Poczytajcie trochę o biblijnym Drzewie Życia, pomyślcie o wielkich tematach jak obecność Boga we wszechświecie i w naszym własnym życiu, piękno świata i natury. Jak nic nie wymyślicie, to dopiero potem wypisujcie głupoty.
Chciałem tylko zauważyć, że film porusza kilka tematów podobnych do "Odysei kosmicznej", niektóre motywy są wręcz żywcem wzięte z filmu Kubricka (ujęcia kosmosu, istnienie Boga, nasze miejsce w kosmosie). "Drzewo życia" to oczywiście nie jest film tak wybitny jak "Odyseja", ale ocena 5.8 na Filmwebie to jakiś żart...
Malick postanowił stworzyć film bardzo otwarty w interpretacjach, ale ludziska jak nie mają prosto z mostu wyjaśnione "o co chodzi", to dają słabe oceny. Nie każdy film jest "prosty jak konstrukcja cepa"...
Ten film nie jest "prosty jak konstrukcja cepa" wyłącznie dlatego, że ma poszarpaną chronologię fabuły. Gdyby sceny ułożyć w nim liniowo, była by to prosta historyjka o kryzysie rodziny i poszukiwaniu Boga. Przekaz równie ambitny i odkrywczy jak tekst piosenki "Zamiast" Edyty Geppert - w zasadzie można powiedzieć, że to filmowy odpowiednik tego mdłego w swoim przekazie utworku... Kilka (zdecydowanie za mało na tak długi film) momentów zapadających w pamięć nie czyni z tego obrazu arcydzieła.