No właśnie. Wszystko jest. Zapierająca dech pierwsza scena, praca kamery, gra światłocieniem. Jest dobre aktorstwo i gwiazdy. Marlena - Lola Lola 30 lat później, dla niej samej lektura obowiązkowa.
A jednak czegoś brakuje. Moim zdaniem zabrakło ciekawego scenariusza. Wells robi co może, ale cóż z tego. Ten film po prostu w warstwie fabularnej przynudza.

Wątek samego zamachu sknocony. Była okazja, aby pobawić się z widzem. Zmarnowana. Rozwiązanie wyciągnięte z kapelusza.
Sprawa podrzucania dowodów - duży potencjał, ale niestety znów niewykorzystany.
Samo zakończenie - Hollywood pełną gębą, niestety.

W warstwie wizualnej - arcydzieło, ale niestety nie wciąga.

"W warstwie wizualnej - arcydzieło, ale niestety nie wciąga." - dokładnie.
Pierwsze 30 minut to istne nudy...zastanawiałem się czy go wyłączyć mimo genialnych pierwszych ujęć. Na domiar złego postać tego całego "wujka" to jakiś klaun - postać komiczna wzbudzająca skojarzenia raczej z cyrkiem aniżeli z jakimiś lokalnym "mafiozem" . Psuje to film. Niby taki spokojny "listonosz dzwoni dwa razy" (46r) pod wieloma wzgledami jest gorszy od tego dzieła, ale jednak oglądałem go z o wiele większym zainteresowaniem.

Kpiną jest to że nie rozumiesz że są różni ludzie.

Bo być może spotykają się z wersją zmontowaną pod dyktando wytwórni,a nie tą zrobioną wedle wskazówek Wellesa w roku 1998.Bo wersja wytwórni sprawia autentyczne wrażenie,że to kiepski kawałek filmu

Czy nota 8,8 dla Wellsa to za dużo ? Co cię tak oburza ?

Po co te emocje. Gdyby większość miała oceniać na niebotycznym poziomie to by raczej oznaczało, że to film prawie dla wszystkich jak hamburger czy spaghetti. Tymczasem to co nazywamy sztuką często nie jest dla mas. Ocena 7.6/10 na standardy FW to sporo, podobnie obecna ocena Welles'a na poziomie 8.9/10. Jeżeli tak to przeżywasz to opuść FW. Obywatel Kane ma tutaj pozycję w drugiej setce w TOP 500.

Obejrzałam, oceniłam na 7, pod względem wizualnym majstersztyk, wybrane sceny - oryginalne i zapadające w pamięć, ale całość jakoś nie kleiła się razem, przejścia akcji jak dla mnie za szybkie, brak napięcia, postaci jakieś groteskowe, bez głębi, źle się to oglądało, jak dla mnie. Gdyby to był zbiór zdjęć, to owszem, pięknie.

Ojejku jaki ja jestem wyrafinowany bo doceniam sztukę nie dla mas, bo przecież coś co podoba się masą nie może być sztuką hihihi taki chochlik ;) Przerost formy nad treścią.

Nie zgadzam się. Film ten w swojej treści wiele przekazuje choćby metody pracy policji czy traktowanie przez policję amerykańską latynosów, nie mówiąc już o psychologii Hanka. Przecież to postać barzo głęboka. Facet popadł w manię po stracie żony, na siłę chce łapać przestępców by niejako siebie rozgrzeszyć, że mógł posadzić na krześle mordercę swej ukochanej, miał go na widelcu a nic nie zrobił tego. To postać fatalna. Ostatnie słowa jego przyjaciółki (Dietrich) są tego wymownym podsumowaniem :"He was some kind of a man. What does it matter what you say about people?"
jak i symboliczne ostatnie sceny z jego udziałem, przywodziły mi na myśl Piłata i Pijanego anioła Kurosawy.

no bo jak komuś się może nie podobać coś co mnie się podoba...