Industrialne wampiry, czyli Shinya Tsukamoto w fazie początkowej swej twórczości. Chłopak ze słupem wysokiego napięcia na plecach zostaje przeniesiony w przyszłość, gdzie wampiry budują bombę mającą na celu zasłonić słońce i pogrążyć Ziemię w wiecznych ciemnościach. Nasz bohater musi stawić im czoła.
Od razu widać tu styl Tsukamoto, najbardziej przypomina on tu późniejszą drugą część "Tetsuo" (przypominałby bardziej pierwszą, gdyby nie był w kolorze). Nie jest jeszcze tak dobrze jak w jego kolejnych filmach będzie, to wciąż zalążki jego stylu. Zdjęcia są rozbiegane i chaotyczne, muzyka nie zawsze dobra (właściwie to w większości słaba, oprócz jednego industrialnego motywu, który i tak straciłby na swej wartości podczas słuchania poza filmem). Fabuła nazbyt prosta, a całość staje się, mimo krótkiego czasu trwania (ok. 45 min.) nieco nużąca. Wszystko to jest włożone w mocno industrialny sos, z elementami komedii i lekkiego gore - taki kiczowaty, cyber-punkowy miszmasz, który warto obejrzeć raczej z ciekawości, jak wyglądał Tsukamoto na początku niż z innych względów.