Po obejrzeniu filmy Michael Clayton, myslalem ze nie mozna zrobic filmu bardziej przegadanego. Pozostawalem w takim przeswiadczeni do obejrzenia filmu "Dobry agent".Wiem ze sa ludzie czytajacy ta sama ksiazke kilka razy, tak samo jak ludzie mogacy obejrzec film 3.,4. raz zeby go zrozumiec. No coz, prafrazujac- o postawach sie nie dyskutuje;)
Co do tego filmu to mozna go bylo zrobic tak:
Siedzi jeden koles przy stole i moowi - ten John to szpieg. A drugi na to -tylko ze ten szpieg John jest nam potrzebny zeby zrobic z niego szpiega.
Wszystko tu zrobione strasznie plytko. Mysle ze kluczowy koncowy moment filmu o milosci syna, zostal zrobiony z braku pomyslu na konice. Po prostu de niro zasnal podczas filmu a po obudzeniu nie pamietal co bylo powiedziane, wiec zrobil troche melodramatu.
Gdyby nie gra aktorow, niestety filmu nie daloby sie obejrzec.
Przykre, ale de niro zakpil z widza (m.in swoim kalectwem w filmie, po jaka jasna cholere to bylo skoro nic wiecej nie wiemy). Pewnie z pol roku siedzial i smial sie z nas.
Nie polecam aczkolwiek szanuje inne opinie;-)