PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=419050}

Droga

The Road
7,1 76 618
ocen
7,1 10 1 76618
6,8 21
ocen krytyków
Droga
powrót do forum filmu Droga

Wrażenia

ocenił(a) film na 9

Książkę przeczytałem kilka miesięcy temu. Jestem właśnie świeżo po obejrzeniu filmu i ani trochę mnie nie zawiódł. W dzisiejszych czasach taki rozwój wydarzeń jest bardzo prawdopodobny. Szkoda tylko, że ze względu na tak fatalny sposób dystrybucji ten film przemknie przez nasz kraj niezauważony. Z czystym sercem daję solidną 9.

ocenił(a) film na 4
elvis1977

Co złego widzisz w dystrybucji filmu w Polsce? O ile dobrze wiem to w Polsce Oprah Book Club nie działa, a to był główny motor marketingowy tego filmu w USA.

ocenił(a) film na 9
Wujek_Sylwek

U nas z marszu wydano film na dvd, rezygnując z planowanej premiery kinowej. Dystrybuowane w ten sposób filmy (amerykańskie) zwykle okazują się tanimi produkcyjniakami. Takie jest oczywiście tylko moje zdanie. A szkoda by było żeby film o tak niewątpliwie ważnej tematyce miał przejść u nas niezauważony.

ocenił(a) film na 4
elvis1977

No bo ten film to jest produkcyjniak. Nakręcony do wyciśnięcia dodatkowych dolarów z książki rekomendowanej przez Oprah Winfrey. Gziekolwiek poza USA, w krajach gdzie Oprah Winfrey nie jest wielką postacią telewizyjną, ten film nie ma szans na zwrócenie pieniędzy za wynajęcie kina.

Tematyka może i ciekawa, ale nie ten scenariusz, nie ten film i nie ta produkcja.

Moim zdaniem dystrybutorzy zadziałali bardzo racjonalni: bez wsparcia kogoś kalibru Oprah Winfrey ta książka i ten film jest niczym szczególnym, a może nawet poniżej średniej.

Mnie to tylko szkoda Viggo, który musiał wziąć ponad roczny urlop, bo praca w tym zgniocie kosztowała go tyle zdrowia.

ocenił(a) film na 9
Wujek_Sylwek

Człowieku, skąd ty się urwałeś?

ocenił(a) film na 4
zatracony

Ten IP-geolokator, którego używa Filmweb, lokalizuje mnie całkiem dobrze.

ocenił(a) film na 9
Wujek_Sylwek

Ciekawe podejście.

Cormac McCarthy jest uznanym pisarzem, nawet bez rekomendacji Oprah jego książka zyskałaby uznanie.

Ten film nie jest produkcyjniakiem. Produkcyjniakami są produkcje typu "Pojutrze", czy "Wodny świat" ("Jetem legendą" nie widziałem, nie oceniam). To całkiem fajne widowiska, októrych się zapomina. "Droga" to zupełnie inna bajka. Jest to niezwykle sugestywna wizja świata dotkniętego kataklizmem będącym przyczyną bliżej niesprecyzowanego konfliktu.
Jak wiadomo taka tematyka jest w dzisiejszch czasach bardzo aktualna. Reżyser pokazuje cały brud i nędzę z jaką muszą radzić sobie bohaterowie dokładnie tak jak opisał ją McCarthy. Bardzo dobrze, że uniknięto typowego dla większosci amerykańskich produkcji patosu. Twórcy nie boją się pokazać upadku człowieczeństwa, a w jego konsekwencji kanibalizmu. Jeżeli koniec świata ma kiedyś nastąpić, ta wersja jest niestety najbardziej prawdopodobna. W takich właśnie czasach żyjemy.

Co do Viggo... Do tej pory we wszystkich filmach, jakie widziałem z jego udziałem wciąż miałem wrażenie, że jest tym samym Aragornem z "Władcy pierścieni". Po "Drodze" całkowicie zmieniam zdanie. Razem z chłopcem stworzyli fantastyczny duet.

ocenił(a) film na 4
elvis1977

Być może, że nie zrozumiałem dobrze słowa "produkcyjniak". Ale obawiam się, że Ty też nie koniecznie wiesz o czym piszesz podając Waterworld jako przykład filmu "prosto-na-dvd".

Książka może i zyskała uznanie bez Oprah, ale film na pewno nie, a o marketingu filmu tutaj piszemy.

Podoba mi się Twoje użycie zwrotu "bliżej niesprecyzowane." To jest najkrótsza znana mi recenzja zarówno książki jak i filmu. Wszystko jest niejasne i otwarte na wzajemnie sprzeczne interpretacje. Niektórzy mogą odbierać to jako "sugestywne". Jeśli komuś takie proto-religijne alegorie o "niesieniu ognia" w czymś w życiu pomagają, to ja nie chcę im odbierać ich nowo znalezionej wiary.

Dla całej reszty film jest tak słaby, że nawet nie można nazwać go złym. Bo żeby był zły to musiał by mieć wyraziste postaci i zdarzenia.

A że takie rozmydlenie ostrości innym odpowiada? Może potrzebowali mydła, żeby wypłukać coś z fałdów swoich dusz? Nie mnie oceniać innych widzów, ja wolę bawić się w ocenianie filmów.

ocenił(a) film na 9
Wujek_Sylwek

Fakt, trochę się z tym "Waterworldem" zagalopowałem. Produkcyjniakami nazywam wszystkie efekciarskie widowiska, które zapewniają co najwyżej przyjemne spędzenie czasu, ale po seansie natychmiast się o nich zapomina.

Jakoś nie miałem aspiracji do napisania recenzji. Chciałem podać argumenty, zgodnie z którymi nie uważam tego filmu za produkcyjniak. Pierwszy raz jestem na tym forum - następnym razem może pójdzie lepiej:)

"Dla całej reszty film jest słaby"- ok, Tobie się nie podobało. Nie znaczy to, że reszta jest tego samego zdania. Chyba, ze błędnie zrozumiałem Twoją wypowiedź (w co wątpię)

ocenił(a) film na 9
elvis1977

Ten film nie miał wyrazistych postaci?

ocenił(a) film na 9
elvis1977

Mamy tu ojca, człowieka tęskniącego za światem, który został utracony, gotowego zrobić wszystko by chronić jedyną ocalałą przy życiu bliską mu osobę. Mamy matkę, która traci wszelkie złudzenia, mamy wychowane w tym okropnym świecie dziecko, wciąż wierzące w istnienie dobra.
Rozpisałbym się trochę bardziej na ten temat, ale na dzień dzisiejszy gaszę kompa.

ocenił(a) film na 8
elvis1977

Świetny film. Okropnie dołujący i cholernie ciężki. Bardzo dobre kino które niestety mimo wspaniale dawkowanego napięcia nie ustrzegło się podobnych do siebie wątków powielających jakiś schemat w rezultacie czego odczułem znużenie niestety.
Jednak kilka razy zaskakujące zwroty akcji i poczucie beznadziejnej sytuacji bohaterów powodowało nieustanny niepokój i ciekawość.
Brakowało mi mimo wszystko jakiejś grubej akcji wieńczącej obraz. Film polecam bo to kawal dobrej roboty. Przywiązanie autorów do niektórych detali bardzo cieszy. 8+/10 Aktorstwo pierwsza klasa. wszystkim Oscary!

ocenił(a) film na 4
elvis1977

Zamiast pisać więcej, poczytaj więcej komentarzy w tutejszej dyskuscji na temat tego filmu. Zobacz ile ludzi poszukuje odpowiedzi na proste pytania, na które powinien był odpowiedzieć dobrze zrobiony film: ile lat ma dzieciak, na co chory jest ojciec, co się stało z matką.

Ty sobie to wszystko powyżej dopowiedziałeś i jesteś szczęśliwy. Ja takich chwytów nie lubię. Z powodzeniem można by było ten film przeedytować i wstawić w środek wielu innych filmów apokaliptycznych. Chociażby "Monsters", gdzie facet opiekuje się dziewczyną, prowadzi ją na północ a nie na południe, i dokładnie wiadomo ile tysięcy dolarów dostanie jak ją wreszcze doprowadzi na miejsce.

Tobie mogą nie przeszkadzać tandetne chwyty montażowe: suwak z nasyceniem koloru na mikserze wizji w dół -> nastrój smutny. Podkręcamy nasycenie kolorów w górę -> nastrój radosny. Mnie to okropnie razi swoim tandeciarstwem.

Ta scena w schronie z konserwami firmy "Del Monte" ułożonymi jak na wystawie w sklepie spożywczym to dla mnie jedna z najgorszych scen tego filmu. Film był by dużo lepszy gdyby zamiast etykietek "Del Monte" skoncentrował się na określeniu wieku dzieciaka.

Albo ta scena gdzie brudni i zagłodzeni kanibale mordują czyściutką kobietę z dzieckiem uciekających w świeżo wypranych ubraniach. Ja nie lubię jak ktoś mi taką amatorszczyzną daje po oczach. Już prędzej uwieżę w gadającego psa jak na filmie "A Boy and his dog."

ocenił(a) film na 10
Wujek_Sylwek

wybacz przyjacielu za wybiórczość ale w twoim poście przykuło jedno uwagę, produkty firmy Del Monte. co za różnica czy Del Monte czy Pudliszki polskie. nawet za ciężkiej komuny produkty miały etykietki, jeśli te produkty przeleżały w schronie 10-20-30-100 lat to nadal zachowają etykiety, może nie w super stanie ale tak właśnie będzie. Czemu tak Cię denerwuje, że nie możesz znać wieku dziecka. początek filmu to poród, później jest kilka kwestii kiedy Mały mówi do ojca że nie pamięta jak mama grała na pianinie. można wysnuć w przybliżeniu ile Mały ma lat. przecież nie będzie biegał z kalendarzem na piersiach w filmie żeby zadowolić tak wybrednego widza jakim Ty jesteś. ja osobiście nie zauważyłem wyprasowanych ciuchów u matki uciekającej przez kanibalami.

No człowieku, nawet w Mad Max The Road Warrior puszka z której jadł konserwę dla psa miała etykietkę!

ocenił(a) film na 4
elvis1977

Reszta nie musi być tego samego zdania. Ten film podobał się zdecydowanej mniejszości. Zdecydowanej większości nie podobał się, choć z różnych powodów. Jednym nie podobał się bo nuda. Inny dlatego że brakuje fajnych scen walki. Mnie się niepodobał, bo nie lubię tanich proto-religijnych moralitetów o "niosących ogień" i dlatego, że film jest przeglądem tanich chwytów i błędów rzemiosła scenopisarskiego i filmowego.

Właśnie dlatego uważam, że dystrybutorzy podjęli racjonalną decyzję. A od tego zaczął się ten wątek.

ocenił(a) film na 9
Wujek_Sylwek

Raczej z tego co widzę film ten podobał się 50% osób, które cokolwiek tu napisały. Czy budując swoją opinię na ten temat kierowałeś się wyłącznie tymi wypowiedziami? Zaglądałeś może na imdb.com albo rottentomatoes.com? Tam przykładowo opinie wszystkich użytkowników i krytyków na temat filmu osiągają zdecydowanie wysoki poziom. Skoro musisz już pisać o tym, że nie podobało się większości, nie ograniczaj się do jednego portalu. To tak na marginesie. Jak już napisałem wcześniej szanuję Twoją opinię.

Nasycone kolory to chwyt tandetny? Moim zdaniem taki element tworzy doskonały kontrast pomiędzy tym co było wcześniej, a teraźniejszością. Nie mam pojęcia jak inaczej mieliby to pokazać. To takie jakby pouczenie, abyśmy doceniali życie, które prowadzimy bo pewnego dnia wszystko może trafić szlag.

Mogliby tam sobie określić wiek tego chłopca, tylko byłoby to takie ważne dla rozwoju akcji?
Śmiertelna choroba ojca. Jeżeli tak Cię to nurtuje to walnij sobie w wyszukiwarce o pluciu krwią. Wtedy wyskoczy Ci lista stron podających choroby, których jest ono objawem.

Co do matki- to co się z nią stało pozostaje w domyśle widza. Kobieta ich pozostawiła, nie widziała sensu dalszego istnienia i odeszła. W kolejnej scenie bohater robi jej symboliczny pogrzeb.

Podsumowując. Dla mnie wszystkie pytania jakie postawiłeś nie mają wiele wspólnego z rozwojem właściwej akcji. Takie sceny można dolepić do wydania dvd. W wersji kinowej są kompletnie niepotrzebne.

Wątek zaczął się od tego, że przede wszystkim wyraziłem swoje zdanie na temat filmu. A o dystrybucji wspomniałem, ponieważ premiera kinowa była zaplanowana. Pozdrawiam:)

ocenił(a) film na 8
Wujek_Sylwek

!!! ----------- Uwaga Spoilery książki i filmu ---------!!!

Film, a przede wszystkim książka niesie piękne przesłanie, przynajmniej mi takowe rzuciło się w oczy.
Nie chodzi w niej bowiem ani o przyczyny katastrofy, ani o chorobę ojca, ani o kanibalizm, ani o wiek chłopca, ani nawet o wątek religijny ("niesienie ognia". Chociaż w jakimś sensie może?).

To co uderza, to przede wszystkim zmuszenie mnie jako widza, czy czytelnika do zastanowienia się.
Nad...
Nad tym co mamy. Nad tym, że chociażby nie wiem jak złe wydawać by nam się mogło nasze położenie. To mamy słońce mamy liście, możemy cieszyć się kolorami, jedzeniem. Ten film tak naprawdę niesie pozytywne piękne przesłanie.

Kilka moich refleksji:

Scena w książce:
Ojciec idzie z tym synem przez jakąś okolicę i przypomina sobie jak w dzieciństwie spędzał w tej okolicy radosne chwile z wujem (być może wujem Sylwkiem), jak łowił ryby, jak cieszył się słonecznym dniem i beztroskim dzieciństwem,.gdzie promienie słońca rzucające optymistyczne blaski. A potem nagły powrót do świata szarego zniszczonego, niebezpiecznego, w którym promienie są czymś zupełnie nieznanym. Okolica zostaje, chłopiec i jego dzieciństwo zostaje, ale suwaki koloru lecą wyraźnie w dół (Tak!!! i w książce to wyraźnie czuć te spadające suwaki, spadają jak jasny gwint). Chciałoby się, by chłopiec mógł chociaż poczuć cząstkę tego co przed chwilą czułeś jako czytelnik. Ale wiesz, że jest to niemożliwe wiesz, że ojciec także zdaje sobie z tego sprawę.

Scena w książce:
Jak znajdują opuszczony pociąg wsiadają do kabiny (o ile dobrze pamiętam). Ojciec próbuje przekazać jakieś informacje na temat kolei. Udaje odgłosy wydawane przez pociąg, ale ma wątpliwości; czy syn choć trochę pojmie o co chodzi? Czy poczuje to co czują niektórzy mali chłopcy na widok pociągu? Tą ekscytację? Tą ciekawość? Czy zobaczy w oczach syna ten błysk, dziecięcej radości? Chociaż przez chwilę?
Nie widzi!

Scena w książce i w filmie:
Puszka Coli. Coś tak banalnego, coś tak oczywistego. A tu mamy do czynienia być może z ostatnią puszką tego orzeźwiającego napoju. (w książce jest ciekawy komentarz w tej scenie). I te porozwalane pieniądze, otrzeźwiają, przypominają o prawdziwych wartościach. Przywodzą na myśl pewien fragment z Biblii:

"Swoje srebro porzucą na ulicach, a ich złoto stanie się plugastwem. Srebro i złoto nie zdoła ich ocalić w dzień gniewu Jahwe. Nie nasycą nim swej duszy i swych wnętrzności nie napełnią, bo były okazją do ich nieprawości." (Ezechiela 7:19, Bp)

Scena w książce i w filmie:
Dialog ze spotkanym starcem, o Bogu. Czy chłopiec jest wcielonym aniołem, skoro tak zależało mu na nakarmieniu starca? Czy jest to ostatni Bóg? Słowa starca: "Bycie w drodze z ostatnim bogiem byłoby straszne" Ta scena zmusza nas do przemyślenia. Jaki świat zostawimy tym co przyjdą po nas? Czy będzie im dane patrzeć w gwiazdy? Czy będą mogli nasycić się smakiem barw?

Scena w książce i w filmie:
Schron i wypełnione puszkami pułki - niczym w supersamie To również próba zmuszenia nas do chwilowego powrotu do naszych czasów i wywołanie w nas doceniania dla tego, czym dziś dysponujemy, jakie mamy możliwości.

Podsumowanie:
Pytania... pytania... pytania...
O człowieczeństwo... O przyszłość... O teraźniejszość...

Niektórzy podczas podróży pociągiem (lub autobusem), przesiadają się na drugą stronę, bo nie lubią, gdy razi ich słońce. Po przeczytaniu tej książki (i, lub, po obejrzeniu filmu) przestajesz ich rozumieć. Siadasz tak, by cię raziło, przymykasz oczy i cieszysz się przyjemnym ciepłem jego promieni wesoło przesiąkających przez gałęzie drzew.

Chodzisz uśmiechnięty. Uśmiechasz się do krzewów, głaszczesz pieszczotliwie liście, dotykasz delikatnie koniuszkami palców źdźbeł trawy. A widok błękitnego nieba, traktujesz jak prezent od Najwyższego JHWH, z okazji twojego istnienia. Widok rozbrykanego dzieciaka, przywołuje pamięć o własnym dzieciństwie, jak zapominałeś o całym świecie, jedyne co się liczyło... to świetna zabawa.

To może zrobić z człowiekiem ten film, a zwłaszcza ta książka - Zmienić. Zmienić na lepsze. Bardziej uczłowieczyć. Kopnąć porządnie w mózg: Człowieku co jest ważne? Co jest dla Ciebie najważniejsze? Co wolisz? Awans? Podwyżkę? Nadgodziny? Czy więcej czasu z synem, wspólne z nim wyprawy, zabawy, wygłupy, zapasy, łaskotanie, grę w piłkę? Więcej szmalu? Czy więcej chwil, ze swoją ukochaną osobą, żoną(ew mężem)? Skąd wiesz, czy "jutro"... będzie jak dziś...?

Traktuj każde dziś tak, abyś niczego nie musiał żałować jutro.
I to jest ten "ogień", który tą "Drogą" niósł mężczyzna, a dalej poniósł syn.

ocenił(a) film na 9
gww15

Dziękuję Ci za ten przepiękny, trafny komentarz:)

ocenił(a) film na 4
elvis1977

Rzeczywiście, miło się czyta logiczne argumenty, nawet jeśli przychodzi się z nimi nie zgodzić. Dziękuję obu kolegom za utrzymanie wysokiego poziomu dyskusji.

Ja się przełączę na szerszy poziom dyskusji: to okienko jest bardzo wąskie, podepnę odpowiedź pod pierwszy post wątku.

ocenił(a) film na 8
Wujek_Sylwek

Gniocie ? "Moim zdaniem dystrybutorzy zadziałali bardzo racjonalni: bez wsparcia kogoś kalibru Oprah Winfrey ta książka i ten film jest niczym szczególnym, a może nawet poniżej średniej." ? Powiedz mi kolego ile gniotów w tym czasie przewinęło się przez kina według tych idiotów od dystrybucji były warte puszczenia na ekran ?? Spójrzmy na ramówkę multikina na dzień dzisiejszy:
"Jedz, módl się kochaj" "Pirania 3D" "Red" "Street Dance 3D" " i parę bajek - oczywiście w 3D. Taki chłam puszczą, a "The Road" nie jest wart dużego ekranu ?

ocenił(a) film na 4
elvis1977

To jest kontynuacja mojej odpowiedzi na powyższe posty kolegów elvisa1977 i gww15. Chodzi mi po prostu o to, żeby okienko do pisania było szersze.

Jeszcze raz muszę wrócić do punktu wyjścia dyskusji: "ze względu na tak fatalny sposób dystrybucji ten film przemknie przez nasz kraj niezauważony." Gdyby wyciąć słowo "fatalny" wzystko było by w porządku. Zdanie ze słowem "fatalny" pokazuje, że piszący nie ma pojęcia o stronie biznesowej dystrybucji filmu a przez to podważa wszystkie swoje następne opinie.

Ja w tym wątku pełnię rolę kogoś, kto w klasycznej retoryce nazywa się "advocatus diaboli", a w tym wypadku będzie to raczej "advocatus distributori". Moją rolą nie jest przekonanie was do mojej pozycji a przekonanie was do pozaklejania dziur w waszej argumentacji. Więc do roboty:

Wiek dziecka jest ważny dlatego, że bardzo rozbiega się jego poziom rozwoju fizycznego z jego poziomem rozwoju umysłowego. Dialogi ojca z dzieckiem nie są odpowiednie do wzrostu dziecka i przez to okropnie rozpraszają. Albo trzeba się zastanawiać czy dziecko lub ojciec są niedorozwinięci umysłowo albo trzeba to jakoś na bierząco filtrować. To może być prosty błąd osoby odpowiedzialnej za obsadę filmu.

Jeśli matka popełniła samobójstwo to jest to problem dla widzów religijnych. Amoralizm matki w pewnym sensie neguje hyper-moralizm ojca.

Choroba ojca jest o tyle ważna, żeby zrozumieć czy jest on wciąż sprawny uwysłowo. Z jednej strony są sceny, które pozwalają domyślać się, że ojciec ma jakieś wykształcenie medyczne (wylicza anatomię mózgu zamiast strzelać z rewolweru) a z drugiej strony nie widać w jego zachowaniu żadnego innego sposobu racjonalnego leczenia czy chociażby łagodzenia objawów. Całkiem po prostu tak nie zachowują się lekarze, a zwłaszcza super-moralni lekarze jakim ma być ojciec.

Teraz o dwu rzeczach, których w filmie nie ma: technologii i religii. Są to ważne narzędzia, na których każda cywilizacja polega w radzeniu sobie z przeciwnościami. W zasadzie można powiedzieć, że są to fundamenty cywilizacji. A w tym filmie o tym ani mru mru.

Ja nic nie chcę nikomu odejmować z tego, co sobie doczytali i dopatrzyli w tym filmie. Ale tak dla przekory pokażę inną interpretację filmu. Jeśli:

1) jesteś nauczycielem medycyny ożenionym z nauczycielką muzyki
2) zupełnie nie masz żadnej smykałki do techniki, nie umiesz posługiwać się radiem
3) urodzi ci się dziecko z niedorozwojem umysłowym
4) nie chodzisz do kościoła ani nie należysz do żadnej wspólnoty duchowej
5) ogólnie jesteś średnio kumaty

to w wypadku globalnej katastrofy:

a) zostaniesz samotny bez wsparcia grupy
b) będziesz na samym końcu migracji "na południe" do strefy lepszych warunków
c) będziesz musiał się zadawać z różnymi wyrzutkami społeczeństwa
d) ogólnie będziesz miał przechlapane.

W Hollywood jest taki sposób robienia obraźliwych komentarzy przez dodanie przyrostka "porn". Ten film to właśnie przykład "apocalipse-porn", który odniósł względny sukces tylko dlatego, że został szeroko rozreklamowany w najpopularniejszym programie dla znudzonych gospodyń domowych.

Dziękuję za uwagę i do usłyszenia.

ocenił(a) film na 8
Wujek_Sylwek

Wiek chłopca.

W filmie ma chyba 13 lat, w książce jest młodszy. Dobór aktora do tej roli osobiście uważam za nietrafiony, należało obsadzić młodsze dziecko. Właściwy wiek to wiek z powieści. Dla treści i przesłania filmu nie ma to jednak większego znaczenia.

Czy rozwój psychiczny zawsze idzie w parze z rozwojem fizycznym? Im człowiek wyższy, tym mądrzejszy? Czy wysokie dziecko, wyglądające na około 13 lat, ale niewypowiadające się jak przeciętny 13-latek (o ile ktoś zdoła ustalić, jak wypowiada się przeciętny 13-latek), należy automatycznie uznać za umysłowo niedorozwinięte?

Sposób porozumiewania się ojca z synem nie jest wynikiem złej obsady filmu i, jak na moje oko i ucho, nic tam nie trzeba filtrować. Wypowiedzi bohaterów w filmie bywają bardzo skrótowe, często hasłowe, jednowyrazowe. Tak samo jest w książce. Taki jest styl McCarthy’ego, suchość, oszczędność, sygnalizacja. Taki sposób konstruowania świata przedstawionego. Formułowanie na tej podstawie wniosku o poziomie umysłowym bohaterów nie świadczy najlepiej o wnioskującym.

Samobójstwo matki.

Dlaczego problem dla widzów religijnych? Człowiek religijny będzie się modlił za duszę matki, która okazała się słaba, nie sprostała. Upadła, ale zasługuje na modlitwę. Tak samo jak żywi, którzy poszli dalej. Człowiek prawdziwie religijny nie potępi, bo potępić może tylko Bóg. W jakim sensie „amoralizm” matki neguje „hyper-moralizm” ojca? To rozwiń koniecznie. Przy okazji, mieszasz dwa odrębne porządki: religia i moralność. Czasami się one przenikają, a czasami nie. Miej tego świadomość, zwłaszcza, jeśli próbujesz oceniać samobójstwo człowieka w kategoriach moralnych i religijnych.

Choroba ojca.

Ojciec ciężko i spazmatycznie kaszle, najprawdopodobniej choroba płuc, może gruźlica. Ma jakieś wykształcenie medyczne, bo wylicza anatomię mózgu? Tam od razu lekarz. Może gość jest seryjnym mordercą? Trzeba ci wiedzieć, że taki np. Patrick Bateman (wygoogluj kto on) okazuje się o wiele większym znawcą ludzkiej anatomii niż pewnie niejeden dyplomowany lekarz. Powiadasz, że nie widać w zachowaniu ojca żadnego sposobu racjonalnego leczenia? Też mnie to zastanowiło, dlaczego, u diabła, ten facet nie udał się do najbliższej apteki po tussipect? Przecież każdy racjonalnie myślący człowieczyna by tak uczynił.

Że nie ma w „Drodze” technologii? W jakim sensie „technologii”? Posługujesz się ogólnikami. Np. samochody? Rzeczywiście nie jeżdżą po ulicach. Zajrzyjmy może do książki, może coś się wyjaśni: „Na autostradzie międzystanowej w oddali długie sznury zwęglonych i rdzewiejących samochodów. Odsłonięte obręcze kół osiadłe w sztywnym szarym mule stopionego ogumienia, w poczerniałych kręgach drutu. Spopielałe trupy skurczone do wielkości dziecka, siedzące na gołych sprężynach foteli. Dziesięć tysięcy marzeń zamkniętych w grobowcach ich zwęglonych serc”. Ten sam obraz pojawia się w filmie.

Że nie ma w „Drodze” religii? Bo nie występuje żaden klecha? Bo nie ma uwznioślonych kazań? Takiej religii byś chciał? Ejże. Zajrzyjmy znowu do książki (kilka luźno wybranych fragmentów):

1. „Zszedł w wąwóz krasowy – tam ukucnął i długo kaszlał. A potem ukląkł w popiele. Podniósł twarz do jaśniejącego dnia. Jesteś tam?, wyszeptał. Czy wreszcie cię zobaczę? Czy masz szyję, żebym mógł cię udusić? Czy masz serce? Bądź przeklęty na wieki, czy masz duszę? O Boże, szeptał, o Boże”.

2. „ Śnieg pada, powiedział chłopiec. Mężczyzna spojrzał w niebo. Ku ziemi przedzierał się pojedynczy szary płatek. Chłopiec złapał go w dłoń i patrzył, jak niknie niczym ostatnia hostia chrześcijaństwa?”

3. „Opuścił lornetkę, ściągnął z twarzy bawełnianą maskę i wierzchem dłoni wytarł nos, a potem znów zaczął obserować okolicę. Później po prostu siedział, trzymając w ręku lornetkę, patrząc, jak popielaty dzień gęstnieje nad ziemią. Wiedział tylko, że dziecko to jego racja bytu. Powiedział: Jeśli nie jest słowem Bożym, to Bóg nigdy nie przemówił”.

4. „Przystawał i opierał się o wózek, chłopiec szedł dalej przez chwilę, potem zatrzymywał się i oglądał do tyłu, a on podnosił wtedy załzawione oczy i widział go stojącego na drodze, patrzącego z jakiejś niewyobrażalnej przyszłości, jarzącego się na tym pustkowiu jak tabernakulum”.

Sugestywne wizje, złożone z sprostych słów. I to wszystko jest też w filmie.

Twoją „przekorną” interpretację filmu pominę. Twoje poszukiwania są rozczulające.

Nie wiem, czego jeszcze nie doczytałeś i nie zdołałeś dopatrzyć się w tym skromnym, prostym, ale mądrym obrazie (który odczytuję i interpretuję nieodłącznie razem z książką, bo tak moim zdaniem należy), ale najprawdopodobniej po prostu brakuje ci kompetencji, żeby dosięgnąć jego treści i zmierzyć się z nią, lub choćby wznieść się ponad analizę walorów technicznych dzieła, dostrzec coś więcej niż tylko „tandetne chwyty montażowe”. Miej świadomość! (Jak śpiewał Kazik.)

ocenił(a) film na 9
judge_holden

Podobała mi się ta prostota w dialogach.

Odnośnie tej nieszczęsnej choroby. Moim zdaniem w takich czasach z lekami jest tak samo jak z żywnością - brak. Nie sądzicie, że w ciągu tych kilkunastu lat wszystkie apteki zostały splądrowane? Nawet gdyby ten mężczyzna był światowej sławy lekarzem przy braku odpowiednich leków cała jego wiedza i doświadczenie na nic by się nie zdały. Jak w takiej sytuacji mógłby sie ratować? Nie mógł.

ocenił(a) film na 4
elvis1977

Z chorobą ojca to sprawa jest dość prosta do wytłumaczenia. Ja książki nie czytałem, przyjmuję więc założenie kolegi Judge Holdena, że to gruźlica płuc. I przyjmujemy Twoje założenie, że wszystkie lekarstwa już zostały splądrowane.

Nadal pozostają dwie znane od dawna możliwości: maska na twarz, zapobiegająca rozpylaniu prątków, i zwyczajne odchylanie twarzy w drugą stronę jeśli musi się być blisko nosa innej osoby. Ojcu zapewne zależałoby na tym aby nie zarazić syna swoją chorobą. Te dwa przykłady, które powyżej podałem nie wymagają jakiejś specjalistycznej wiedzy medycznej. No ale jak do głównej roli wynajmuje się Viggo Mortensena, to nie można mu pozwolić na chodzenie w masce. Mógłby chociaż odwracać twarz, gdy przytulał Kody-ego.

W podsumowaniu tego argumentu: nie chodzi o to aby spierać się jaka ta choroba była konkretnie. Chodzi o to, że ojciec nie wykazuje żadnych racjonalnych zachowań realnego pracownika medycyny. Podkreślam "realnego", żeby ktoś znowu nie próbował wspierać się w argumentacji fikcyjnymi postaciami jak Patrick Bateman. Film jest tak nakręcony, że nie można określić czy ojciec zachowuje się racjonalnie czy irracjonalnie, jest po prostu niespójny, czy tak jak Ty wcześniej napisałeś: "bliżej nieokreślony."

Z poziomem dialogów i wiekiem dziecka jest sprawa trudniejsza do wytłumaczenia. Całkowicie zgadzam się z Tobą, że proste, nieprzecwanione, dialogi są zaletą. Tutaj nastąpiło przegięcie w drugą stronę. Ja początkowo obstawiałem jako możliwe wytłumaczenie chorobę psychiczną dziecka albo ojca. Inna znana mi osoba (z doświadczeniem sądowo-procesowym) porównywała dialogi do tekstów słyszanych na procesach dzieci maltretowanych przez rodziców należących do sekt religijnych. Przy drugim oglądaniu zauważyłem scenę, gdzie dzieciak robi wyrzuty ojcu za zaglądanie do jego prywatnych rzeczy. To jest zachowanie dzieci w wieku dojrzewania lub późniejszym. Dialogi rażą nie tylko mnie, co do tego to nie powinno być większych wątpliwości.

Powtórzę siebie jeszcze raz: nie chcę negować pozytywnych emocji jakie ten film może wzbudzać. Chodzi mi tylko o to aby tego filmu nie nazywać "realistycznym" i "straconą okazją zarobienia wielkiej kasy, gdyby dystrybucja była szersza."

ocenił(a) film na 4
judge_holden

Dobrze, że kolega zechciał się włączyć do dyskusji. Mam jednak prośbę aby nie używać tzw. "straw-man arguments". Nie wiem, czy kolega używa tego świadomie czy nie. Jeśli świadomie, to ja się na to nie nabiorę. Jeśli nieświadomie, to proszę przeczytać ze zrozumieniem:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Sofizmat_rozszerzenia

Aha, I druga prośba dla wszytkich: jeśli robić jakieś porównania religijne to proszę nie mieszać prawie monolitycznego polskiego katolicyzmu z wielowyznaniowym społeczeństwem jakim jest USA i gdzie nawet chrześcijaństwo (nie katolicyzm!) jest mocno sfragmentowane.

Jakich odnośników religijnych można się było spodziewać w filmie? Najprostszych zachowań jawnie religijnych: uczenia dziecka tradycyjnych form przywitań: pochwalony, szalom, salam alejkum, i.t.d. No i oczywiście uczenia odpowiednich modlitw, które jednocześnie zawierają treści moralne. No ale to by było utrudnienie dla marketingu książki. A dla filmu było by wręcz zabójcze i dla tego nawet te drobne fragmeny zostały odfiltrowane przy robieniu scenariusza. Zamiast tego mamy proto-religijne kawałki o "niesieniu ognia," które pozwalają na szerszy marketing, także wsród ateistów i agnostyków.

Pomijanie jednego z fundamentów wszyskich cywilizacjI - religii - nie jest mocną stroną intelektualną książki. To samo z innym filarem: technologią. Dwie rzeczy przydatne po apokaliptycznej wojnie nuklearnej: radiokomunikacja i detektory promieniowania jonizującego. W sytuacji jak w tym filmie, gdzie normalna sieć energetyczna została zniszczona, nawet prymitywny telegraf iskrowy Marconiego będzie miał zasięg transoceaniczny.

Dla tych, którzy wciąż uważają film za "realistyczny": w kilka-kilkanaście lat po apokalipsie, która zwęgliła samochody na drogach i pociągi na torach, kanibale nie będą waszym głównym zmartwieniem. Filtrowanie wody przez szmaty też niewiele Wam pomoże. Martwcie się lepiej o niewidzialne promieniowanie. Znowu mam link do Wikipedi, niestety tylko po angielsku:

http://en.wikipedia.org/wiki/Kearny_Fallout_Meter

Jest to opis jak zbudować, wykalibrować i używać prosty miernik promieniowania całkowicie z dostępnych w gospodarstwach domowych i który zasilany jest elektrostatycznie przez pocieranie różnych materiałów.

Ja sobie zdaję sprawę, że moje wywody nie najpradopodobniej nie trafią do zagorzałych zwolenników Cormaca McCarthy-ego, zwłaszcza tych tak zagorzałych, że obrali za swój pseudonim na Filmweb postać z jego książki. Ci już zapewnie ostrzą sobie ząbki na film "Blood Meridian", który ukaże się w przyszłym roku. I jeśli będzie wierny oryginałowi to będzie to pełna dawka "Wild-West-violence-porn" zamiast "apocalypse-porn" i z tak samo otwartym zakończeniem.

Jest jednak nadzieja, że do wszystkich innych docieram ze swoimi wywodami.

ocenił(a) film na 10
Wujek_Sylwek

jeszcze raz pozwolę sobie na wtrącenie własnej uwagi. tak odnośnie dialogów, choroby, religii. Jak dla mnie, chłopiec który całe dzieciństwo spędził w domu otoczonym trwającą apokalipsą, jedynymi znanymi ludźmi byli jego rodzice, z czego matkę mało pamięta, to mi się wydaję że bogactwo słownictwa, kolorystyka wypowiedzi, dobór odpowiednich porównań, przysłów, anegdot jest znacząco utrudniony. wydaje mi się że nawet jakby miał 25 lat to bez pierwszych 3 lat szkoły podstawowej, jego wypowiedzi nadal byłby mocno uproszczone.
odnośnie choroby-ładnie ktoś napisał, że człowiek myślący poszedłby do apteki. niestety takowych już nie ma. domagasz się odwracania głowy i noszenia maseczki, super, tyle że wszystko dookoła jest skażone łączne z wodą, którą co jak co flirtuje zanim spożyje-to świadczy o jego racjonalnym myśleniu
religijność- w schronie dziękują ś.p. właścicielom spiżarki za te dary składając ręce w znany symbol religijny.

ps- nie wiem czy widziałeś ale pozwolę sobie raz jeszcze wrócić do konserw i produktów Del Monte, jak dla mnie mogłyby być tam i nasze polskie Pudliszki. w schronie takie produkty mogą latami leżeć i nic im się nie dzieje i wątpię aby ktokolwiek zadawał sobie tyle trudu aby zrywać etykietki z puszek bo i niby w jakim celu

ocenił(a) film na 4
llubellak

Wytłumaczę problem konserw innymi słowami.

Najniżej opłacaną osobą na planie filmowym jest Production Assistant (PA). Wykonują oni zadania, których nikt inny się nie podejmie. Prawdopodobnie na planie "Drogi" to właśnie jakiś PA dostał zadanie poustawiania puszek z konserwami na planie schoronu. Pradopodobnie PA pracował wcześniej w jakimś supermarkecie i został nauczony aby ustawiać puszki etykietkami do przodu i w taki sposób aby puszki były wyrównane do brzegu półki a ewentualne wolne miejsca z tyłu półki.

Na planie filmowym jest około 20 do 50 osób, prawie wszystkie bardziej doświadczone niż ten PA i ich zadaniem, między innymi, jest niedopuszczenie do powstawania obrazów nieodpowiednich scenariuszowi.

Fakt, że coś takiego w tym filmie przeszło oznacza, że cała ekipa filmowa była apatyczna i nie zwracała uwagi na podstawy rzemiosła filmowego. Takich błędów rzemieślniczych jest w tym filmie dużo więcej. Nie ma sensu ich wyliczać.

Ja rozumiem, że Tobie takie błędy rzemieślnicze nie przeszkadzają. Ty powinienneś zrozumieć, że są ludzie, którzy cenią sobie rzemiosło filmowe i będą nisko oceniali filmy, które trącą amatorszczyzną w takich względach.

Tak samo jest z niedopasowaniem psychicznego i fizycznego wieku dziecka. Są ludzie, tacy jak Ty, którym to nie przeszkadza. Są ludzie, do których ja należę, którym to bardzo przeszkadza.

ocenił(a) film na 10
Wujek_Sylwek

bardzo ładnie napisał Zatracony. pozwolę sobie tutaj przytoczyć jego słowa. czy jeśli Ty byś zaopatrywał swój schron, zrywałbyś etykietki i bazgrał flamastrem. czy wszystko rzuciłabyś w ciemny kąt. wszak nie od dziś wiadomo, że rzeczy poukładane, posortowane znacznie mniej miejsca zajmują niż totalny bałagan.
piszesz, że Tobie przeszkadza niedorozwój dziecka i że to błąd w sztuce filmowej. Ja Ci powiem inaczej, gdyby te dziecko władało mową Szekspira, potrafiło pięknie czytać, recytować, rzucać powiedzeniami, rozmawiać z ojcem jak równy z równym, to by brzmiało lekko komicznie bo niby i gdzie miałoby się tego nauczyć? już wcześniej o tym pisałem, nawet 25 latek pozbawiony pierwszych klas podstawówki, będzie mówił jak 5 letnie dziecko! Wybacz ale gdybyś Ty nie uczęszczał do szkół w młodym wieku, pewnie teraz nie za bardzo być wiedział jak sklecić tekst o sztuce filmowej choć masz już pewne lata

ocenił(a) film na 4
llubellak

OK, w przypadku kol. Holdena to miałem wątpliwości czy sofizmat rozszerzenia stosuje celowo czy tak mu wyszło. W przypadku kolegi llubellaka takiej wątpliwości nie mam: zupełnie samowzbudne wciskanie argumentów w moje usta a potem ich zbijanie.

Naprawdę, kolega powinien przeczytać ze zrozumieniem http://pl.wikipedia.org/wiki/Sofizmat_rozszerzenia i przestać używać posługiwać się nim w dyskusjach.

Sprawa puszek: aby było realistycznie wszystko powinno pozostać w opakowaniach hurtowych a nie mieć "zdrapywane etykietki i bazgrane flamastrem". Reguły zaopatrywania schronów są w USA dość dobrze rozpublikowane. I wiele rodzin przerabiało je w roku 2000, podczas ostatniej paniki "końca świata", też zresztą poruszaną przez Oprah Winfrey.

Sprawa dziecka: a ściślej dysproporcji wzrostu ze sprawnością językową. Nie "szkoły" i nie "Szekspir" decydują o ekspresji dziecka. Nawet gdyby wychowało się wsród głuchych to by żywo gestykulowało. Tak jak jest na filmie to przypomina ono dziecko z jakimś problemem hormonalnym, zapewne związane z nadnerczem.

Ja rozumiem, że są osoby, którym brak realizmu nie przeszkadza. Mnie, i kilku moim znajomym przeszkadzał bardzo.

ocenił(a) film na 9
Wujek_Sylwek

Prawdopodobnie koledze Wojtkowi chodziło o to, że wszystkie puszki zostały poustawiane tak, aby nazwa producenta została dokładnie sfilmowana. Ja nigdy nie zwróciłem na to uwagi.

Jeszcze raz odnośnie dialogów. Jeżeli ktoś faktycznie czuje potrzebę zarzucenia im czegokolwiek, niech nie obwinia za to scenarzysty. Potwierdzam to, co napisał judge holden- taka forma została przeniesiona prosto z książki. Są proste, oszczędne, ich ilość została ograniczona do koniecznego minimum Wszystkie dotyczą tego, co najważniejsze- bohaterowie cały czas opowiadają o "tu i teraz". O ile pamiętam (książczkę przeczytałem dawno temu, a ów egzemplarz pożyczyłem) większy nacisk został położony na to co dzieje się wewnątrz ojca, wszystko widzimy z jego perspektywy. Zatem większy nacisk położony został na opis przemyśleń i wspomnień ojca jak i opis zdewastowanego świata.

Być może istniałby w takiej sposób wytworzenia energi elektrycznej. Autor mógłby napomknąć o tym jedno czy dwa zdania. Przepraszam, że się powtarzam, ale to również nie ma żadnego wpływu na rozwój fabuły ani przesłanie. Mogą sobie tą energię stworzyć, istotniejsze jest jednak niezdbędnych produktów takich jak pożywienie czy woda pitna.

Sam zaznaczyłeś, że książki nie czytałeś. Nie zrozum mnie źle, broń Boże. Nie mam zamiaru Cię pouczać i szanuję Twoje argumenty nawet jeśli się z nimi nie zgadzam (pozwolę sobie zacytować Twoją wcześniejszą wypowiedź). Jednak zanim weźmiesz się za ocenianie ekranizacji, warto wcześniej zapoznać się z książkowym oryginałem. Zrozumiesz dlaczego twórcy poszli w danym kierunku.

ocenił(a) film na 4
elvis1977

Ja też szanuję Twoją opinię i nie zamierzam naciskać abyś ją zmieniał. Chciałem jednak z naciskiem uświadomić Ci jedną rzecz: dla wielu ludzi to ektanizacja jest wstępem do czytania książkowego oryginału, a nie odwrotnie. Z filmem uporałem się w około 2 godziny, czytanie książki zajęło by cały dzień.

Dzięki dyskusji z Tobą i innymi osobami na Tym forum wiem, że ektanizacja jest wierna oryginałowi. I dlatego postanowiłem odpuścić sobie czytanie książki.

Nie chodzi o to, aby spierać się, które podejście jest lepsze. Oba mają swoje wady i zalety. Niech każdy dopasuje kolejność do swoich potrzeb.

Wujek_Sylwek

Nie chcę się wdawać w długie dyskusje (chociaż pewnie się wdam) ale doczepianie się do ustawienia puszek w filmie które były pokazane przez parę chwil, to nie z filmem jest coś nie tak, to z Tobą, próbuje sobie przypomnieć co mnie ostatnio tak "zadziwiło" i nie mogę przebić Twojej "puszkowej" rozterki, stary oglądając film w sposób "oglądam i czekam, żeby dowalić się do jakiegoś szczegółu" chyba musiałeś być sfrustrowany bardzo tego dnia. A może jesteś bardzo pedantyczny w stosunku do filmów i ich realizacji? Kurczę, a przeszło Ci może przez myśl, że osoba która zaopatrywała ten schron (tylko nie rozum tego, osoba która ustawiała puszki na planie) była pedantem i lubiła jak wszystko jest ułożone w taki ładny symetryczny sposób etykietami do przodu (wow) wiesz ja osobiście lubię (uwielbiam) jak otwieram szafkę widzieć logo z nazwą produktu, od razu to do mnie przemawia. A może układał te puszki jakiś młody członek rodziny który dorabiał w supermarkecie na układaniu towaru i tak się nauczył? Jest też wiele innych możliwości którymi można te ustawienie puszek wytłumaczyć i skupić się na filmie, a ty człowieku sprawiasz wrażenie jakbyś przeżywał przez cały film te puszki.

Dziecko było irytujące? Upośledzone? Ile ma lat?

Kurde chciałbym zobaczyć Twoją recenzję "Księgi Dżungli". Dorosły upośledzony facet skacze po drzewach. Ale ile on ma lat? NIE POWIEDZIELI ILE ONA MA LAT!

Dzieciak był dokładnie tym czym powinien być - DZIECKIEM!

Miał rozwiązywać całki i składać rzeczy jak "makgajwer" i przy tym dokonywać analiz psychologicznych ala Freud?

Biedne dziecko nie miało internetu i dostepu do wikipedi. Zdecydowanie musi być upośledzone.
Chłopak nie był szkole, nie umiał praktycznie czytać, nie znał masy słów i rzeczy, jedyny obraz świata i społeczeństwa jaki miał był taki jaki ojciec mu przedstawił, a przedstawił mu dokładnie taki jaki każde dziecko ma, czarne i białe, dobre i złe, nie ma nic pomiędzy nie ma nic poza tym, Ty jak byłeś dzieckiem to pisałeś referaty o skomplikowaniu psychologicznym i moralnym człowieka? Człowieku chyba zapomniałeś jak byłeś dzieckiem, jak myślałeś, widać, że nie masz chyba do czynienia z dziećmi takimi do 10 roku życia. A jego wygląd sugerował 13 lat? Mój wygląd w wieku 8 lat sugerował 12 lat bo byłem nadwiek zbudowany, i strasznie szybko rosłem, średnio o 10 cm wyższym od swoich rówieśników.


Barwy w filmie Ci nieodpowiadały?

Świat gdzie co chwila coś płonie, gdzie zanieczyszczenie i zniszczenia jakie się dokonały zamieniły świat w zgliszcza, szare brune barwy były złe? Nie wiem może wycieczke do Czarnobyla sobie zafunduj i powiedz przewodnikowi, że te szarobure barwy bardzo nie pasują do krajobrazu.

Brak technologi i religi?

Główny bohater odnosił się wielokrotnie do Boga, do wiary. Cholera zwróciłeś uwagę na głupią etykietke na puszce a nie zwróciłeś uwagi jak dziecko i ojciec składają ręce w wymownym chyb geście parę minut potem? Mówisz, że religia jest ważnym elementem w takiego rodzaju filmie, kiedy nawet nie potrafisz dostrzec co to religia? Mój boże, obejrzałeś Book of Eli (oj nie mów tylko, że nie :) )i nagle stwierdziłeś że w takich filmach nie może nie być religii. Może chodzi Ci że nie ma religi jako formy zorganizowanej? kurczę no to czemu nie ma tam też wojska i rządu i innych organizacji? to poważna wada filmu jest.

Technologia? Nie no samochody, światła, broń, słupy telegraficzne, budynki, i tylko cała głupia cywilizacja która obróciła się w ruine... może chodzi Ci że technologi działającej tam nie ma? Nie no bo w świecie ogarniętym zagładą jak mogą nie pracować elektrownie ciepłownie, wydobycie ropy, fabryki, lotniska. Kurczę, a może chodzi o to że nie mieli laserowych pistoletów. Zastanawia mnie czy tak samo Cie denerwuje że w wodzie nie ma ognia?

Wiesz co szanuje opinie innych, ale opinie konstruktywne i z rozsądkiem, logiczne i nie na siłę pretensjonalne. A te dyrdymały jakie Ty tutaj wypisujesz sugerują, że życie to ty chyba z wikipedi znasz którą tak "ochoczo" tutaj zapodajesz w linkach. Mam nadzieję, że nie "atakowałem chochoła", przeczytałem Twoje wypowiedzi i starałem się "zrozumieć". I jedyne co jest do zrozumienia to jest to, że Twoja osobowość, psychika, charakter, mentalność, sposób postrzegania świata (ze wszystkiego po trochu mniej lub bardziej) jest tutaj kwestią a nie film w sobie.

Dałeś 9 filmowi "Maczeta"? Rozumiem, że poziom upośledzenia głównych bohaterów był mały? Puszki były ustawione niedbale? Bo przy Tym co czytam co wypisujesz o tym filmie jakimi kryteriami się kierowałeś tam?

Film nie odniósł sukcesu? Jakiego sukcesu? Jest wiele rodzajów sukcesu. Film trafił w gusta ludzi którzy zwracają w filmie uwagę na coś więcej niż ustawienie puszek, upośledzenie głównych bohaterów i ich wiedze medyczną, barwy, i wszystkie inne bzdety które przeszkadzają tylko wtedy kiedy widz chce żeby mu przeszkadzały i zamiast skupiać uwagę na (skoro te amerykańskie zwroty tak lubisz stosować) "the big picture".

ocenił(a) film na 9
wolfwood444

Spokojnie nie wdasz się w żadna dyskusje...bo nikomu się już nie chce tutaj polemizować na temat puszek..

ocenił(a) film na 9
elvis1977

DO WUJKA.

1. "Ta scena w schronie z konserwami firmy "Del Monte" ułożonymi jak na wystawie w sklepie spożywczym to dla mnie jedna z najgorszych scen tego filmu", " Pradopodobnie PA pracował wcześniej w jakimś supermarkecie i został nauczony aby ustawiać puszki etykietkami do przodu i w taki sposób aby puszki były wyrównane do brzegu półki a ewentualne wolne miejsca z tyłu półki"

Hehe.... obejrzyj sobie jeszcze raz tą scenę i się nie kompromituj. Konserwy nie były ustawione idealnie, a że były poukładane? Ty chyba też tak bys zrobił, gdybyś zaopatrywał schron przeciwatomowy, rajt? Łatwiej znaleźć szynkę, jeżeli ją widać, niż przekopywać się przez stosy porozpierdzielanych i poukładanych bez ładu i składu zapasów.
Co do PP - co z tego, że Del Monte? Ty na pewno zaopatując swój schron na pewno zdarłbyś wszystkie etykiety i napisałbyś niezmywalnym flamastrem "Brzoskwinie" na puszce, co nie?:))
Poza tym, na półkach stoi wiele produktów RÓŻNYCH producentów: Dinty Moore Beef Stew, nad mięsem jakaś fasola chilli, Dole, Viggo pije z butelki z napisem witaminwater, pada nazwa Cheetos, w trakcie kolacji Mężczyzna pije Jack`a Daniels`a - a co miał pić? Samogon?
Tak właśnie powinien wyglądać dobrze zaopatrzony schron, gdzie wszystko ma swoje miejsce i jest POUKŁADANE na półkach. Dzięki temu schron wygląda prawdziwie i autentycznie, a PP jest nienachalny i nikt (oprócz ciebie) nie zwraca na niego uwagi:)

2. "Albo ta scena gdzie brudni i zagłodzeni kanibale mordują czyściutką kobietę z dzieckiem uciekających w świeżo wypranych ubraniach."
I znowu chyba nie widziałeś tego samego filmu. Czyściutkie ubrania? A może jeszcze były wyprasowane? Kobieta z dzieckiem jest równie obdarta jak jej oprawcy.

ocenił(a) film na 9
elvis1977

Droga
Film a książka.
Jeżeli chodzi o relację film-książka, to ekranizacja dosyć wiernie towarzyszy wydarzeniom książkowym. Nie pamiętam teraz dokładnie (musiałbym sprawdzić), ale niektóre cytaty, wydawało mi się, zostały zaczerpnięte kropka w kropkę z drukowanego pierwowzoru. Różnie to bywa z ekranizacjami książek, ale wydaje mi się, że w tym przypadku takie wierne odwzorowanie powieści wyszło filmowi jak najbardziej na zdrowie.

Język i dialogi.
Język powieści jest bardzo oszczędny. Rzekłbym nawet, że do opisu niektórych fragmentów tekstu można by użyć słowa „skąpy”. Jak już wspomniałem, jako że film wiernie trzyma się prozy McCarthy'ego, wypowiedzi w filmie również są szczątkowe, lakoniczne, krótkie, ale...według mnie również jest to zaleta.
Co do powieści taki sposób ukazania dialogów bardzo mi się podobał. Wypowiedzi były krótkie, acz rzeczowe, a przez to bardzo dynamiczne, co sprawiało, że nie przeciągały się one w nieskończoność, jak to w niektórych powieściach bywa. Towarzyszyło mi również ciekawe uczucie, jeżeli chodzi o dialogi właśnie. Dzięki takim krótkim, konkretnym wypowiedziom miałem wrażenie upływu sekund (dosłownie!), które te wypowiedzi wypełniały. Dodatkowo miałem świadomość, że autor powieści, a więc tym samym i postacie ojca i syna – bohaterowie- ważą każde wypowiedziane słowo i zdanie, filtrują je przez drobne sito wydarzeń i okoliczności w jakich się znaleźli. Każde zdanie lub nawet słowo, które miało zastąpić pełny dialog, było powiedziane (napisane) tak trafnie i rzeczowo, że nawet ciężko było by mieć pretensje do autora, że są one tak krótkie i zwięzłe. Po prostu to, co należałoby rzec w danej sytuacji, zostało powiedziane i koniec kropka. Zresztą, przypuszczam, że gdybym ja nagle został umieszczony w takiej scenerii, też straciłbym ochotę na rozmowy, czy jakieś szczególnie wyrafinowane dialogi. Oto z jednej strony mamy przerażone dziecko, przytłoczone wizją okrutnego świata po apokalipsie, z drugiej zaś ojca, który musi się troszczyć o swoją „jedyną rację bytu” (jak określa syna) i samego siebie. Cóż można rzec w tak rozpaczliwej sytuacji, jak ta przedstawiona w filmie., ponadto, co niezbędne i konieczne? Dodatkowo należy wspomnieć, że główni bohaterowie od Bóg wie jak wielu dni podróżowali wycieńczeni, o garstce jedzenia (a w zasadzie jakichś śmieci przypominających jedzenie) zaledwie i resztkach wody. Każdy oddech, każde wypowiedziane słowo pochłaniało energię i siły, które były im potrzebne do przetrwania, a nie do rozprawiania na temat tego, jak krytyczna jest sytuacja.
Poza dialogami w książce znalazłem jeszcze niemalże poetyckie opisy scenerii, czy też okoliczności, w których bohaterowie się znaleźli.
Myślę, ze to właśnie dzięki temu, że autor ma taki charakterystyczny styl pisania, a także potrafi odpowiednio wpasować właściwe słowo we właściwe miejsce, możemy delektować się pięknymi, choć jak już wszyscy zauważyli, oszczędnymi opisami. Piękno prostoty :)
Dla mnie jest to ogromna zaleta, zarówno filmu jak i powieści, ale oczywiście każdy ma swój gust. Niemniej polecam sięgnąć zarówno pow książkę i po film, bo naprawdę warto ;)

Jak okiem sięgnąć...czyli scenografia, sceneria i świat przedstawiony.
Kolejną kwestią , którą chciałbym poruszyć, jest scenografia, a raczej powinienem powiedzieć ogólniej: to, co widzimy na ekranie. Jeżeli chodzi o mnie, uważam, że wrażenia wizualne były rewelacyjne, Bardzo przypadło mi do gustu to, jak twórcy filmu zrealizowali poszczególne sceny, Ogólnie cały film kolorystycznie utrzymany jest w tonacjach szarości, czerni, brązu – kolorach smutnych, zimnych, przytłaczających. Jak okiem sięgnąć – począwszy od ciemnoszarego nieba, poprzez brązowe lasy i liście, aż po stalowoszary pył i wodę – wszystko jest ciemne, odpychające, wręcz ciemne i odstraszające, a nawet przerażające.
Ma to moim zdaniem podwójne zastosowanie. Po pierwsze, co chyba jest oczywiste – ukazanie świata zniszczonego po jakiejś globalnej katastrofie. Spopielone liście, przewracające się drzewa,wszędobylski brud, kurz i śmieci bardzo sugestywnie pomagają unaocznić sobie skutki katastrofy – cokolwiek było jej przyczyną. Bardzo skojarzyło mi się to ze Stołecznymi Pustkowiami z trzeciej odsłony serii Fallout.
Drugą przyczyną zastosowania takiej gamy barw i odcieni i takiej scenografii jest chęć oddania nastrojów i emocji bohaterów. Panuje smutek, rozpacz, bezsilność wobec wszechobecnej szarości i pustki. Cały świat jest szary, ciemny, jak gdyby nadchodziła zimna, ciemna i złowroga noc, która już nigdy ma się nie skończyć.
Ja osobiście miałem wrażenie, że ziemia, zniszczone przestrzenie, jak i sama katastrofa, były bohaterami powieści, Wszechobecna szarość wdziera i wlewa się wszędzie, gdzie tylko to możliwe. Osacza zarówno bohaterów, jak i czytelnika. Wystarczy spojrzeć na dwójkę głównych bohaterów i pozostałych ludzi. Ich też dosięgnęła ta szarość. Ich twarze są szare, ich ręce są szare. Śmieci, które stanowią ich ubranie są szare. Nawet żywią się szarością, Na tle wielkiego, strasznego świata malutkie postacie chłopca i ojca, ledwo co przesuwające się w tej niezwykłej scenerii same wyglądają jak śmieci, nikomu już niepotrzebne. Ojciec i syn to małe, szare pomniki świadczące o tym, czym kiedyś było człowieczeństwo, dziś już mało znaczące, zepchnięte na dalszy plan.
W mojej pamięci utkwiła tablica z biblijnym cytatem, napisanym zapewne ludzką krwią. Tablica głosząca: „Ujrzyjcie dolinę mordu” - zawieszona nad jedną z dróg.
Bardzo symboliczne znaczenie ma moim zdaniem ta scena. Droga ojca i syna to faktycznie droga przez dolinę mordu, zniszczenia i zła, gdzie za każdym zakrętem czy drzewem czai się śmierć i człowiek-wróg. Idealnie oddaje to wizję globalnej zagłady i sytuację ludzi u schyłku epoki człowieczeństwa. Jest to również poniekąd skierowane do widza: „Patrz, zobacz zniszczony świat: dolinę mordu, śmierci i zatracenia, bo nic innego już z niego nie zostało”.

„Bo ten film jest nudny!” - A może wcale nie?
W wielu komentarzach, które czytałem i słyszałem na temat tego filmu, przewija się jedno i to samo zdanie: „film jest nudny”. Można sobie powiedzieć od razu: nie jest to film akcji – nie mamy tu efektownych scen walki pomiędzy kanibalami a tymi, którzy zachowali resztki człowieczeństwa. Nie jest to także film katastroficzny moim zdaniem, ponieważ informacji na temat samej katastrofy mamy tyle, co kot napłakał. Mało tego, nie wiemy nawet co było jej przyczyną, jak przebiegała degradacja świata i środowiska i degeneracja człowieka. Jeżeli chodzi o gatunek filmu, określiłbym go jako dramat, lub też, może nawet trafniej – dramat psychologiczny. Film bowiem skupia się na problemach uniwersalnych – kondycji człowieka wobec globalnej katastrofy; podstawach człowieczeństwa: czym one są i czy warto je zachować w sytuacji takiej jak ta. Ukazane są również granice ludzkich możliwości psychicznych i fizycznych. Jest to swego rodzaju apoteoza tych nielicznych przedstawicieli gatunku ludzkiego, którzy zdecydowali się przeciwstawić sytuacji i warunkom, w których się znaleźli. Człowiek również jest olbrzymim zagrożeniem – także bardzo ważny wniosek z tego filmu. Problematyka jak widać bardzo złożona i dlatego akurat taki sposób jej ukazania nie każdemu musi przypaść do gustu, co warto po raz kolejny podkreślić. Szanujmy opinię własną i innych, ale uczmy się przy tym rzeczowo argumentować. Czy film jest nudny, czy też nie, to już zależy od indywidualnego spojrzenia na pewne sprawy.

Chłopiec.
Wiele opinii w komentarzach znalazłem także na temat chłopca. Że taki a taki, że słaba rola, że przez niego cały film jest beznadziejny itd. Tutaj także krótko postanowiłem wyrazić swoją opinię, a po części o chłopcu będzie w dalszych linijkach komentarza. Otóż, pojawiły się opinie, że młody gra jak drewniak. Z tego, co pamiętam, zupełnie podobnie jak w filmie, jego postać została przedstawiona w powieści. Oczywiście, że przez dużą część filmu chłopiec jest prowadzony przez ojca za rękę (zarówno dosłownie i w przenośni), często też ojciec nosi go na plecach/rękach itd. Myślę, że są to dosyć naturalne zjawiska, jeżeli wziąć pod uwagę cały film. Dziecko przez całe swoje dzieciństwo przebywało w przerażającym, ziejącym śmiercią świecie. Jakoś niezbyt sobie wyobrażam jego radosne zachowanie w takiej scenerii. Młody na oko miał tak z 10 lat (może mniej, może więcej – nieważne), zapewne był przerażony tym co widzi, tym o jakich sprawach zmuszony jest myśleć w tak młodym wieku (po głowie krążą mu myśli na temat śmierci ojca, śmierci jego własnej, na pewno przeżył odejście matki), można więc przypuszczać, że w jego sytuacji większość dzieci zachowywała by się dosyć podobnie. Wystarczy wspomnieć na to, jak dzisiejsze dzieci często mają problemy w tzw. „normalnym świecie” i normalnych rodzinach: często są zamknięte w sobie, bojaźliwe, stronią od towarzystwa itd. O ileż większymi problemami był obarczony młody człowiek z książki i filmu? Warto o tym pomyśleć.

Ojciec i syn.
Jednym z ważniejszych wątków filmu są zachowania na płaszczyźnie ojciec – syn. Widać, że ojciec za wszelką cenę stara się utrzymać przy życiu przede wszystkim dziecko. To zapewnienie jemu bezpieczeństwa, pożywienia i ciepłego ubioru jest dla ojca priorytetem. Nawet kiedy znajdują w starym automacie zachowaną puszkę Coca-Coli, ojciec długo walczy z synem, przekonując go, żeby to on wypił całość. Jest to całkiem normalna postawa i myślę, że większość z nas zachowała by się podobnie. Zauważyłem tez pewien rodzaj żalu w zachowaniu i słowach ojca, który myśli o synu pod kątem tego świata, który on zna; świata szczęśliwego i bezpiecznego. To za nim tak bardzo tęskni ojciec i tak bardzo pragnąłby takiego świata dla swojego dziecka. Ogólnie, jak już napisałem, ojciec robi wszystko dla młodego, często narażając siebie na utratę zdrowia lub życia. Wydaje mi się, że ojciec od początku nosił się z taką myślą, że od początku gotów był poświęcić swoje życie, byleby zapewnić bezpieczeństwo małemu, lub poświęcić życie ich obojga, byleby tylko uchronić go przed tym, co straszne i okrutne. Z takich scen szczególnie utkwiła mi ta scena w domu kanibali. W pewnym momencie ojciec przystawił rewolwer do głowy młodego, byleby tylko ocalić go przed nadciągającym złem i okrucieństwem. Jako że w magazynku broni został tylko jeden pocisk, wybór był ciężki. Zaiste, nie wyobrażam sonie co ja bym zrobił w takiej sytuacji, wszak chodziło o poświęcenie życia dziecka – jedynej bliskiej osoby, która pozostała mu na tym wrogim i strasznym świecie. Jak scena się zakończyła? Kto oglądał ten wie, a kto jeszcze nie widział, niech zobaczy ;)

Żona/matka.
Nieco mniej czasu w filmie poświęcono postaci żony, jednak jest to wątek o tyle ciekawy, żeby chwilę czasu poświęcić i kilka zdań napisać. Dwie sprawy wydały mi się ważne, jeżeli chodzi o postać matki chłopca. Pierwszą z nich były wątpliwości kobiety, czy taki świat jaki zastajemy w filmie w ogóle nadaje się do tego, aby wydać na świat potomstwo. Patrząc z perspektywy matki, która na pewno dla swojego dziecka chciała jak najlepiej, jest to pytanie fundamentalne. Czy urodzić dziecko i dopuścić, aby musiało żyć w tak zepsutym świecie, czy może lepiej, aby to dziecko w ogóle się urodziło? Kto jest rodzicem, ten już pewnie wie, jak ciężka byłaby to decyzja, a pozostali po prostu mogą sobie to wyobrazić.
Drugą kwestią jest, powiedzmy delikatnie „odejście” kobiety. Ktoś gdzieś widziałem sugerował, że jest to kwestia religijna itd. Otóż moim zdaniem było to zwykły przejaw nieodporności psychicznej kobiety na zaistniałą sytuację i nic więcej. Pewne granice jeżeli chodzi o wytrzymałość kobiety zostały przekroczone, decyzję podjęła jaką podjęła i tyle. Dodatkowo mamy tu wyraźnie ukazany kontrast między dwójką dorosłych ludzi – mężczyzną i kobietą, którzy są rodzicami dziecka. Ojciec jest zdeterminowany, za wszelką cenę chce przeżyć i utrzymać przy życiu rodzinę tak długo jak to tylko będzie możliwe. Natomiast matka zdecydowana jest umrzeć, odejść, co jest niejako drogą „na skróty”, postanawia bowiem skrócić własne cierpienia i ukojenie znaleźć w śmierci, w ciemnej zimnej nocy. Opuszcza tym samym rodzinę, ale chęć wyzwolenia się ze szponów zniszczonego świata bierze górę i w efekcie mały traci matkę a ojciec – żonę.


Sprawy pozostałe – religia, technologia, puszki w schronie itd.
Widziałem też sporo uwag pod kątem różnych innych spraw, krótko także o tym.
Religia – ktoś pisał, że silniej powinny być ukazane sprawy duchowe, religijne itd. A ja uważam, że dobrze jest tak, jak jest. Wydaje mi się, że autor celowo sprowadza dobro, prawość i człowieczeństwo do prostego określenia: „niosący światło/ogień”. Po pierwsze pozwala to uniknąć konieczności przywiązania dwójki głównych bohaterów do jakiejś konkretnej grupy religijnej, co z kolei mogło by powodować jakieś zgrzyty wśród widzów, którzy jak wiadomo mają różny pogląd na sprawy religii i wiary. Tutaj niejako twórcy filmu i autor książki uniknęli tego problemu, zatem moim zdaniem jest to duży plus. Kolejną zaletą jest to, że dzięki takiemu zabiegowi film jest bardziej uniwersalny, bowiem stawia pytania wszystkim odbiorcom, bez względu na wyznanie czy światopogląd. Zatem nie jest to film, który pyta widza o to, co by zrobił wierząc w Boga czy w jakąkolwiek nadprzyrodzoną siłę, a traktuje wszystkich na równi, jako po prostu ludzi, którzy bez względu na to, jacy są, muszą zdecydować się, czy opowiedzieli by się po stronie niosących światło, czy „tych drugich”. A poza tym wszystkim o czym już wspomniałem, film staje się w ten sposób nieco prostszy. W całym filmie problemy przedstawione są na zasadzie przeciwieństw, przez co ewentualne wybory mogą być podjęte na zasadzie tak/nie, przez co wyolbrzymiona została wartość i konsekwencje tych wyborów, pomimo tego, że opcji jest tak mało. I tak również widz musi się zastanowić, czy wolałby być niosącym światło, czy nie. Czy zdecydować się na życie w takim świecie, czy też nie. Czy jest to świat dla mojego dziecka? Paradoksalnie pozostawienie do wyboru jedynie dwóch opcji do wyboru komplikuje sprawę do tego poziomu, że wszelkie decyzje bohaterów mają znaczenie fundamentalne, a słuszność (lub nie) tych decyzji musi również ocenić sam widz/czytelnik.
Technologia – ktoś pisał również wcześniej, że w filmie większe znaczenie powinna mieć technologia, maszyny i urządzenia, że dzięki nim bohaterowie powinni mieć większą szansę na przeżycie i przetrwanie. Nic bardziej mylnego! Wystarczy zwrócić uwagę na to, że w filmie przecież cały czas przewijają się rozmaite maszyny, automaty, urządzenia, które wskutek katastrofy zostały zniszczone, czy też uszkodzone i już do niczego się nie nadają. Teoretycznie bez sensu, ale według mnie takie potraktowanie sprawy ma również swoje zastosowanie. Otóż wynika dla mnie z tego jeden prosty wniosek: mimo całego postępu technologicznego, naukowego i energetycznego i pomimo przekonania człowieka, jako społeczeństwa o bezpieczeństwie i pożytku z tych wszystkich wynalazków, człowiek jest bezsilny wobec sił natury, żywiołów, czy kataklizmów na większą skalę. Tak samo jak dzisiaj nie ma sposobu, aby chronić się przed tsunami, wybuchami wulkanów, czy trzęsieniami ziemi, tak tym bardziej i w filmie nie było szans na ochronę ludzkości przed katastrofą typu wojny nuklearnej czy uderzenia meteorytu. Przy dzisiejszym stanie wiedzy człowiek po prostu nie ma szans w starciu z przerażającą siłą, jaką stanowi natura. I dlatego moim zdaniem po ekranie przewijają się rozbite samochody, zrujnowane autostrady, uszkodzone automaty, czy urządzenia. Również potężne domy czy budynki, stanowiące przecież symbol bezpieczeństwa (dom=azyl, miejsce spokoju) są zniszczone, zagruzowane. Również i pieniądze straciły swoją wartość i choć dzisiaj dla niektórych znaczą tak wiele, w świecie takim jak ten filmowy, nie mają już żadnego zastosowania, są porozrzucane bez ładu na podłogach budynków niczym najzwyklejsze śmieci. Dzisiaj pieniądze mają tylko umowną wartość, ale to temat na zupełnie inną dyskusję.

Co do puszek w schronie, to argument jakoby ich równomierne poukładanie stanowiło o nielogiczności i amatorszczyźnie filmu był jednym z najśmieszniejszych, które w tym wątku przeczytałem. Ktoś już tutaj wyjaśniał, że łatwiej odnaleźć się w zorganizowanym zbiorze pewnych przedmiotów, niż gdyby poustawiane były one bez ładu i składu. Poza tym również dodano nieco symboliki do tego malutkiego pomieszczenia, jako miejsca, w którym być może jako w jedynym miejscu na świecie wszystko jest na swoim miejscu, gdzie chociaż przez chwilę można poczuć się bezpiecznie i ciepło, choć ma się świadomość, że nie będzie to trwało wiecznie. Ma się również świadomość, że tam na górze, wszystko jest dosłownie w rozsypce, a tutaj, w klaustrofobicznie małej przestrzeni, która jakimś cudem uchowała się przed przestępcami, wszystko czekało nie wiadomo ile lat na odkrycie.

Podsumowując, film i książka pt. „Droga” był dla mnie pozycją niezwykłą, jeżeli chodzi o domową kinotekę i zbiór książek. Nadal jest, bo patrząc z perspektywy czasu mam ochotę po raz drugi sięgnąć po tą pełną smutku, szarości i jednocześnie mądrości książkę. A jest to książka niezwykła chociażby z tego względu, że zadaje pytania, których nigdy sami nie odważylibyśmy się zadać. Musimy spojrzeć na świat oczami bohaterów, wyobrazić sobie to, przez co oni przechodzą i docenić to, co sami posiadamy już dzisiaj, a zaraz w chwilę po tym zastanowić się, jak by wyglądało życie, gdybyśmy znaleźli się w takim świecie jak w filmie. Czy w takim świecie w ogóle możliwe jest życie? Co oznacza szczęście w takiej sytuacji? Co oznacza szczęście dzisiaj? Jak ja bym postąpił? Czy życie nie jest czymś więcej niż tylko gromadzeniem pieniędzy i dóbr? Tym wszystkim, którzy poszukują odpowiedzi na te i inne pytania, a potrzebują bodźca, żeby nad tym wszystkim się porządnie zastanowić polecam zarówno książkę i film, gdyż dla mnie są to utwory wybitne i genialne. Polecam ze spokojnym sumieniem każdemu i pozdrawiam serdecznie!

ocenił(a) film na 9
Tubular1

Szacun:)

ocenił(a) film na 8
Tubular1

Oj SZacun i to wielki z przez duże SZ ;-)

ocenił(a) film na 9
Tubular1

Podoba mi się i film i ta interpretacja...:)..choć ja niektóre wątki inaczej odebrałem a niektórych w ogóle nie zauważyłem...to film niesie za sobą na pewno wiele mądrości i ukazuje sporo problemów które mogły by zaistnieć przy upadku cywilizacji...pokazuje raz lepiej raz gorzej, ale jednak...utrata człowieczeństwa, miłość ojca i syna, upadek dotychczasowych wartości, czy spłycenie obecnego sensu życia przez współczesnych ludzi...ludzi którzy nie doceniają tego co im daje każdy kolejny wschód słońca...Z drugiej strony nie mam zamiaru ślepo zachwycać się filmem...bo oglądając go, zdarzyło mi się czuć znużenie i przygnębienie (choć to drugie to na plus zapewne)...mimo wszystko po przemyśleniu i przeczytaniu tego i owego, ocena idzie o oczko w górę i oczywiście dołączam się do kolegów i polecam film wszystkim którzy jeszcze go nie widzieli:)
Pozdrawiam

ocenił(a) film na 7
Tubular1

Ja mysle, ze te puszki ustawiala kobieta. Ot, koniec zagadki :)

ocenił(a) film na 10
elvis1977

Film jest wybitny. Koniec, kropka. Obejrzałem go z miesiąc temu i wraca w moich wspomnieniach jak bumerang. Zwłaszcza teraz gdy od kilku dni nie widziałem słońca (wiadomo-listopad). Plusem niniejszej dyskusji jest to, że jutro lece do księgarni albo biblioteki po książkę.

ocenił(a) film na 9
boolee

Mam rada taka że trzeba się tym słoneczkiem cieszyć jak wyjdzie łaskawie...bo jak się tam na dalekim wchodzie ping-pongi nie uspokoją to scenariusz filmu może się stać rzeczywistością...

ocenił(a) film na 9
elvis1977

To jeden z tych filmow, po ktorego obejrzeniu czulem sie 'sponiewierany'. 8/10

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones