PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=773171}

Czy czeka nas koniec?

Before the Flood
7,6 7 448
ocen
7,6 10 1 7448
6,2 6
ocen krytyków
Czy czeka nas koniec
powrót do forum filmu Czy czeka nas koniec?

Żeby zmniejszyć wpływ na środowisko naturalne trzeba po prostu obniżyć poziom konsumpcji a co za tym idzie wzrost PKB a do tego nie dopuści żadne mocarstwo dążące do globalnej dominacji. Przykład w dokumencie opodatkowania od zużycia węgla które prowadziłoby do spadku konsumpcji krytycznie przyjętego przez ekonomistę. Więc całą tą gadkę o ochronie środowiska i walce z emisją CO2 można traktować jako bełkot który ma uspokoić nasze sumienia bo nic z tym i tak nie zrobimy. Także narzucenie ograniczeń emisji CO2 dla takich krajów jak Polska jest pozbawione sensu gdy taki moloch jak Chiny będzie dalej truł na potęgę. A zanieczyszczenia nie znają granic. Kolejna rzecz to że o ochronie środowiska mówi bogaty mieszczuch celebryta, jeżdżący limuzynami, latający samolotami i będący swoistym symbolem konsumpcyjnego stylu życia bo i czym innym jest fabryka snów jak nie wielkim biznesem? Dokument słaby, banalny i bez znaczenia. Jedynym jaśniejącym punktem jest rozmowa z kobietą z Indii która zaorała Leo twierdząc że USA jest największym trucicielem bo jest największa konsumpcja a skoro tak to niech najpierw USA da przykład reszcie świata zamiast pouczać innych pustymi frazesami. Marsjanin Elon Musk jak zwykle rozwija technologię która ma mu pomóc w kolonizacji Marsa a jego technologie są raczej mrzonką dla zwykłego zjadacza chleba. To co ekologiczne zazwyczaj jest drogie. Obama działa puszczaniem bąków a spec od pseudo duchowości papież Franciszek radzi że ta planeta jest naszym domem. A już myślałem że nasz dom jest nie z tego świata.
Kolejny element tej układanki to i tak postępujące zmiany na tej planecie. Ta planeta miała już jakieś kilkanaście epok lodowcowych, ciągłe ruchy kontynentów, kiedyś podobno był super kontynent Pangea, dziennie ginie bezpowrotnie ileś tam gatunków roślin i zwierząt, około 500 czynnych wulkanów. A jaką ilość pyłu i gazu jest w stanie wyrzucić z siebie taki wulkan i jaki to ma wpływ na środowisko? Przy tym wszystkim nadużyciem jest mówienie że tylko człowiek ma wpływ na jakieś zmiany na tej planecie. Te zmiany zachodziłyby i tak bez nas. Jeśli w przyszłości będą się kurczyć surowce i zabraknie żywności to będzie wynik tego że na tej planecie jest za dużo ludzi i nie jest w stanie nas wyżywić, osiągnęliśmy optimum konsumpcji a nie że to wynik efektu cieplarnianego. Efekt cieplarniany może być tylko zjawiskiem który ukaże ten osiągnięty przez ludzkość optimum konsumpcji a nawet stosunkowo niewielkie zmniejszeni zasobów być może spowodowanych zmianami klimatycznymi doprowadzi do głodu.
Tak więc to obłudny dokument z kolejnym po Bono celebrytą który ma uspokoić sumienia możnych tego świata i reszty aspirującej do bogactwa ludzkości. Więc możemy dalej truć i wycinać lasy bo mamy Leo, on nas uratuje. Dziękuję.

Wulkany? nie no owszem,taka jedna erupcja wyrzuca miliony CO 2 ton w atmosferę,łącząc to z innymi erupcjami na planecie i wybierając największe oszacowanie naukowe,wychodziłoby 500 milionów ton wulkanicznego CO 2 rocznie.
Brzmi jakby to było dużo? :D tyle że to mniej niż 2% 30 miliardów ton CO 2 który my wypuszczamy co roku,no i zabawna rzecz,zmierzony wzrost CO 2 w atmosferze zgadza się ze znaną ilością którą wypuszczamy poprzez spalanie węgla,ropy i gazu. Wulkaniczny CO 2 ma unikalny ślad,jest odrobinę cięższy niż ten który my produkujemy
przez spalanie paliw kopalnianych.Mozemy więc określić róznice między nimi gdy zbadamy je na poziomie atomowym. Jest to jasne że zwiększony poziom CO 2 w powietrzu nie jest z wulkanów. Ponadto zaobserwowane ocieplenie zgadza się z oszacowaniem zaobserwowanych wzrostów poziomów dwutlenku węgla. Dowody są silne,a nasze odciski są wszedzie.

Ok więc jak nie wulkany to może spytasz a może Słońce? NIE,też nie Słońce.Od dekad monitorujemy Słońce i produkcja energii jest taka sama. Ponadto Ziemia ociepla się bardziej w nocy niż w dzień,i bardziej zimą niż latem. Tak właśnie działa ocieplenie spowodowane efektem cieplarnianym. Przeciwieństwo tego co robi energia słoneczna.Jest w pełni oczywistym że zmieniamy klimat.
Słońce NIE jest problemem.

Charles David Keeling odkrył nagły wzrost poziomów CO 2,niespotykany w historii ludzkości który trwa do dziś.Ta porażająca różnica między poziomami CO2,które istniały za czasów powstania rolnictwa i cywilizacji,Ziemia nie widziała takich poziomów od trzech milionów lat. Skąd możemy być pewni? Dowody są zapisane w wodzie.
Ziemia ma dokładny pamiętnik zapisany w dawnych opadach śniegu. Klimatolodzy wywiercili lód z głębin lodowców Grendlandii i Antarktydy,warstwy lodu zatrzymały w sobie antyczne powietrze. Możemy przeczytać nieprzerwany zapis atmosfery Ziemi który sięga aż 800,000 lat wstecz. W tym czasie ilość CO 2 nigdy nie przekroczyła 0.0003 procenta aż do czasu XX wieku,
I od tego czasu stale się podnosi.Jest go teraz 40% więcej niż za czasów rewolucji przemysłowej.Paląc węgiel,ropę i gaz,nasza cywilizacja wypuszcza dwutlenek węgla szybciej niż Ziemia jest go w stanie wchłonąć więc CO 2 zaczyna składować się w atmosferze,a co za tym idzie planeta się ogrzewa.
Światło ze Słońca dociera na powierzchnię,Ziemia wchłania większość tej energii,która ogrzewa Ziemię i sprawia że powierzchnia lśni w podczerwieni. Lecz dwutlenek węgla w atmosferze wchłania większość wychodzącego ciepła,wysyłając sporo z powrotem na powierzchnię.
To ogrzewa planetę. Tym jest efekt cieplarniany. Podstawa fizyki,księgowanie przepływu energii.Nie ma w tym nic kontrowersyjnego. Gdybyśmy nie mieli dwutlenku węgla w atmosferze Ziemia byłaby wielką śnieżką a nas by tu nie było.
Odrobina efektu cieplarnianego to dobra rzecz,lecz spory może zdestabilizować klimat i zniszczyć nasz sposób życia.

użytkownik usunięty
JohnyMarX

Co do argumentu że Słońce nie jest problemem. Na podstawie źródła eioba.pl to słońce jest głównym katalizatorem zmian klimatycznych. Sama określona ilość plam na słońcu spowodowała małą epokę lodowcową na ziemi i to bez ingerencji człowieka. Im więcej plam na słońcu tym większa ilość promieniowania kosmicznego dociera do ziemi a to powoduje jonizację atomów powietrza a to powoduje skraplanie się i tworzenie chmur a im więcej tych chmur tym cieplej na ziemi bo ciepło zostaje przez nie zatrzymywane.
http://www.eioba.pl/a/26uv/ocieplenie-klimatu-mit-obalony




Można w linku przeczytać o różnych badanach różnych naukowców na przestrzeni lat, co wychodzi?

"Zgodność między wynikami analiz korzystających z różnorodnych metod badań jest godna uwagi. Każda z prac wykazała, że na przestrzeni ostatnich 100-150 lat ludzie odpowiadają za co najmniej połowę obserwowanego ocieplenia, a większość oszacowań wskazuje na wartość w przedziale 75-90% (Rysunek 2). W ciągu ostatnich 25-65 lat , według każdego z artykułów, wkład człowieka to nie mniej niż 98%, a większość mówi o wkładzie zdecydowanie ponad 100%, ponieważ łącznie czynniki naturalne w ostatnich dziesięcioleciach według wyników badań powodują ochłodzenie (Rys. 3,4).

Dodatkowo w każdej z prac i w każdym rozpatrywanym przedziale czasu, dwa największe czynniki wpływające na wzrost temperatury globu związane były z działalnością człowieka. Pierwszy to gazy cieplarniane, a drugi to emitowane przez ludzi aerozole. Jest to niebezpieczna sytuacja, bo gdy oczyszczamy powietrze z pyłów i zmniejszamy emisje SO2, ich chłodzący efekt będzie zanikać, co ujawni część ocieplenia związanego z efektem cieplarnianym, maskowanego teraz przez efekty aerozolowe. Zauważmy, że nie we wszystkich pracach tak samo podzielono zjawiska (np nie wszystkie rozważały czynniki naturalne inne niż słoneczne i wulkaniczne). Dlatego na Rysunku 2 i kolejnych, niektórych pasków nie ma.

W okresie między 1910 i 1940 rokiem , obserwowano okres ocieplenia, który spowodowała głównie rosnąca aktywność słoneczna i długi okres niskiej aktywności wulkanów, z pewnym udziałem zjawisk antropogenicznych. Jednak od lat 60. aktywność Słońca spadała, wulkanizm był umiarkowany, a ENSO nie miało wielkiego wypadkowego wpływu na globalne temperatury. Tymczasem gazów cieplarnianych ciągle przybywało i stały się przeważającą przyczyną zmian temperatury powierzchni Ziemi, co pokazują rysunki 3 i 4.

Szeroki wybów metod statystycznych i fizycznych doprowadził do tego samego wniosku: działalność ludzi jest najważniejszą przyczyną obserwowanego globalnego ocieplenia, szczególnie w ostatnich 50 latach. Te MOCNE DOWODY NAUKOWE to powód, dla którego panuje zgoda pośród specjalistów, że głównym sprawcą globalnego ocieplenia jest CZŁOWIEK .

Również najnowszy, V raport IPCC stwierdza, że jest niezwykle prawdopodobne (czyli z prawdopodobieństwem przekraczającym 95%), że to człowiek w sposób dominujący wpłynął na obserwowane od połowy XX wieku ocieplenie"


Tutaj też możemy zobaczyć wykresy i przeczytać


"Już na pierwszy rzut oka widać, że zmiany aktywności Słońca bardzo dobrze korespondują ze zmianami temperatury na Ziemi. Zarówno "średniowieczne ocieplenie klimatu" w IX-XIII wieku, jak i "mała epoka lodowcowa" w XV - XVIII wieku oraz ocieplenie w XX wieku są skorelowane z aktywnością Słońca. Również jeśli spojrzeć na wykres ujmujący łącznie temperaturę, aktywność słoneczną i zawartość dwutlenku węgla w atmosferze w przeciągu ostatnich 150 lat, znowu widać bardzo dobrą korelację pomiędzy zmianami aktywności Słońca i temperaturą. Tu sceptycy mają rację - klimatem Ziemi, na przestrzeni stuleci, sterował dopływ energii ze Słońca.

Ale tylko do czasu. Wzrost temperatury do końca lat 50-tych XX wieku można wyjaśnić wzrostem aktywności Słońca. Jednak od tego czasu jego aktywność maleje, a temperatura mimo to coraz szybciej wzrasta. Tak więc aktywność Słońca przez wieki sterowała klimatem Ziemi, ale od około 50 lat klimat zaczęły kształtować również inne czynniki, w szczególności wyższa koncentracja gazów cieplarnianych w atmosferze. Wszelkie podkreślenia wcześniejszej korelacji pomiędzy aktywnością słoneczną, a temperaturą Ziemi jedynie uwypuklają fakt, że ta korelacja znikła w latach ‘60 XX wieku"

Tutaj też warto zajrzeć

Jak czytamy pod wyjaśnieniami ostatniego obrazka:

"Olbrzymia masa wody w oceanach charakteryzuje się wielką bezwładnością termiczną. Oceany mogą zmieniać swoją temperaturę, ale będzie to trwać dziesiątki i setki lat. W przeciągu kilku lat temperatura oceanów pozostanie praktycznie niezmieniona. Co innego na lądzie, szczególnie z dala od łagodzących zmiany temperatury zbiorników wodnych. Nad lądem efekt szklarniowy może bez większych przeszkód wpływać na temperaturę powierzchni Ziemi. Najlepszym przykładem są tu centralne, odległe od oceanów, obszary Azji. W tych rejonach temperatura w przeciągu ostatnich 30 lat wzrosła nie o ułamek stopnia, lecz o ~2°C, czyli znacznie bardziej, niż średnia. Ponieważ masa lądowa na półkuli północnej jest znacznie większa, niż na półkuli południowej, tam też wpływ gazów cieplarnianych objawia się najwyraźniej i tam ocieplenie jest wyraźniejsze.
Temperatura znacząco zmieniła się również w Arktyce, na dalekiej północy. Podniesienie się temperatury oznacza topnienie śniegu i jego mniejszą powierzchnię. Odsłonięta gleba pochłania więcej światła i wyświeca je w podczerwieni, którą z kolei pochłaniają gazy cieplarniane. W wyniku tego temperatura rośnie jeszcze bardziej, topi się jeszcze więcej śniegu, ziemia rozgrzewa się jeszcze bardziej. Efekt nakręca się, powodując gwałtowny wzrost temperatury.
Skoro wzrost zawartości CO2 w atmosferze w tym okresie z 330 do 380 cząsteczek na milion spowodował podniesienie się temperatury nad lądami o ~2°C, to czy taki właśnie jest wpływ gazów cieplarnianych?
Niekonieczni, po pierwsze nawet w centralnych rejonach Azji temperatura powietrza nie pozostaje oderwana od temperatury kontrolowanej przez zajmujące ¾ powierzchni Ziemi oceany, a po drugie, podnoszącemu temperaturę planety wpływowi dwutlenku węgla i innych gazów cieplarnianych towarzyszy ograniczanie temperatury przez wyrzucane podczas spalania paliw kopalnych do atmosfery aerozole. Stanowią onę jądra kondensacji dla pary wodnej i powodują powstawanie odbijających światło chmur, co z kolei powoduje spadek temperatury. Ponadto unoszące się w powietrzu drobiny wpływają na klimat także bezpośrednio, odbijając lub pochłaniając promieniowanie. Według oszacowań, ochładzający efekt emitowanych przez człowieka do atmosfery aerozoli aktualnie niweluje 30-40% ocieplenia pochodzącego od wyemitowanych przez człowieka gazów cieplarnianych.
Biorąc to pod uwagę, można oszacować, że obecny wpływ gazów cieplarnianych na naszą planetę to ~3°C. Stopniowo oceany będą dążyć do stanu równowagi, podnosząc swoją temperaturę, a nasze postępy w eliminowaniu zanieczyszczeń powinny prowadzić do dalszej redukcji emisji aerozoli atmosferycznych. Tak więc, gdybyśmy nawet „zamrozili” poziom CO2 w atmosferze na dzisiejszym poziomie, i tak temperatura Ziemi rosłaby nadal do poziomu 2-3°C wyższego, niż obecnie"

JohnyMarX

Kurdę,lipny ten filmweb,musiałem usunąć linki do artykułów żeby moja wypowiedź się pojawiła :O

Tu spróbuje zamieścić po kolei ze spacjami w linkach:

Dupa też nie działa.

JohnyMarX

To tak spróbuj poszukać:

Naukaoklimacie KROPKA PL,fakty i mity,mit-wzrost-srednich-temperatur-na-swiecie-wynika-z-przyczyn-naturalnych.

ziemianarozdrozu KROPKA PL ,/encyklopedia,wplyw slonca na zmiany temperatury ziemi

klimatdlaziemi KROPKA PL /index.php?id=112&idi=0&lng=)

użytkownik usunięty
JohnyMarX

Myślenie że człowiek może wpływać na klimat świadomie lub nie to przejaw pychy. Ciekawy wywiad.
http://www.rp.pl/artykul/230987-Czlowiek-nie-ma-nic-do-klimatu-.html#ap-1
Plus niezdecydowanie nawet tych co w to wierzą.
Najpierw piszą że zwiększona aktywność trzęsień ziemi jest następstwem zmian klimatycznych po czym piszą.
"Trzęsienie można było jednak przewidzieć. Same Himalaje są w końcu rezultatem trwającego od milionów lat „przepychania się” dwóch kontynentalnych płyt, a zagrożenie wisi nad regionem od 700 lat."
http://www.newsweek.pl/nauka/trzesienie-ziemi-w-nepalu-to-dopiero-poczatek,artyk uly,362173,1.html
Płyty tektoniczne i tak się ruszają, klimat i tak się zmienia a jak pisze ten profesor kolejna mała epoka lodowcowa może się już rozpocząć od 2020 a wielka za jakieś od 50-500 lat. To jest nieuniknione jak ruchy tektoniczne, powodzie i trzęsienia ziemi. Wiele gatunków zwierząt na ziemi i tak zginie. Tak to działa. Być może zadaniem człowieka jest unicestwienie słoni jak zginęły mamuty. Być może po to natura stworzyła gatunek ludzki. I jeszcze jak pisał ten profesor największy wpływ na środowisko było już podczas powiększania się gospodarstw rolnych i powierzchni pól uprawnych a nie przemysłu. Inni twierdzą że najwięcej trują nie kominy fabryk a zwierzęta hodowlane robiące kupy. Było to nawet poruszane w tym dokumencie. W takim razie mamy zrezygnować z hodowli zwierząt i rozpocząć głodówkę? Bo pierdzą i wydzielają gazy cieplarniane?

"Myślenie że człowiek może wpływać na klimat świadomie lub nie to przejaw pychy"

Nie,to przejaw badań naukowych i DOWODÓW,to co wyżej napisałem i podałem(w tym wyraźne statystki pokazujące CO I w JAKIM STOPNIU WPŁYWA,z podziałem na czynniki naturalne i wpływ ludzki) mówi samo za siebie.Proponuje odstawić teorie spiskowe i zainwestować w zdrowy rozsądek i umiejętność logicznego myślenia jak i w tym przypadku czytania ze zrozumieniem.Wpływ produkowanego PRZEZ NAS CO2 widać jak na dłoni.

użytkownik usunięty
JohnyMarX

Zakładając że nawet masz rację to co z tego wynika? Nic. Tak jak pisałem już wyżej ludzie musieliby ograniczyć konsumpcję i całkowicie przejść na alternatywne źródła energii a żadne państwo wysokorozwinięte aspirujące do dominującego globalnie mocarstwa sobie na to nie pozwoli. Więc cała ta gadka ma tylko uspokoić nasze sumienia. Jedyną jasną stroną tego dokumentu była ta kobieta z Indii która powiedziała jak jest, reszta to było takie pustosłowie i populistyczne hasełka. Po drugie zakładając że nawet gdyby te mocarstwa stały się pro eko a poszłaby za nimi reszta świata to i tak jestem pewien że tych zmian klimatycznych nie da się już cofnąć, he he ani powstrzymać. Więc tak czy inaczej i tak taka Wenecja za 100 lat będzie już prawdopodobnie tylko wspomnieniem.

Rzeczywiscie tutaj moge sie zgodzic :).
Mimo ostrzegania i halasu w tej sprawie ostatecznie gowno sie robi w tej sprawie.
Takze mamy postawy hipokryzji. My jako gatunek ludzki dazymy do samozaglady.
Predzej zabijemy siebie nawzajem niz zrobi to natura wedlug mnie.

użytkownik usunięty
JohnyMarX

Moim zdaniem unicestwienie życia na tej planecie jest naszym zadaniem. I tego właśnie chce natura, ostatecznego samounicestwienia przy naszej pomocy. Po co natura w ogóle pozwoliła na pojawienie się tak inteligentnego i samoświadomego gatunku jakim jest człowiek, zdolnego w toku rozwoju stworzyć broń masowej zagłady zdolną zniszczyć całe życie na planecie? Być może natura po to właśnie nas stworzyła abyśmy w toku rozwoju doszli do tego momentu. Przecież w naturze każdy organizm ma jakąś funkcję, gdy gatunki okazują się zbędne, nie przystosowane to ulegają zagładzie. Tak mogło być z dinozaurami. Człowiek jest najdoskonalszym dziełem natury a mogącym ją zniszczyć. Przypadek?

Ciekawe przemyślenia,sam czasem sobie lubię pomyśleć nad naszą egzystencją,oczywiście sporo osób może powiedzieć ze wszystko dzieje się losowo,nie ma żadnego planu. Można sobie ogólnie zadać pytanie po co istnieje życie i jak się ono ma w kosmosie,znaczy czy wszystko to jest jednym wielkim organizmem funkcjonującym w "symbiozie"?

użytkownik usunięty
JohnyMarX

Właśnie pomyśleć. Może tylko umysł szuka jakiegoś planu. Także moja teoria samobójstwa natury poprzez ludzkość może być tylko kolejną próbą wytłumaczenia sensu wszystkiego co jest bardzo satysfakcjonujące dla umysłu. Może gdybyśmy spojrzeli na wszystko poza umysłem to wtedy zrobiłoby się jasne bo umysł tylko gmatwa i przecież może stanowić równie dobrze przeszkodę do prawdy a nie drogę do prawdy. Dla umysłu najwygodniejsze jest gdy coś ma początek i koniec oraz jakiś sens. A co jeśli wszechświat nigdy nie miał początku i nie ma żadnego uporządkowanego planu? Jeśli wyłączymy umysł to nie ma ani dobra ani zła, nie ma początku ani końca, nie ma celu, nie można nawet powiedzieć że coś jest różnorodnością żyjącą w symbiozie. To jest dopiero eksperyment. Nie tylko nie można powiedzieć że jesteśmy kimkolwiek ale nawet czymkolwiek. Tak samo zegarek nie wskazuje czasu, nie nazywa się zegarkiem, wskazówki na liczbach nic nie znaczą.

"Dla umysłu najwygodniejsze jest gdy coś ma początek i koniec oraz jakiś sens"

Dokładnie.I tak się śmiejąc trochę,pewnie wszyscy jesteśmy w symulacji ala Matrix,jesteśmy simami :D.
A co sądzisz o teorii wieloświatów?
Też się zastanawiam skoro według tej teorii wszechświaty są niczym bańki ciasno ułożone obok siebie,to pytanie w czym te bańki miejsce zajmują,w innej przestrzeni?

Albo czy też czasem zastanawiasz się czemu twoja świadomość "obudziła" się akurat w tym ciele,w tej rodzinie,w tym mieście,w tym państwie,na tym kontynencie,na tej planecie?

Wiem że takie snucie i zastanawianie się nie ma sensu w sumie,bo nie poznam odpowiedzi i powinienem się zająć raczej chwilą obecną,tym co jest teraz,ale jestem wyjątkowo ciekawy,przechadzam się z psem wieczorami i patrze w niebo rozmyślając co tam jest,jakie sekrety życia są ukryte itd xD infantylne przemyślenia.

użytkownik usunięty
JohnyMarX

Te bański są ciekawe tylko jak to wykorzystać skoro naukowcy nie są pewni czy komercyjne loty wokół księżyca są do zrealizowania przy obecnej technologii. To oczywiście odnośnie najnowszych pomysłów Elona Muska. Ludzie ostatnio też pdjarali się gwiazdą TRAPPIST-1 i krążącymi wokół niej egzoplanetami. Niestety te 40 lat świetlnych to przepaść nie do pokonania. Nie wiem po co w ogóle szukać jakiegoś życia w kosmosie i planet do zamieszkania skoro jesteśmy tu przywiązani do tej planety jak pies do budy. A jeszcze niech ci Muskowi turyści zginą podczas swoich księżycowych wojaży, plany podboju Marsa spalą na panewce na wiele kolejnych lat.
Przypadek, czysty przypadek. Z 200 milionów plemników wygrał akurat jeden i dostał się do jajeczka. Najsilniejszy co dowodzi że w naturze liczy się jakość, przekazanie jak najlepszych genów. I to ukształtowało mnie tym kim jestem, potem jeszcze wychowanie. Jestem zaprogramowany jak roboty w serialu Westworld, cokolwiek zrobię to będzie to program a nie moja wolna wola. Moja tożsamość to wspomnienia, to wszystko co utrzymuje mnie w przekonaniu że jestem jakąś indywidualną jednostką z własną historią.

Do podróży kosmicznych rzeczywiście nam daleko i to bardzo,o takich będzie można bardziej pomarzyć jak loty na księżyc staną się codziennością że już o Marsie nie wspominając,będziemy potrzebować niezłej technologii,nasze ciała i umysły na chwilą obecną nie radziłyby sobie z długimi podróżami.
O znalezieniu życia też można sobie marzyć,jak gdzieś blisko są jacyś inteligentni i lepiej zaawansowani kosmici to musimy na nich czekać,na sygnały też nie mamy co liczyć bo wiadomo,jak je otrzymujemy to sa o lata przestarzałe.
Fajnie byłoby się urodzić w erze lotów w kosmos,dobrze by było jakby reinkarnacja istniała xD albo może nasza świadomość po śmierci przeskakuje do innego wszechświata.

użytkownik usunięty
JohnyMarX

Doszedłem do podobnych wniosków. Jesteśmy organizmami tak ukształtowanymi jak środowisko zewnętrzne w którym żyjemy. Oczywisty przykład to jaśniejszy kolor skóry w chłodniejszych strefach klimatycznych a ciemniejszy w gorętszych ale też sama budowa ciała. Wystarczy porównać budowę ciała Azjaty z Afrykańczykiem. Więc jesteśmy stworzeni głównie do życia w takim środowisku a nie innym. Jeśli marzą nam się dalekie podróże kosmiczne to potrzebujemy takiej technologii która potrafiłaby nam stworzyć warunki podobne jak na ziemi. Jednak to nie wszystko, jeśli chcemy zasiedlać inne planety to musimy też znaleźć planety o warunkach życia zbliżonych do ziemskich. I tu jest kolejny problem bo uważam że drugiej takiej planety jak ziemia nie ma. Ta różnorodność w naturze każe przypuszczać również że jest cała masa innych egzoplanet których nawet jeszcze nie odkryliśmy i części być może nigdy nie odkryjemy ale nigdy to nie będzie taka planeta jak ziemia, zawsze będą jakieś różnice. Bliźniak ziemi jest bardzo mało prawdopodobny. Więc idąc dalej uważam że we wszechświecie prawdopodobnie życie jest powszechne, jednak te formy życia bardzo różnią się od tego życia ziemskiego. Wystarczy zresztą jak już wyżej pisałem porównać jak rasy gatunku ludzkiego są różne a to przecież jeden gatunek, jedna planeta. Więc prawdopodobnie we wszechświecie są różnorodne formy życia, formy życia których nawet nie potrafimy sobie wyobrazić, być może te formy są tak inne że nie potrafimy ich dostrzec albo są tak samo jak my przywiązane do środowiska w którym żyją że nigdy się nie spotkamy.

Co do świadomości, niektórzy ludzie utrzymują że świadomość jest niezależna od materii i materia nie jest jej źródłem. Jednak są to prędzej traktaty filozoficzne nie podparte naukowymi dowodami. Przykład tego kolesia.
https://www.youtube.com/watch?v=TOo97xULP_Y
Odwieczne pytania kim/czym jestem opisane w poetycki sposób.
https://www.youtube.com/watch?v=HEZlU_qUEUs&list=PL1719FAB2B24FE76D&inde x=3
https://www.youtube.com/watch?v=puTVvlNWb0o
https://www.youtube.com/watch?v=PYnl1WjA2UA

Więc moim zdaniem odnośnie świadomości jeśli odłożymy na bok fizyczne ciało które w większości składa się z wody i jakichś minerałów, więc można powiedzieć że jest częścią natury, jestem częścią natury jak rośliny i inne zwierzęta. Odłożymy na bok również nasze iluzoryczne wyobrażenie siebie to co nas definiuje, głównie strzępki wspomnień, nasze nawyki oraz potrzeby i lęki. Zostaje nam świadomość. Gdy w taki sposób pytam się kim/czym właściwie to ja jestem? To mam wrażenie że nie mam żadnego kontaktu z naturą, nie czuję się częścią natury pomimo że mam ciało fizyczne które faktycznie jest częścią natury. Patrząc na ocean jak na jednym z tych filmików to nie mam poczucia bliskości z tym, więzi, nie czuję że to chce odwzajemniać wobec mnie cokolwiek. Nie ma też czegoś co jasno by określało to mnie, to ja. Jest wiele rzeczy co mnie określa ale nic co jasno by określiło mnie, to moje jestestwo, to są tylko slogany, wiele haseł które łączę żeby ostatecznie powiedzieć kim jestem. Więc idąc dalej tym tokiem nie jestem wszystkim, nie jestem częścią jakichś organizmów żyjących w symbiozie, nie jestem też bogiem jak twierdzą to niektórzy buddyści, nie mam też duszy jak twierdzą chrześcijanie bo to tylko część mnie a ja odkładam na bok wszystko co tworzy mnie. Więc nie jestem czymś określonym, czymś co ma jakieś granice, nie jestem jednak też wszystkim, nie jestem oceanem ani drzewem:) Patrząc na ocean to wciąż patrzy to ja patrzący na ocean, nawet jeśli nie ma jasnej granicy pomiędzy mną a tym oceanem. To ja jest nieokreślone, nie jest czymś konkretnym, czymś związanym z czymkolwiek, zależnym od czegokolwiek. Mogę się mylić ale tak bym zdefiniował świadomość i to nasze prawdziwe ja po odłożeniu na bok ciało/umysłu. I po oglądaniu tych filmików. To jest bardziej filozoficzne niż naukowe a nawet na zdrowy chłopski rozum. Idąc oczywiście w przeciwnym kierunku to śmierć mózgu oznacza koniec też naszej świadomości a także że po prostu nie ma nic po śmierci.

"Więc prawdopodobnie we wszechświecie są różnorodne formy życia, formy życia których nawet nie potrafimy sobie wyobrazić, być może te formy są tak inne że nie potrafimy ich dostrzec albo są tak samo jak my przywiązane do środowiska w którym żyją że nigdy się nie spotkamy."

Też tak mi się wydaję.


"śmierć mózgu oznacza koniec też naszej świadomości a także że po prostu nie ma nic po śmierci."

I tutaj choć jestem ateistą to jednak wolałbym żeby coś było,nie potrafię sobie wyobrazić tego "nic",chociaż pewnie moment w którym zasypiamy i się rano budzimy jest podobny chociaż trwały.Mówi się że sen to siostra śmierci.
Dlatego dobrze by było jakby jakaś forma reinkarnacji (bez aspektów jak bycie dobrym czy złym za życia itd)istniała,że nasza energia/świadomość przybiera inną formę,w naturze nic się nie marnuje xD.Tak jak zastanawiałem się wyżej,czemu JA,moja świadomość została jakby przypisana akurat do tego ciała,w tej rodzinie,w tym zakątku świata.I jakby powiedzmy inny plemnik wygrał wyścig to czy wciąż mimo różnic fizycznych(w tym płci) byłbym ja? z moją świadomością?

użytkownik usunięty
JohnyMarX

Według mojej teorii nie ma tak naprawdę naszego ja czyli bez względu na to gdzie byśmy się urodzili i bez względu jakie różnice na poziomie ciało umysłu z tego by wynikały to i tak nie ma konkretnej osoby jako takiej. Świadomość nie należy do konkretnej osoby i nie ma cech indywidualnych więc na tym poziomie jesteśmy identyczni. To że wydaje nam się że jesteśmy indywidualną jednostką wynika z tego że w myślach wyobrażamy sobie nasze indywidualne ja z zaletami i wadami, własną historyjką do opowiedzenia. Indywidualna jednostka też myśli że jest odrębną od otaczającego ją świata. Jednak z punktu samej świadomości nie ma wyraźnej odrębności od ciała, umysłu i świata zewnętrznego. Nie doświadczamy tego całego doświadczenia przez jakąś szybę, przykładowo nie możemy wziąć w ręce tego co widzimy i odrzucić i spojrzeć jako indywidualna jednostka z boku. A skoro nie da się tego oddzielić to nie ma między poznającym a poznanym wyraźnych granic. Więc ani nie umrze indywidualna jednostka a nie urodzi się przy założeniu reinkarnacji jakaś nowa indywidualna jednostka przy oczywistych różnicach na poziomie ciało umysłu. Co do tych różnic uważam że są niezależne od nas, tak jak ciało starzeje się niezależnie od nas tak my nie mamy wpływu na to kim jesteśmy, jest to co miało być, nawet jeśli będziemy chcieli coś zmieniać radykalnie w naszym życiu to będzie to właśnie to co ma być.

użytkownik usunięty

Więc gdy mamy już rozróżnione nasze prawdziwe ja od ja indywidualnego a ty pytasz się czy gdyby była reinkarnacja to udałoby ci się zachować twoje ja indywidualne, więc ja odpowiadam. Moim zdaniem nie, nie uratowałbyś swojego ja indywidualnego i byłbyś kompletnie inną osobą.

ocenił(a) film na 7

"Myślenie że człowiek może wpływać na klimat świadomie lub nie to przejaw pychy. Ciekawy wywiad." , a dalej piszesz "Moim zdaniem unicestwienie życia na tej planecie jest naszym zadaniem". Czyli rozumiem, że wywiad ciekawy ale się z nim nie zgadzasz?

użytkownik usunięty
Zielinsky

Chodziło mi pewnie o to że te samoistne procesy zachodzące w przyrodzie mają główny wpływ na zachodzące zmiany na planecie. Taka epoka lodowcowa, czy ludzie mieli na to jakikolwiek wpływ? Te procesy zachodzą naturalnie na które człowiek nie ma dużego a być może nawet żadnego wpływu. A mówienie o tym jest głownie efektem prowadzonej polityki "ekoterroryzmu".
Tak uważam ze naszym ostatecznym celem jako ludzkości jest zniszczenie życia na ten planecie ale poprzez broń masowego rażenia, mamy przecież tysiące głowic zdolnych zniszczyć życie na tej planecie. Moim zdaniem nie należy jednak tej zagłady rozpatrywać w kategoriach zła bo przecież i tak wszyscy umrzemy. A gdy nie będzie już ciał to nie będzie też i śmierci. W duchowości nazywa się to nawet uwolnieniem świadomości ze świata form swoją drogą.

ocenił(a) film na 7

Dlatego w sumie pozostaje się cieszyć, że taka ludzka jemioła wyginie i będzie spokój.

ocenił(a) film na 9

Przyszedł Trump i powiedział "I don't believe it"...

użytkownik usunięty
Scrach

Jeszcze tylko cytatu Grety Thunberg brakuje i zaraz się popłaczę.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones