I z takim nastawieniem należy "Czyngis Chana" oglądać. Nie będą wtedy przeszkadzać nierealistyczne i niekiedy nie do końca logiczne zdarzenia.
Film ma oczywiście swoje wady, do których można zaliczyć osadzenie mało wyrazistego aktora w głównej roli, jednostajną narrację (praktycznie brak punktów kulminacyjnych), luki w fabule. Brakowało np. wytłumaczenia w jaki sposób Tamudżyn zdobywa sobie taką popularność i posłuch wśród mongolskich ludów, skoro gołym okiem widać, że jest to typ kompletnie pozbawiony charyzmy. Co innego Dżamuka... Na pochwałę zasługują natomiast rzadkiej urody zdjęcia i muzyka.
Ogólnie o klasę lepszy od "Katynia", więc na 6/10 zasługuje.