PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=106847}

Drzwi w podłodze

The Door in the Floor
6,7 7 511
ocen
6,7 10 1 7511
Drzwi w podłodze
powrót do forum filmu Drzwi w podłodze

...czyli proste życiowe sprawy z premedytacją skomplikowane, dla lepszego efektu osnute nimbem tajemnicy i naszpikowane symboliką (najlepiej z freudowskimi konotacjami). Do takich pretensjonalnych fałszywek jak "Lokatorka" czy właśnie "Drzwi w podłodze" nie mogę się przekonać i już. Dobra, wiem, "Drzwi w podłodze" to adaptacja powieści Irvinga "Jednoroczna wdowa", więc wszelkie żale co do rozwiązań fabularnych powinnam kierować do pisarza. Powieści nie czytałam, stylu Irvinga w ogóle zresztą nie znam. Możliwe, że jest to autor w typie Carrolla, ale możliwe też, że to, co w powieści wchodzi gładko, w filmie jest niestrawne. Drażnią mnie dziwactwa państwa Cole, wydają mi się mocno naciągane, sztuczne, jakby tylko odgrywali powierzone im role. Filmowej rzeczywistości brak autentyzmu, wszystko jest jakby rodem z teatru absurdu i groteski. Trudno mi też przejąć się kryzysem w ich związku, bo... oni sami zdają się nim nie przejmować. Nie ma między nimi dramatycznych prób ratowania tego, co zostało, nawet nie komunikują się za bardzo. Marion wyjeżdża nagle, ale nie ma się wrażenia, że dojrzała jakoś do tej decyzji, że była to jakaś nieunikniona konsekwencja jej działań. Właściwie gdyby zrobiła to na początku filmu, efekt byłby ten sam. A Ted z jego schematycznie rozgrywanymi romansami? Coś jak seryjni mordercy z ich zbrodniami popełnianymi ściśle według pewnego scenariusza. Nie przeczę - taka lekka dewiacja pewnie może się zdarzyć, ale czy twórcy przypadkiem nie każą nam wierzyć, że casus Teda to jakaś przewrotna terapia po stracie synów? I wreszcie opowieść o punkcie krytycznym w przeszłości, determinującym filmową teraźniejszość, czyli o wypadku samochodowym. Jak zwykle w takich razach następuje efekt dużej chmury i małego deszczu. Wstrzymywane przez cały seans powietrze w oczekiwaniu na kulminację i rozwiązanie, wypuszczamy ze świstem zawodu, bo rzadko kiedy prawda okazuje się równie interesująca co podsycane niedomówieniami, choć niesprecyzowane wyobrażenia. Tak było w "Lokatorce", w "Życiu ukrytym w słowach", tak jest i tutaj. Życiowe tragedie: śmierć bliskich, wojenna trauma, utrata przyjaciół - to wszystko są bez wątpienia rzeczy mocno wpływające na ludzi, ale w filmach trzymanie ich na koniec i wyciąganie jak królika z kapelusza jest w sumie banałem, bardziej dopełnieniem niż zaskoczeniem. Dlatego bardzo zaimponował mi Zwiagincew w "Powrocie", nie ujawniając tajemnicy skrzynki. :)

ocenił(a) film na 10
Diana

to wszystko co napisałeś, m.in: "wszystko jest jakby rodem z teatru absurdu i groteski. Trudno mi też przejąć się kryzysem w ich związku, bo... oni sami zdają się nim nie przejmować. Nie ma między nimi dramatycznych prób ratowania tego, co zostało, nawet nie komunikują się za bardzo. Marion wyjeżdża nagle, ale nie ma się wrażenia, że dojrzała jakoś do tej decyzji, że była to jakaś nieunikniona konsekwencja jej działań." -- ----- to są właśnie zalety tego obrazu. ja najpierw czytałam książke i być może dlatego bylo mi łatwo to wszystko pojąć, może jest trudniej nie znając oryginału.

polecam więc przeczytanie książki, a wszystko co niezrozumiałe stanie sie pewnie troche jaśniejsze ;)

Elemes

Irving to mój ulubiony pisarz, a adaptacja ma się tyle do jego powieści co Paris Hilton do Matki Teresy. Irving w każdą książkę wkłada dowcip i sarkazm - w filmie jest jeden wielki ból i melodramat. Jest to najgorsza adaptacja jego powieści jaką widziałam.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones