Chyba najlepszy i najpoważniejszy film Roberta Lynna. Fabuła luźno oparta na historii Hawley'a Harvey'a Crippena, straconego w 1910 roku z zabójstwo żony. Kilka faktów historii zmieniono, ale w sumie istota historii pozostała podobna do rzeczywistej. Tyle, że rzeczywista budzi pewne kontrowersje odnośnie winy Crippena. A tutaj natomiast przedstawiono swoisty kompromis w tej kwestii... Realizacja jest sprawna, nie mam tu nic do zarzucenia, oglądamy proces sądowy na przemian z retrospekcjami, a odpowiedzi na kilka niedopowiedzeń poznajemy dopiero pod koniec. Aktorsko film wypada świetnie, zwłaszcza Donald Pleasence, w jednej z niewielu głównych ról w jego karierze, ale Samantha Eggar jako ofiara męża również sprawdza się doskonale. Dla zainteresowanych historią, oraz dla fanów konwencji rzecz godna uwagi. Co ciekawe, jak widać na uroczym plakacie, film grano u nas w kinach.