PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=490164}
6,4 3 722
oceny
6,4 10 1 3722
Darwin. Miłość i ewolucja
powrót do forum filmu Darwin. Miłość i ewolucja

everything

ocenił(a) film na 8

Mniej więcej dwa lata temu po raz pierwszy usłyszałem soundtrack do tego filmu. Zaskoczył, zaczarował, zachwycił mnie od
pierwszych sekund, od pierwszych zasłyszanych nut. I choć chwilami odrobinę za bardzo przypominał mi on również ukochaną
muzykę do "Osady" Jamesa Newtona Howarda, stał się od razu jedną z moich ulubionych ścieżek dźwiękowych - może właśnie
po części dlatego. Ten genialny soundtrack był podstawowym powodem dla którego sięgnąłem po film Jona Amiela. Gdyby nie
ta przejmująca muzyka, pewnie nawet nie zwróciłbym na niego uwagi. Po seansie mogę powiedzieć, że to właśnie muzyka
Christophera Younga stworzyła ten obraz, to ona jest jego głównym budulcem. Soundtrack ten jest bez wątpienia jednym z
najpiękniejszych jakie słyszałem w swoim życiu i jest on zdecydowanie lepszy niż sam film. Piękno w najczystszym wydaniu,
niebywała doskonałość. Delikatny, zwiewny, magiczny, przepełniony emocjami, błyskawicznie zapadający w pamięć, perfekcyjnie
budujący atmosferę, przenoszący uczucia bohaterów na dźwięki i wyczuwalne emocje. Nieprawdopodobnie smutny, ale
jednocześnie jakby radosny, chwilami rozrywający serce. Tak przepełniony emocjami, że bardziej się juz chyba nie da. Bez
wątpienia gdyby nie muzyka, nie byłoby również samego filmu, lub byłby on jedynie bladym cieniem swojego obecnego kształtu.

"Creation" (nie zamierzam używać idiotycznego polskiego tytułu) to interesująca historia, przepływająca między różnymi czasami,
chwilami niezauważalnie przemieszczająca się z przeszłości w teraźniejszość i znów do niej powracająca. Raz dane jest nam
widzieć młodego Charlesa Darwina, gdy rozpoczyna pisanie swojego wielkiego dzieła, raz spoglądamy na niego, gdy jest już dużo
starszy, zaczyna się coraz gorzej czuć i ma problemy z ukończeniem swojej książki. Prócz tej podróży między czasami, dochodzą
również wspomnienia bohatera, pojawiające się mu przed oczami wyobrażenia, oraz niezwykle wyraźne sny, które miewa.
Początkowo przez taką konstrukcję tego obrazu, ma się wrażenie przesytu, chaosu, ale z czasem te kolejne obrazy zaczynają się
łączyć, tworzyć jedną, bardzo spójną całość. Całość zachwycającą się naturą, każdym żywym stworzeniem stąpającym po Ziemi.
Tym co nas otacza, tym niezwykłym, żyjącym cyklem, wzajemnymi zależnościami, zachwycającą złożonością. „Creation” to jednak
przede wszystkim obraz, w niezwykle emocjonalny sposób mówiący, o tęsknocie, o niemożności poradzenia sobie ze stratą, z
żalem, ze śmiercią niezwykle bliskiej osoby. O dwóch drogach na pogodzenie się: religijnej i tej całkowicie odrzucającej istnienie
siły wyższej. Tej, którą wybrał bohater, uciekając w naukę, zrywając z religią, po przeżyciu pewnej straszliwej tragedii.

Co ciekawe najważniejsza w tym obrazie, i najbardziej wysunięta na pierwszy plan, jest historia niesamowicie silnej więzi ojca i
najstarszej córki, która tak jak on jest typem naukowca, która wierzy w jego opowieści, jest zafascynowana światem, organizmami,
życiem samym w sobie, która uwielbia słuchać przeróżne historie jakie on jej opowiada. Historia chwilami niebywale
wzruszająca, chwytająca za serce (hydroterapia, końcowa opowieść o małpce). Produkcja ta nie zgłębia za to samej teorii
Darwina, nie ukazuje w szczegółach jak ona powstawała, nie wgłębia się w prace, jakie musiał on poczynić przygotowując się do
jej stworzenia, oraz późniejszego spisania. Nie ukazuje również tego jak zareagowało później na nią środowisko naukowe i
społeczeństwo. Praca nad książką dzieje się jakby obok, jakby zupełnie przy okazji. Dla reżysera zdecydowanie ważniejsze są
relacje bohatera z córką i to one przede wszystkim napędzają ten film. Stąd też krótkie słowo wstępne, jakie pojawia się podczas
napisów początkowych, mówiące o tym, że film ten opowiada historię powstania dzieła "O powstaniu gatunków" z 1859 roku, jest
odrobinę mylący i niepotrzebnie ukierunkowuje naszą uwagę na inne tory. Dlatego pierwsza połowa tego obrazu wydaje się być tu
jakby nie na temat. Ale taka nie jest, bo nie dzieło samo w sobie jest tu ważne, a bohaterowie i to, przez co przeszli w czasie jego
tworzenia.

Przy okazji, ale też również jakby gdzieś obok, wplątywane są tu rozważania na temat nauki i wiary. Bo Darwin jakiego portretuje
reżyser, zdaje sobie sprawę jak jego teorie wpłyną na świat, jakie mogą wyniknąć z nich konsekwencje, jak bardzo zaburzą one
ustalony porządek rzeczy. Zastanawia się więc czy może, jak sam mówi, pozwolić sobie na taką całkowitą przebudowę łodzi, na
której płynie cały świat włącznie z nim. Obawia sie bowiem czy jego teorie nie pozbawią wiary, miłości i harmonii jaka teoretycznie
panuje na świecie. Reżyser ukazuje rozdarcie bohatera, jego wahania, wątpliwości jakie miewa, zastanawiając się nieustannie
czy ogłoszenie teorii ma sens. Bo jako naukowiec widzi coś oczywistego, co stoi jednak w sprzeczności z prawionymi naukami, z
którymi on sam również wyrósł, a jego spostrzeżenia na temat natury, świata stoją w poprzek nich. I ten niejako sprzeciw, na który
ma się zdecydować go męczy, nie jest pewny czy jest na niego gotowy. Domyśla się jakie będą jego konsekwencje, bo widzi jak
na jeszcze nie zapisane ale już głoszone teorie, reaguje zaprzyjaźniony pastor, oraz wierząca żona. Wszystkie jego myśli, obawy,
które go nachodzą, unaocznione są tu najczęściej w postaci snów jakie miewa, lub rozmów jakie odbywa z najstarszą córką.
Świetnie odegranych rozmów.

8/10

milczacy

hej, ja dziś tu trafiłem , ponieważ usłyszałem soundtrack do tego filmu- piękny,
doadaje go do playlisty gdzie jest: wszystko Hansa Zimmera a także The Last Man z The Fountain, oraz Una Mattina z Intouchables, pozdrawiam

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones