PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=33328}
7,7 61 302
oceny
7,7 10 1 61302
7,9 30
ocen krytyków
Dogville
powrót do forum filmu Dogville

Do zapadłem dziury na końcu świata, jaką jest miasteczko Dogville przybywa tajemnicza kobieta. Kim jest? Jaką skrywa tajemnicę? Mieszkańcy wiedzą tylko tyle, że ma na imię Grace i że znalazła się u nich w związku z jakąś strzelaniną. Czy była ofiarą czy też sprawcą, tego nikt nie wie. Nieufna hermetyczna społeczność przyjmuje jednak "na próbę" kobietę, bardziej, by przed samymi sobą pokazać, że nie są okrutnymi i nieczułymi na niedolę innych ludźmi. Grace jednak szybko zdobywa przychylność innych. Jest miła, dobra, przyjacielska, pokorna i otwarta. Choć nie mówi o swojej przeszłości, nie kryje przed nikim swoich słabości. Widząc w tych ludziach kwintesencję dobra, szczodrobliwości, gościnności i to w obliczu własnej nędzy oddaje się na ich łaskę i niełaskę, czując się całkowicie bezpiecznie. I rzeczywiście, Dogville - choć biedne - wydaje się być rajem na ziemi.
Sielanka nie trwa jednak długo. Stopniowo ludzie zaczynają rozumieć, że oddając się na ich łaskę, licząc na ich dobroć, Grace postawiła się w bardzo niekorzystnej dla siebie pozycji. Otóż okazuje się, że jest ona poszukiwana, za jej znalezienie oferowana jest nagroda. Grace nie chce być odnaleziona, chce pozostać w Dogville. Jej strach przed odnalezieniem jest jej największą słabością, jej życie znalazło się w rękach małej społeczności. Powoli, z początku niezauważalnie, a potem już coraz bardziej otwarcie, mieszkańcy zaczynają wykorzystywać władzę, jaką mają nad Grace. Zgodnie z pragmatycznym protestanckim podejściem, które każe wykorzystywać nadarzające się okazje, wykorzystują Grace, aby ułatwić sobie życie. Grace pokornie godzi się na wszystko, co tylko pobudza ludzi do coraz gorszych czynów. Zostaje zniewolona, wykorzystana fizycznie i psychicznie. Staje się kozłem ofiarnym, na którym koncentrują się i na którego zrzuca się winę za wszystkie własne słabości. Początkowo zwyczajna społeczność z drobnymi przywarami, staje się coraz bardziej zwierzęca i zaborcza. Jednocześnie pozostając ślepa na swoje zachowania, a wszystko zwalając na obcą.

Ten film można traktować, jako krytykę amerykańskiego społeczeństwa. Scena końcowej narady, gdy jedna z osób mówi do Toma - ostatniego obrońcy Grace - "Jesteś z nami czy przeciwko nam?" jest najlepszą krytyką polityki Busha jaką do tej pory widziałem. Ostra, prosta i trafiająca w samo sedno. Jednak postrzeganie "Dogville" jako po prostu krytyki społeczeństwa amerykańskiego, które tak bardzo dumne jest ze swoich osiedlowych, małomiasteczkowych wspólnot, których gloryfikacją był chociażby "Przystanek Alaska", jest moim zdaniem olbrzymi ograniczenie.
Trier zrobił film uniwersalny i tworząc go sięgnął do źródeł współczesnej zachodniej cywilizacji, czyli do Biblii. Film aż prosi się o porównanie z historią Sodomy. Grace staje się w tej sytuacji aniołem Boga, który trafia do małe społeczności w poszukiwaniu gościnności, dobroci, przyjaźni i miłości, a więc cech jak najbardziej pożądanych przez Boga. I tak jak aniołowie w biblijnej opowieści, tak i ona styka się z twardą rzeczywistością, w której ludzie niczym drapieżniki rzucą się na słabszych, za nic mając boże przykazania. Grace jest więc starotestamentową postacią Anioła Sprawiedliwości i tak jak w przypadku Sodomy, tak i w przypadku Dogville los mieszkańców jest przesądzony. Grace jednak nosi w sobie też cechy mesjanistyczne. Jest przecież córką tego wszechpotężnego pana i władcy. Jest dobra i miłosierna... jednak film Triera nie jest opowieścią nowotestamentową. W tym filmie nie ma miejsca na miłosierdzie, choć jest jego pełno. W tym filmie Bóg jest Sprawiedliwością, a Jego wyroki mogą być okrutne. Mesjasz nie przebacza ukrzyżowania, lecz sprowadza anioły zemsty i dokonuje się jego (jej) wola.
Tak odczytywany film Triera jest uniwersalną przestrogą skierowaną do ludzi. Jest surową, oprawioną w ramy umowności przypowieścią, w której nie ważne jest to gdzie się historia dzieje, lecz to jak się w niej ludzie do siebie odnoszą. Obraz Triera jest niezwykle prawdziwym obrazem tego, jak ludzie traktują słabszych od siebie, jak zachowują się, kiedy w ich rękach znajduje się władza nad życiem i śmiercią innych ludzi. To okrutny obraz ludzkiej kondycji. Musi jednak być takim, gdyż jest to ostrzeżenie. Trier wyraźnie zdaje się wołać do ludzi o opamiętanie, bowiem Bóg może się ludźmi tak rozczarować, że na miłosierdzie miejsca nie zostanie. W końcu Potom raz był, dlaczego nie miałby się powtórzyć. "Dogville" to ostra konfrontacja z tym, na co nie chcemy zazwyczaj patrzeć. Zdziera z ludzi maski samouwielbienia i przekonania o własnej dobroci i pokazuje ileż hipokryzji i zwierzęcej drapieżności się za tym wszystkim kryje.
Najbardziej przejmujący jest jednak nie sam film, lecz fotografie przy napisach końcowych, którym towarzyszy lekka muzyczka. To ostatni gwóźdź do trumny.

Trier okazał się raz jeszcze świetnym obserwatorem i zręcznym reżyserem. Pomysł teatralnej umowności, który przed obejrzeniem film trochę mnie odstręczał, okazał się strzałem w dziesiątkę. Do tego aktorzy, którzy dają z siebie naprawdę wiele.
Dla mnie "Dogville" to najlepszy film Triera. Absolutne mistrzostwo, choć paradoksalnie jest to film, który najmniej z Trierem mi się kojarzy.

użytkownik usunięty
torne

Bible
Dzięki za taką właśnie interpretację. Sądziłam, że będę w moim rozszyfrowaniu nowatorska, a tu się akurat nieco pokryło. Odsyłam do mojego komentarza: "Sodoma"...

użytkownik usunięty
torne

W tonacji dis-moll
Rzecz w tym, że Grace tak naprawdę nie przejawia słabości. Nawet Tom potrafi dostrzec moc drzemiącą w Grace. Zdobywa się wręcz na przyznanie, że jest silniejsza od niego i wcale nie brzmi to nieprawdopodobnie, mimo że Grace leży akurat na łóżku półżywa niemalże z wycieńczenia.

Grace nie czuje się też ani przez chwilę bezpiecznie (czy bezpiecznie czuł się Jezus w Jerozolimie? Miał misję do spełnienia - więcej nic). W każdym dogodnym momencie gotowa jest do poddania pod głosowanie swojego prawa przebywania w DOGVILLE. I wcale nie widać po niej - mimo "dowodów przyjaźni" złożonych w jej tobołku - że pragnie wśród tych nowo zdobytych "przychylnych" jej osób za wszelką cenę tkwić. Oczywiście odlicza dźwięki dzwonu, ale i bez rozczarowania oddala się w stronę gór, kiedy okazuje się, że jednego dźwięku przez dłuższą chwilę zabrakło.

Zasadniczo Grace początkowo ma się bardzo na baczności. Wcale nie ufa DOGVILLE. A już na pewno nie marzy o zassaniu jej przez osadę.

Kolejna prawda jest taka, że Grace wcale nie musi się przed nikim kryć. Podjęła wyzwanie, chce coś udowodnić. Próbę realizacji swojego planu może w zasadzie przeprowadzić w dowolnym miejscu na ziemi. Może też odejść w każdej chwili. Nie robi tego, bo trudno jej przed samą sobą przyznać, że jej starania zawiodły.

Nikt nie strzelał do Grace. Były to co najwyżej strzały ostrzegawcze.

Grace wykorzystuje okazję, jaka w danej chwili zostaje stworzona dzięki potrzebie Toma na zilustrowanie jego kolejnej idei mającej "uzdrowić" miasteczko. Być może dlatego właśnie Grace wybiera DOGVILLE, bo dzięki intencjom Toma dostrzega furtkę, którą może się przemknąć w świat ludzi.

Wcale nie potrzebuje ich miłości (podkreśla to dobitnie parokrotnie). To Tom nakłania ją do zdobywania serc. Grace jako Anioł w sensie dosłownym nie potrzebuje jeszcze więcej miłości - sama jej ma bowiem w nadmiarze.

Plan Grace, polegający na udowodnieniu, że choć jeden z mieszkańców Ziemi jest sprawiedliwy, spełza na niczym. Czyż nie podobny wydźwięk ma targowanie się Abrahama z Bogiem przed zagładą Sodomy?

Takim Sprawiedliwym miał szansę stać się nawet Ben - mimo jego braku dumy z cotygodniowych wizyt u panny Laury. Myślę, że nawet na to właśnie liczyła Grace - że chociaż on jeden, pozornie najmarniejszy, nie przyda jej imieniu przedrostka "dis".

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones