Film obejrzałam oczywiście wczoraj w tvp, trochę z braku innych perspektyw na wieczór, trochę znęcona deszczem nagród i zachwytami (choć, co trzeba przyznać, mocno zdystansowanymi).
Co mi się podobało? Śląsk; czuję, że jest w nim jakaś magia, że to miejsce nie jest banalne, łapałam się na tym, że postrzegałam go chwilami podczas oglądania jako małe "państwo w państwie", miniaturowy, hermetyczny świat. Bardzo podobał mi się montaż, niektóre ujęcia były iście artystyczne, przede wszystkim sceny rozmowy Marty z Robertem na autostradzie. Gra aktorska była niezła, również na wielki plus jedynie epizodyczne role takich postaci, jak Globisz, Kot, Braciak. Wartka, wciągająca akcja; zaznaczę, iż na podorędziu miałam absorbujący kryminał, gotów poratować mnie w nudniejszych scenach - nie wzięłam go do ręki ani razu w trakcie trwania seansu. Bogata, choć nie zawsze w chwalebne epizody, przeszłość bohaterów, ciekawe ich historie, wiarygodność postaci, nieraz aż do bólu wysokie prawdopodobieństwo wydarzeń. I szczególik, choć ważny bez wątpienia - ścieżka dźwiękowa. Pati Yang jak najbardziej NA PLUS.
Co na minus? Szczerze powiedziawszy, tak "artystycznie zrobione" filmy, poprzetykane niemalże łzawymi, a zarazem brutalnymi w swojej wymowie scenami jak welon, dryfujący w powietrzu, niesiony w niebyt przez silny wiatr, męczą mnie i drażnią. Dla mnie - podkreślam, DLA MNIE - w swojej wymowie krzyczą one "gdzie te Złote Lwy, należą nam się, patrzcie, jakich problemów dotykamy, jak pięknie je przedstawiamy, jesteśmy inni, niebanalni, alternatywni". Dla mnie zrobienie takiego filmu równa się dopraszaniu po nagrody, ale może po prostu mam inny gust. Nie podobało mi się również przegadane zakończenie, zanim pojawiły się napisy końcowe już trzy razy myślałam, że "Drzazgi" dobiegły końca. Te "wygibasy" zakończeniowe, byleby za wszelką cenę było artystycznie, alternatywnie i INACZEJ, zaliczają się do nurtu pt. "Dajcie nam Złote Lwy" i chyba to najbardziej popsuło moje w gruncie rzeczy pozytywne wrażenie.
Uważam, że ten film był zbyt mało promowany. Dziwi mnie, że przed dniem wczorajszym nie słyszałam o nim, a przecież ma już trzy lata, nagród trochę dostał, grają w nim nieźli aktorzy. Mimo tego drażniącego (MNIE!) nurtu sądzę, iż młodzi ludzie powinni takie filmy poznawać. Dla historii, dla brutalności, dla ładnego montażu, dla beznadziei losów człowieka, ku przestrodze.
I chyba pojadę na Śląsk, przekonać się, czy magia telewizji jest naprawdę tak potężna.