Totalny przerost formy nad treścią. Piękne zdjęcia (jedne jak do kalendarza, inne jak do albumu o depresji) i przygnębiająca muzyka. Jestem po 25 minutach oglądania i już się zmęczyłam ale spróbuję wytrwać do końca. Akcja ma takie tempo, że spokojnie mogę pisać w trakcie oglądania (teraz na ekranie wybuchy - chyba wulkanu). Zastanawiam się, czy pojawi się w końcu jakaś fabuła, bo obrazki mogę sobie pooglądać w Internecie lub na National Geographic, a dołujące teksty mogę znaleźć w książkach tylko po co. Biblię też mam na półce koło łóżka. Już nie daję rady, robię przerwę na kąpiel
(...)
Po przerwie nie mam już ochoty na ciąg dalszy choć rekiny młoty sfilmowane imponująco.
Jeśli by wartość filmu mierzyć tym jakie budzi emocje to ten jest arcydziełem - wku..., przepraszam zdenerwował, mnie przeogromnie.