nie znam koreańskiego, więc nie wiem co dokładnie znaczy "Bunhongsin", ale polskie i angielskie tłumaczenie to jakiś żart. Czerwone? równie dobrze mogliby napisać zielone, albo żółte. miało by to tyle samo sensu, skoro w rzeczywistości te cholerne szpilki były różowe.
sam film całkiem fajny, niezły klimat, kilka fajnych krwawych scen no i sam pomysł bardzo dobry. Amerykanie mają swoje zabójcze kosiarki do trawy, laleczki i inne wynalazki, z czego z reguły wychodzą filmu nie do końca poważne. Azjaci natomiast robią filmy o zabójczych telefonach, kasetach video (boją się technologii?), ale też i bardziej tradycyjne przedmioty bywają u nich zabójcze - peruki, pantofelki... i o dziwo potrafią tego typu absurdalne pomysły zrealizować na poważnie bez popadania w niezamierzoną śmieszność
Pamiętam, że kiedyś Ruggero Deodato nakręcił film o morderczych telefonach... na poważnie. pomimo niezłej reżyserii głupota tamtej produkcji była namacalna. i bolała.
"czerwone [?!]pantofelki" może zbyt mądre nie są i cierpią też przez popularną ostatnio tendencję w azjatyckim kinie grozy - nagromadzenie plot twistów. Pakuje się je zarówno do ghost stories jak i do slasherów [Seuseung-ui eunhye ].
I największym zaskoczeniem jakie mogło by mnie spotkać obecnie w azjatyckim horrorze z roku 200x byłby brak jakikolwiek zaskoczeń :)
No i tutaj te wszystkie zwroty akcji doprowadziły do tego, że się pogubiłem. może jestem jakiś oporny, ale o ile w miarę rozumiałem pochodzenie bucików i całą ich historię (w sumie bzdurną i prostą) to po 1 nie kumam dlaczego, do cholery, pojawiały się ciągle w metrze? no i po 2,
SPOILER
cały ten ostateczny plot twist z naszą główną bohaterką - kumam akcję z mężem. ok. ale że jej powiązanie z pantofelkami, z morderstwami....?
tutaj jest ciekawy pomysł na analizę, ale nie wyjaśnia wszystkiego:
http://www.imdb.com/title/tt0468683/board/nest/66045533?d=139529830&p=1#13952983 0
po pierwsze tam gdzie w filmie było metro, to sześćdziesiąt lat wcześniej była ta cała sala gdzie tańczyli itp.
po drugie to główna bohaterka wszystkich zabiła, bo oni zbierali jej te pantofelki o nieznanym kolorze.
Pragnę zauważyć ,że w jednym momencie były one koloru fioletowego, kiedy ciemniej światło świeciło (gdzieś w środku filmu)
różowe? przecież one były szaro-bure. a tak na poważnie, to czerwone może dlatego, że były zbroczone krwią? zresztą nie ma się co dziwić tłumaczeniu, skoro nie jest ono wyjątkiem. po akcji z "Wirującym sexem" już nic mnie nie zdziwi
temat już przeterminowany, ale nadmienię, że po koreańsku "bunhong" oznacza kolor RÓŻOWY :) pozdrawiam.
Wyjaśnienie fabuły znajduje się w retrospekcjach. Długowłosa tancerka i Krótkowłosa tancerka kochają się w tym samym mężczyźnie, choreografie. Ponadto obie kłócą się o te pantofelki. Czyli już od samego początku są przedmiotem pożądania, "złe". Długowłosa przyłapuje Choreografa z Krótkowłosą, dochodzi do szarpaniny i Krótkowłosa zabija Długowłosą, a mężczyzna pomaga jej zakopać ciało. Krótkowłosa ściąga z denatki tytułowe pantofelki. W dniu ślubu pary morderców sami zostają zabici. Czyli Długowłosa się mści zza grobu za pomocą pantofelków. Gniew, złość są tak gwałtownymi emocjami, że wnikają, ożywiają (?) tytułowe buty. (Jak ją mordowali pokazane było, że jej się coś w brzuchu rusza, więc może duch nienarodzonego dziecka też się mści ?)
Związek z teraźniejszością ? Szalona lokatorka sutereny, która była niemym światkiem przeszłych wydarzeń, nazywa główną bohaterkę imieniem Krótkowłosej tancerki. Reinkarnacja, może ? Lub coś w tym rodzaju. Opętanie ? Córka głównej bohaterki jest tancerką i do niej powracają buty, ponadto pod koniec diabolicznie się uśmiecha. Reinkarnacja albo opętanie przez Długowłosą tancerkę.
Jestem świeżo po seansie (wszystko, byle by pracy nie pisać, heh). Dobry film. Pozdrawiam.
Moim zdaniem takie tłumaczenie tytułu to nie jest żart ani głupi błąd, tylko celowy chwyt marketingowy dystrybutorów. To jednak horror i tytuł "Różowe pantofelki" dla tego gatunku filmowego nie brzmi poważnie, w ogóle różowy kolor w żaden sposób nie pasuje do horroru, a "Czerwone pantofelki" brzmi już znacznie bardziej intrygująco.
Tak nawiasem mówiąc, wierne tłumaczenie obcojęzycznego tytułu na polski nie zawsze jest dobre; np. filmy "Skyfall" i "Drive" weszły na polski rynek pod oryginalnym (na całe szczęście) tytułem, bo jak by wyglądał "Upadek z nieba" jako tytuł filmu z Bondem, czy też "Jazda" albo, co gorsza "Jechać" :)
Tytuł po pierwsze odnosi się do baśni na której oparty był horror. Po drugie, róż to wariant czerwieni (rozbielona czerwień), więc nazwanie różu odcieniem czerwieni nie jest błędem. Po trzecie, "czerwony" to kolor utożsamiany w naszej kulturze np. z krwią. "Czerwone pantofelki" można odczytać metaforycznie jako "krwawe pantofelki".
jakbys nie zauważył to każdy kraj tłumaczy po swojemu tytuly coby były bardziej nośne , zachęcające do oglądania i jednocześnie adekwatne do fabuły . Czy " jak zostać królem " to oryginalny tytuł ? . Nie . A trafiony moim zdanie w dyche . Takich przykładów można by mnożyć .
Dla mnie tytuł średni. Nie mówiąc już o wysypie tytułów na siłę nawiązujących do niego np. "Weekend z królem". Doskonale rozumiem, czemu tłumaczą tak tytuły, tak jak rozumiem, czemu bank do mnie wydzwania, żeby mi wcisnąć kredyt, ale to nie znaczy, że musi mi się to podobać. A w tym przypadku "Czerwone pantofelki" nie są bardziej chwytliwe, niż "Różowe pantofelki". I nie jest to tytuł adekwatny do fabuły, bo w filmie wcale nie ma żądnych czerwonych pantofelków. Czemu niby czerwone, a nie niebieskie?
to skoro rozumiesz to czemu twoja odpowiedz sugeruje że Ci co to tłumaczyli to jakieś głąby co to nawet dobrze przetłumaczyć nie umieją
Moja wypowiedź sugeruje, że robią z ludzi idiotów. Wiem, że umieją tłumaczyć, każdy debil to potrafi. Ale oni są mądrzejsi od słowników i wymyślają idiotyzmy nijak mające się do oryginalnych tytułów i fabuły.
Czyli ktoś może sprzedawać pralkę jako samochód i to jest ok, bo kupujący ma swój rozum? To nie tak. Oni robią z nas idiotów, a my mając swój rozum, możemy się ewentualnie nie dać. Ale jeżeli ktoś kłamliwym tytułem zachęca Cię do obejrzenia filmu, na który się zdecydujesz, to o prawdzie przekonasz się i tak zbyt późno. W tym konkretnym przypadku jest to niegroźne, bo chodzi o wmawianie ludziom, że czerwony = różowy. Ale nadal jest to zwykłym kłamstwem. I żadne tłumaczenia, że rzekomo "lepiej brzmi" nic tu nie zmienią. Równie dobrze można wydać na dvd "Kevin sam w Las Vegas" i tłumaczyć, że niby tak lepiej brzmi. Ale nadal nijak się to będzie miało do fabuły filmu. Nie wiem po co w ogóle drążysz temat. Wytknąłem błąd w tłumaczeniu, napisałem co o tym sądzę. Po co za wszelką cenę chcesz ego bronić? Rozumiem, że Tobie to nie przeszkadza, ale nie walcz z faktami. A faktem jest, że opychanie różowych butów jako czerwonych jest kłamstwem, oszustwem itp. itd. W żadnym sklepie obuwniczym bym to nie przeszło ;p
a czy film w będący w top 100 gwarantuje Ci to że oglądając go nie zyskasz a stracisz 2 godz . Albo czy film z niska oceną oznacza ze nie jesj w twoim guscie . Jak nie zobaczysz sie nie dowiesz . A że konercyjne tytuły mają na celu przyciąganie widzów do kina to chyba normalne .