Bo co jest najbardziej zaskakujące w tym filmie? Grace ucieka do Dogville przed bandytami, znajduje schronienie u jego mieszkańców, a raczej pozorne schronienie, bo w rzeczywistości mieszkańcy wioski traktują ją coraz gorzej i gorzej, nieustannie przesuwając granice, posuwając się do czynów wręcz nieludzkich, w ostateczności degradując kobietę do rangi nie człowieka, ale przedmiotu. Jak okropny los czekał Grace z rąk gangsterów, skoro wolała zamiast niego godzić się na tak skrajne upodlenie? Co ją zmusiło do podjęcia decyzji o kontynuowaniu takiego życia?
Nic, ona takie życie wybrała. I to jest klucz to zrozumienia co reżyser chciał nam przekazać - ona takie życie wybrała. Dlaczego? Bo wierzyła, że ludzie są dobrzy, że ona jest dobra, a ci, którzy czynią źle, robią to, ponieważ pobłądzili albo zostali do tego zmuszeni przez innych albo przez okoliczności. Końcówka filmu weryfikuje jednak to przekonanie - po wszystkich tych przeżyciach bohaterka dochodzi do wniosku, że jest inaczej, że ludzie wcale nie są dobrzy i ona też taką nie jest. Dobro zostaje skompromitowane, zło zwycięża. I tak samo jak oni krzywdzili ją, ona postanowiła skrzywdzić ich, dokładnie tak samo, z takim samym okrucieństwem, stosując do Very tą samą metodę, jaką ona zastosowała, aby ukarać Grace. Wszystko staje się jasne jak płomienie pochłaniające Dogville - człowiek jest z natury zły.
Dogville w swoim przekazie bardzo przypomina mi film Luisa Banuela pt Viridiana, który też zrobił na mnie ogromne wrażenie. Tam również mamy do czynienia z zakonnicą, która twierdzi, że ludzie są z natury dobrzy, tylko sytuacja życiowa często zmusza ich do czynienia zła. W rezultacie w odziedziczonej po wuju willi zakłada przytułek dla ubogich i żebraków, wierząc, że dając im godne warunki życia i możliwość zapracowania na własne utrzymanie, porzucą żebracki proceder i wyjdą na prostą. Okazuje się jednak inaczej i ostatecznie dobro znów zostaje skompromitowane, a kobieta zmienia swój pogląd na świat, porzucając habit, wiarę i ideały.
Oba te filmy stanowią dla nas gorzką lekcję o innych i o nas samych, ale chyba potrzebną. Bulwersują, zmuszają do myślenia i zastanowienia się nad sobą. Jak powiedział jeden z bohaterów - historia ta jest wspaniałą ilustracją - zachowajmy ją więc w pamięci i pilnujmy się, aby to, co widzieliśmy na ekranie, pozostało tylko tam, jako anty-bajka i nie znalazło odbicia w prawdziwym świecie i w nas samych