Cóż, mieszanki Sci-Fi z fantasy zawsze są ciężkie do przełknięcia. Zazwyczaj powodem takiego stanu rzeczy jest szwankująca, albo wręcz niesprawna część naukowa. Tak też jest w przypadku Daybreakers. Ale jeśli przymkniemy oczy na wszystkie głupoty, jakie się w filmie pojawiają, to okaże się, że wcale nie jest tak źle. Świetny montaż, niezłe efekty i przede wszystkim obsada. Hawke oraz Neill to geniusze kina Sci-Fi, Dafoe natomiast jest ozdobą każdego filmu. I szkoda tylko, że w rolę Frankie Daltona zamiast Dormana nie wcielił się ktoś, kogo Michael momentami bardzo przypominał. Być może nawet się na nim wzorował. O kim mowa? O kolejnym (obok Ethana) młodym geniuszu kina Sci-Fi, czyli Jude Law. Z nim obsada byłaby kompletna, idealna. A tak jest 'tylko' genialna ;) 7/10