albo autentyzm i indywidualny język filmowy, albo hollywood i cyfrowe efekty specjalne z biegającymi dinozaurami; z treścią to samo - ten biedny Brad Pitt mógł już zostać damskim bokserem z militarną przeszłością, bo te jego sadzenie roślinek i szczegółowa wiedza na temat życia i twórczości Toscaniniego pasują do reszty jak pięść do nosa; podobnie zresztą jak 'Vltava' Smetany jako muzyczne tło tej amerykańskiej rozprawki filozoficznej. Cza się zdecydować, bo jak się chce wszystko na raz, to wychodzą takie kiczo-dziełka...