PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=856901}

Duchy Inisherin

The Banshees of Inisherin
7,5 59 058
ocen
7,5 10 1 59058
8,0 63
oceny krytyków
Duchy Inisherin
powrót do forum filmu Duchy Inisherin

Wątek założony przez @HomeWorld zainspirował mnie do opisania własnej interpretacji filmu, którą się tu dzielę, może kogoś zainteresuje albo wywoła ciekawą dyskusję. Piszę na świeżo po jednym seansie, więc być może jakieś szczegóły będą nieprecyzyjne. Fascynuje mnie sposób widzenia religii i mitologii opisywany przez Josepha Campbella w „Potędze mitu”, pewnie będzie to główna kanwa, na której opieram swoją interpretację. Z mojej pespektywy film obrazuje kryzys więzi społecznych w kontekście upadłej, przestarzałej, nieadekwatnej duchowości.
Na początku filmu moją uwagę przykuły niemal rajskie krajobrazy, ujęcia epatujące pięknem przyrody, a równocześnie liczne krzyże w tle, zbliżenia na posąg Matki Bożej czy np. tęcza jako symbol przymierza z Bogiem widoczna przez chwilę za idącym Padraicem. Wojna jest odległa, bohaterowie żyją na tej spokojnej przestrzeni w pozornym pokoju i zgodzie, wiodą przewidywalne i do bólu poukładane życie, w którym jednak im bardziej poznajemy ich losy każdy zdaje się być samotną, cierpiącą wyspą.
Brakuje bliskości, radości z życia, więzi właściwie w każdym ich możliwym rozumieniu. Relacje damsko-męskie właściwie nie istnieją. Mężczyźni tworzą swój świat skupiony wokół pubu, w którym pozornie budują między sobą bliskość, bardziej zdając się jednak zalewać swoje cierpienie alkoholem lub pod jego wpływem mając okazję do nielicznych szczerych wynurzeń i upuszczania napięcia. Kobiety zjawiają się tam jak stworzenia z innej rzeczywistości, które nie wiadomo, czy oglądać, czy podrywać, czy obdarzać uczuciem. Te, które są bliżej sportretowane, również żyją w izolacji – Siobhan uciekająca w świat książek, poświęcająca swoje życie dla brata, sprzedawczyni w sklepie łaknąca kontaktu i wpływu na cudze życia, w imię którego łamie wszelkie normy społeczne i staruszka, Pani McCormick, omijana, pomijana czy nawet znienawidzona, którą uprzejmie się toleruje, ale nikt nie obdarza jej faktyczną uwagą czy szacunkiem.
Relacje rodzinne zdają się być nieliczne i wypaczone – dorosłe rodzeństwo żyjące wspólnie jak dzieci, w żaden sposób nie realizujące swojej seksualności, ojciec, który dopuszcza się najgorszych nadużyć na swoim synu, których zdaje się nie dostrzegać, ignorować czy nawet akceptować je cała społeczność. Brakuje tu więzi międzypokoleniowych, brakuje więzi wewnątrz- i międzypłciowych. Brakuje dzieci – nie przypominam sobie żadnych ujęć, w którym byłyby widoczne. Zdaje się, że wyspa umiera. Ludzie mają poczucie, że utknęli na niej, co przyprawia ich o wspominaną często rozpacz, albo marzą, że mogą się z niej wyrwać.
Jedyne bliskie więzi ludzie zdają się tworzyć ze zwierzętami, szczególnie mężczyźni, dwaj główni bohaterowie, dla których zwierzęta zdają się być towarzyszami życia. Przeczytałam opinie, że film to tak pięknie obrazuje, w moim odczuciu nie miało to jednak pozytywnego wydźwięku – zwłaszcza postać Padraica to dla mnie smutny portret absolutnie niedojrzałego mężczyzny, żyjącego w świecie iluzji i pozornych dziecięcych idealizacji. To w niego wierzy najbardziej kluczowa moim zdaniem postać, czyli Dominic, to Padraic początkowo zdaje się reprezentować ideał postaw społecznych, kierujący się dobrem i szacunkiem do drugiego człowieka, co na każdym kolejnym kroku okazuje się być tylko fasadą, bowiem tak naprawdę zależy mu głównie na sobie – dla utrzymania gwarantującej mu poczucie bezpieczeństwa bliskości i wyłączności relacji z Colmem jest w stanie posunąć się do największej podłości i nie widzi w tym nic złego, traktując ludzi jak przedmioty na swojej drodze, a desperackie próby odcięcia się od niego Colma nie robią na nim właściwie żadnego wrażenia dopóki nie ginie jego ukochana oślica, za co jest w stanie prześladować, a nawet zabić swojego utraconego przyjaciela (co ciekawe uznając, że to zbrodnia na psie byłaby okrucieństwem).
Relacja Colma i Padraica zdaje się dla mnie być na poły ojcowska, Cole starszy, wydaje się, że pełnił dla Padraica rolę mentora, stanowił oparcie, przez lata być może udając, że jest faktycznie zaangażowany w te relację i że Padraic jest dla niego ważny i bliski, być może zabijając czas wspólnie z nim, a może dla pozornego dobra „podopiecznego” poświęcając mu czas i uwagę, której ten mógłby nie dostać od innych. Podobnie zdaje się udawać siostra, która przez lata chroni brata, opiekując się nim, dbając o jego podstawowe potrzeby – tak jakby po śmierci rodziców, wspomnianych jedynie jako „mili ludzie” miejsce rodziców zajęli Siobhan i Colm, którzy utrzymują Padraica w licznych iluzjach, chroniąc go przed frustracjami, odrzuceniem, oceną społeczną, chroniąc go przed koniecznością stanięcia na własne nogi, zdefiniowania siebie, wykształcenia własnej tożsamości i dorośnięcia. Groźby Colma i kolejne ucinane palce wydają się być szalone i desperackie, natomiast odpowiedź Padraica to dosłowna ilustracja powiedzenia „dasz palec, a weźmie całą rękę”. Colm dokonuje najwyższego poświęcenia (utrata możliwości gry na skrzypcach), aby postawić granicę Padraicowi, czego on absolutnie nie przyjmuje, domagając utrzymania relacji (zależności) za wszelką cenę.
W tle rozgrywa się natomiast inny spektakl relacji ojciec-syn, który według mnie jest bezpośrednim nawiązaniem do pokazywanej w filmie w wielu symbolach religii chrześcijańskiej (nasuwa mi się tu kontekst „Odpowiedzi Hiobowi” Junga). Policjant (Peadar) trzyma w ryzach mieszkańców wyspy, akceptujących jego okrutne traktowanie syna, nikt do pewnego czasu nie jest gotowy mu się przeciwstawić,. Pozornie to Padraic jest kreowany na postać idealisty-zbawiciela, który zostanie prędzej czy później ukarany – albo przez podporządkowującego sobie wszystkich Peadara, wobec którego ten zaczyna się buntować, albo przez społeczność, która w końcu się od niego odwróci lub skupi na nim swój gniew. Jednak to Dominic jest faktycznym kozłem ofiarnym, „barankiem oddanym na rzeź”, którego starotestamentalny „bóg” rządzący wyspą, okrutny i bezwzględny sędzia, używa na dowolne sposoby, by zatrzymać się i dostrzec swoje nadużycia dopiero, gdy syn dokona ofiary – to śmierć Dominica, smutna i przez nikogo niezauważana (tak jak niezauważane i pomijane było jego cierpienie przez długie lata) jest tym, co powstrzymuje Peadara przez zabiciem Padraica. Między innymi także motyw haka na kiju, który pojawia się na samym początku (w pewnym momencie Dominic niesie go w taki sposób, jakby miał ręce rozłożone na krzyżu), kieruje uwagę właśnie na jego postać i jego śmierć, do której prawdopodobnie posuwa się, gdy zniknęło wszystko, na czym mogła być oparta jego wola przeżycia: zakochanie w Siobhan, relacja z Padraicem, w której to on mógł liczyć na wsparcie i opiekę, być może nadzieja, że otwarte ujawnienie molestowania przez ojca wreszcie skończy jego cierpienia i uruchomi falę pomocy ze strony społeczności, do czego oczywiście nie dochodzi.
Nawiązując do campbellowskiego rozumienia roli mitu, duchowość, w której funkcjonują bohaterowie, pozornie spotykający się ze swoim Bogiem i jego reprezentantem w kościele, jest absolutnie oderwana od życia, nieaktualna, niedająca żadnego oparcia. Nie ma żadnych przewodników wspierających w przechodzeniu przez kolejne etapy życia – rodzice nie żyją, zdaje się, że nie zostawili po sobie żadnych ważnych nauk czy lekcji, a duchowny potrafi jedynie rozliczać z grzechów definiowanych na własny sposób, nie zajmując żadnej istotnej pozycji w społeczności, nie wspierając w żadnych rytuałach przejścia, podtrzymując jedynie trwający szkodliwy porządek. Relacje męskie zdeterminowane są utrzymywaniem zastanych hierarchii i zależności, rozładowywaniem napięcia w alkoholu albo prowadzeniem wojny – tej faktycznej gdzieś poza wyspą albo osobistej. Kobiety są pominięte, niepotrzebne, pełnią rolę stabilizującą dla dysfunkcyjnego układu albo go opuszczają, szukając szczęścia i swojego miejsca gdzieś poza swoją wioską. Matka Boga, która pozornie roztacza swoje ramiona nad wyspą, jest tak naprawdę pustym symbolem – bo matki albo nikt nie zauważa czy nią pogardza (matronka społeczności – pani McCornik, której możemy też przypisywać role Śmierci, Mojry, Przeznaczenia), albo nikt się nią nie staje - brak jakiejkolwiek bliskości między mężczyznami i kobietami zdaje się skazywać ich egzystencje na samotność i brak pełni, a przetrwanie społeczności na zagładę.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones