Twórcy musieli się nieźle bawić. Ja chwilami tez.
Pan "ciemna stronie mocy" był przezabawny. Ciekawe po jakiemu on gadał? W finale uśmiała się do łez!
Niezła parodia.
Dobra rada: oglądać pomijając wszystkie sceny, gdzie występuje glówny bohater i jego wybranka, czyli przeskakując więcej niż połowę filmu.
Wtedy dopiero widać mistrzowstwo najwyraźniej.