Film to kalka japońskiego obrazu "Pulse" młodego Kurosawy, pod każdym względem od niego gorsza. Fatalne aktorstwo, efekciarski montaż, komiczne efekty specjalne, hałaśliwe i nachalne efekty dźwiękowe, które mają za zadanie straszyć, gdy inne środki zawodzą (i faktycznie - jak wnioskuję z obserwacji własnej i lektury komentarzy - niektóre koty się boją). Pamiętne "straszne" zdjęcie bohatera rozsyłane po internecie do złudzenia zaś przypomina mi moją własną fotkę, zrobioną na ponoć najwęższej ulicy w Europie. Ktoś może powiedzieć, że film Kurosawy jest nudny i prawie wcale nie ma w nim akcji, ale wolę już szlachetną i klimatyczną nudę od hałaśliwej tandety.