Irving to mój ulubiony pisarz, a film prawie nie odnosi się do jego książki - brakuje wieeeelu wątków (właściwie to w filmie jest rozwinięty tylko jeden wątek książkowy). John Irving w każdą książkę wkłada dowcip i sarkazm - w filmie jest jeden wielki ból i melodramat. Jest to najgorsza adaptacja jego powieści jaką widziałam. Nie polecam! A jeśli ktoś czyta Irvinga to załamie się jak zobaczy film.