Jeden z najsłabszych szwedzkich filmów, jakie widziałem, ale pod egidą Netflixa wszystko można zepsuć. Ani to o tożsamości drag queen, ani o żałobie, ani w sumie o spełnianiu marzeń, bo wszystko bohaterce układa się jak w idealnym wyciskaczu łez i trochę groteskowo brzmią w całym tym sztucznym spektaklu jej słowa o życiu, w którym nie dostajemy zwykle tego, co chcemy. Banalny, pełen uproszczeń, fatalnie zagrany (kilka scen naiwnych i wyjątkowo sztucznych). Pióra i kostiumy prezentują się chyba najlepiej. Do szybkiego zapomnienia.
Początek całkiem niezły, a w połowie jakby nagle reżyserce zabrakło pomysłu i szybko chciała zakończyć kręcenie. Nie wiem, czy końcówkę ktoś źle zmontował ale nagle Dylan z babcią w garderobie, jakis taniec na scenie i napisy?
Mam odmienna opinie. Mi i mojemu PRZYJACIELOWI podobał się. Oby takich więcej na NETFLIX i nie tylko.
Podbijam. Totalnie nie przemyślany scenariusz, mimo że sam film miał potencjał. Może gdyby wszystko było lepiej przemyślane? Takto mamy troche o mamie, trochę o tacie, troche o Verze, troche o Tommym... Nic konkretnego nie zostało rozwinięte, Dylan sobie poskakała i kurtyna.
Mogli się skupić stricte o Draq bez wciskania bezsensownego wątku z Verą czy tym typem pomagającym w sklepie :V
Szkoda