcie, że była to krwawa kultura.
- z czego się utrzymują te "rzeczne szczury" ? Nie sadzą, nie polują, nie pracują. Nikt od nich nie chce nic kupić i nawet Vianne by nie kupiła koralików gdyby Burmistrz nie patrzył. Podobno nie kradną, zatem stosuję domniemanie niewinności i po prostu pytam.
- bądźmy szczerzy, w filmie jest sporo podtekstów seksualnych, nie dziwne to bo i czekolada niesie takie skojarzenia. Reżyser daje prostą receptę na życie - słodkości, seks, przyjemności. Ok, jego prawo i jego prawo robić film w konwencji bajki, bez przyziemności, kłopotów itp. Ale stosuje tanie i głupie chwyty (mąż Yvette nabrał ochoty na spółkowanie po zjedzeniu czekoladek, podobnie jak pies Guillame'a w scenie gdy dobierał się do jakiejś suczki), a na dodatek wszystkie relacje damsko-męskie są dla niego proste. Vianne i Roux fiku miku na barce, a potem on odpływa ? No problem, niech żyją dzieci-kwiaty, Burmistrz i Caroline ? No problem, w końcu żona opuściła Burmistrza bo ten był "skostniałym katolem", a gdy został "uleczony" to już jest cacy. Nie wiemy dlaczego jego żona odeszła, ale między wierszami się to sugeruje.
Mógłbym tak wymieniać i wymieniać.

Podsumowując - jednostronny film, z antykatolickim przekazem (czy to wada czy nie, każdy sam ocenia, film ma taką wymowę i tego się nie zmieni), płytkimi rysami psychologicznymi postaci i banalną fabułą. Cóż, w życiu już tak jest, że opakowanie to nie wszystko gdy wnętrze jest puste.

coolti

100%

coolti

100%

ocenił(a) film na 6
coolti

Trafne spostrzeżenie na temat tego, że świat jest jednoznacznie dobry albo zły. Ale z drugiej strony w filmie można odnaleźć kilka elementów kojarzących się z bajką, między innymi początek w którym dwie kobiety podróżują w czerwonych płachtach (łudząco przypominających tą od czerwonego kapturka) wiedzione przez magiczny wiatr-matkę, wszechwiedzący, trzecioosobowy narrator, "magiczna" czekolada i właśnie rozróżnanie dobra od zła, w bardzo "czarno-biały" sposób. I w takim razie to oczywiste, że reżyser nie pozostawia nam możliwości ocenienia obiektywne kto jest kim, bo z założenia bajki mają jasno ale też symbolicznie ustalone reguły i role. Moim zdaniem ciekawym zabiegiem jest to, że odwrócono schematyczne role i to co powinno i zawsze było w bajkach dobre: sztywne zasady (nie wiem czy ten przymiotnik pasuje tu w 100% ale nic innego mi nie przychodzi do głowy), religijność, monotonia i spokój tutaj gra role tego złego charakteru. Tak jakby zamieniono rolę królewny ze złą czarownicą, a wszystko wciąż działa i to jest fajne.
Nie zgodzę się, że wszyscy są "albo jednoznacznie szarzy, sztywni, plotkarscy, źli lub słodcy, mili, uprzejmi, dobrzy". Serge potrafił być fałszywie uprzejmy i udawał swoją przemianę. Chora na cukrzycę kobieta udawała na początku oschłą i nieprzyjemną, a po czasie pokazała prawdziwe oblicze. Może masz takie wrażenie przez narrację (wszechwiedzącą, trzecioosobową) o której już wspominałam?
Myślę, że nie chodzi o obrażanie katolików, tylko dewotów, jeżeli już. Powiedzmy szczerze: która z postaci w filmie była katolikiem? Nie mnie oceniać co zalicza się do głębokiej wiary a co do fałszu, ale jeżeli ktoś głodzi się przez tydzień bo post to dla mnie to jest przesada lub po prostu dewocja.
Kolejna sprawa to fakt, że dla mnie "jedzenie czekolady" nie było ważne samo w sobie, stanowiło raczej rodzaj symbolu. Czekolada nie jest dobra na wszystko, ale ciepło, otwartość i uśmiech którym zarażała główna bohaterka tak. Brzmi tandetnie, ale troche prawdy w tym jest. Jasne, Armande umiera przez czekoladę, ale przynajmniej była to przyjemna śmierć i dzieki czekoladzie umarła w spokoju bo złapała kontakt z wnukiem. Gdyby nie to i tak umarłaby prędko, tylko w nieprzyjaznych warunkach, w domu starców, może nie miałaby okazji zorganizować swoich urodzin.
Z Twoją opinią na temat wątku z ojcem zgadzam się, może nie w 100% ale w dużym stopniu.
Twojego argumentu o Serge nie rozumiem, więc się nie wypowiem na ten temat.
Tak, Hrabia złamał swoje zasady. Ale przez cały film było widać, że go męczą. Patrzył z frustracją na innych jedzacych czekoladę, była scena z kolacją na jego biurku, widać było ile wysiłku i wyrzeczeń potrzebuje by jej odmówić. Fajnie jest mieć zasady, ale takie które wyznajemy bo w nie wierzymy, bo mamy takie przekonania, a nie dlatego bo nasi rodzice i dziadkowie tez tak robili (a tak było w przypadku Hrabi, który podkreślał przywiązanie do tradycji i starszego pokolenia już od pierwszych minut filmu). Złamał zasady, które i tak go uwierały i prowadziły do złego, więc w rezultacie chyba wychodzi na zero? Według mnie tak.
Czy zastąpienie jednego systemu wartości innym nie jest równe reformie? Dla mnie jedno i to samo, dlatego znowu nie rozumiem argumentu. Czasy się zmieniają, idziemy do przodu więc stare przekonania reformujemy, czyli zamieniamy na nowszy model.
Nie wspomnieli też o mordach dokonanych przez białych i cała kulturę europejską, rzezi galicyjskiej i bitwie pod Grunwaldem. Moje pytanie brzmi: co krwawość kultury Indian ma do rzeczy? Nie znam się na tej kulturze, ale założę się, że między nimi a naszą kulturą europejską można postawić znak równości (przymusowe nawracanie, kolonizacja itd.) Poza tym czy my w Europie nie bierzemy narkotyków? Jasne, że tak.
Nie wiadomo z czego utrzymują się szczury rzeczne, tak samo jak nie do końca wiadomo z czego utrzymuje sie hrabia i cała reszta bohaterów (no chyba że mi to umknęło). Mimo to szczury nie wyglądają na bogatych, pewnie trochę zarobili dorywczo (jeden z nich naprawiał drzwi u głównej bohaterki), wątpie żeby wymieniali garderobę co sezon i jedli trufle z kawiorem, widać, że żyją biednie.
Ja tą "receptę na życie" widzę inaczej: bycie miłym dla innych, otwartość, pomocność, brak popadania w skrajności, empatia i wyczulenie na ludzka krzywdę.
Ehh sama nie wiem czemu się tak rozpisałam, film nie podobał mi się az tak bardzo ;x

ocenił(a) film na 8
coolti

Odkopię twój temat, wiem, że napisany dość dawno, ale po prostu muszę jeszcze coś dopisać. Zgadzam się z tym co napisała użytkowniczka betweentwolungs, ale jest jeszcze jedna kwestia, co do której mam inne zdanie niż ty.
Napisałeś:
,,ojciec Vianne, aptekarz. Cóż, może matka i córka podróżujące razem przez świat to jakaś bajkowa wizja dla kobiet ale jakby nie patrzeć, facet został zdradzony i z pewnością matka Vianne wraz z nią przysporzyły mu cierpień. Trochę na jego własne życzenie (ostrzegali) ale nie zmienia to faktu. Gdy dziecko w wiosce pyta córkę Vianne czemu nie ma ojca, a ta odpowiada, że ma tylko nie zna to myli się mocno. Nie ma ojca. Ma dawcę materiału genetycznego z którego powstała. Miałaby ojca, gdyby był przy niej i miał wpływ na jej wychowanie." -

Czy aby na pewno taka postawa jest w filmie pochwalona? To ciągłe przenoszenie się z miejsca na miejsce? Mam poważne wątpliwości. Zwróciłeś uwagę na scenę, która była chyba kulminacyjną, była jakimś przełomem dla Vianne - wtedy, gdy wyciąga córkę z łóżka siłą, córkę niechętną wyjazdowi, a potem w wyniku szarpaniny urna z prochami matki się rozbija? Przecież to wydarzenie było dla Vianne uświadomieniem, że jej styl życia także jest wynikiem wpojonych zasad, tego ją nauczono i do tego samego zmusza swoje dziecko.,że nie daje jej wolności wyboru, że postępuje tak jak burmistrz, ale nie dlatego, że takie życie jest złe samo w sobie, tylko dlatego, że jest narzucone. Vianne nie jest wolna od błędów - przecież na końcu sama rozumie, że nie można tak po prostu odejść od ludzi, dla któych zaczęło się coś znaczyć, nie może odebrać swojej córce jakiejś stabilizacji. I dla mnie wymowna jest scena, gdy schodzi do kuchni i widzi tych ludzi w swojej kuchni. I koniec końców - postanawia zostać w miasteczku, prawdopodobnie stworzyć jakiś stały związek z Deppem i rodzinę.
Dla mnie ten film nie jest o tym, by zniszczyć jeden sposób życia i zastąpić go innym. Nie zauważyłam, aby bohaterka kompletnie wywróciła życie mieszkańców do góry nogami. Raczej wpuściła między nich świeże powietrze, jakiś oddech, ale i sama go zaczerpnęła. Nie tylko ludzie z miasteczka coś zmienili w swoim życiu pod wpływem Vianne, ona też coś zyskała.

Tam nigdzie nie jest powiedziane, że katolicyzm jest zły - nie, zła jest hipokryzja, gadanie o zasadach, których tak naprawdę się nie przestrzega. Dbanie o pozory a zapominanie o prawdziwej treści religii, moralności, jak np. trwanie żony przy mężu, który ją bije i poniewiera. Sakrament małżeński jest święty, czy bicie żony także? Są katolikami, chrześcijanami, a nie potrafią podejść z życzliwością do ludzi innych niż oni, z miłosierdziem. Czy to nie jest wypaczenie zasad tej religii? Dla mnie ,,Czekolada" jest właśnie o tym - nie chodzi o to, który styl życia jest dobry - katolicki, mieszczański, cygański - ważna jest moralność, ale taka prawdziwa, wypływająca z serca i z prawdziwego przekonania, tolerancja, poszanowanie godności drugiego człowieka, empatia.
I który z katolików w filmie jest tak naprawdę jednostronnie pokazanym czarnym charakterem? - Młody ksiądz na pewno nie, on przecież wydaje się czuć o co chodzi w chrześciajństwie; Carolina - nie jest zła, ma tylko inne spojrzenie na pewne sprawy, ale ma do tego swoje powody; Burmistrz - jest zagubiony, nieszczęśliwy, popełnia błędy, ale nie jest złym człowiekiem, mieszkańcy miasteczka - przecież oni tak naprawdę nie mają nic przeciw Vianne, są po prostu zmanipulowani przez burmistrza, trochę zastraszeni, ale na ogół odnosza się do niej z życzliwością. Wyjątkiem jest właściciel baru - ale przesadą byłoby nazwać go gorliwym katolikiem.

Pani_Zima_1989

Pani Zima, podpisuję się pod Twoją wypowiedzią. Zwłaszcza warto podkreślić fakt, że Vianne, której można kibicować w misji "wyzwalania" mieszkańców z okowów kulturowych sama nie jest bez skazy. Wygodnie jest walczyć z reżimem, któremu się samemu nie podlega, ale znacznie trudniej jest zmierzyć się z własnymi okowami. Vianne okazała się równie szkodliwą fundamentalistką dla swojej córki, jak burmistrz dla mieszkańców miasteczka. Tak samo "wczesny hipis" Roux- jest wolny i kolorowy, ale on także nie chce rezygnować ze swoich ideałów i poglądów, czym dodatkowo krzywdzi Vianne. Film kończy się wyznaniem win i otrzeźwieniem- Vianne i Roux się statkują, a hrabia Comte de Reynaud rozumie wreszcie swój błąd, w tym także to, iż jego ucieczki w religijny fanatyzm były w rzeczywistości próbą odwrócenia uwagi od faktu opuszczenia go przez żonę. Wniosek jest prosty i właściwie ponadczasowy- walczący z fundamentalizmami bardzo często sami są ofiarami fundamentalizmów.

ocenił(a) film na 7
coolti

A mnie z kolei jeszcze jedna rzecz uderza. Vianne jest dla wszystkich bardzo uprzejma. Aż za bardzo. Jest dobrze nastawiona nawet do osób które jej szkodzą. Tylko raz się wkurzyła tak naprawdę w scenie w której okłada pomnik. Domyślam się że została tu przedstawiona taktyka "dobrej miny do złej gry", ale trochę to wkurzało. A może inaczej, miało się dziwne uczucie w takich momentach. Wiem że to baśniowa konwencja itd itp, ale przez to z główną bohaterką nikt nie może się utożsamić, a przecież ona jest tu jako wzór tak naprawdę.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones