Jaki wyciągnęliście morał? Do jakich refleksji zmusił Was ten film?
Na szybko po seansie:
Według mnie ta historia pokazuje, że lepiej nie szukać szczęścia w miłości, bo często życie zmusza nas do samotności. Musimy nauczyć się żyć sami ze sobą. Zdaje się, że główna bohaterka była zagubiona, nie mogła odnaleźć siebie. Stąd te wszystkie fascynacje miłosne, ich zakończenia.
Od dawna uważam, że aby mieć prawdziwą i dojrzałą relację trzeba pobyć samemu, poznać siebie, swoje potrzeby itd. Ale w przypadku Dalidy problem tkwił też w toksycznym środowisku w ktorym była, pierwsz mąż widział w niej przede wszystkim piosenkarkę, nie wiem czemu z Sobieskim nie wyszło, potem ten piosenkarz - słaby psychicznie, romans ze studentem i w końcu alchemik. No nie miała szczęścia w miłości choć usilnie go suzkała.