<delikatne spoilery>
Po genialnym "Trzy billboardy za Ebbing, Missouri" spodziewałem się podobnego poziomu od twórców. Zamiast tego dostałem nudną opowieść o dwóch mężczyznach z nasilającymi się zaburzeniami psychicznymi. Z resztą większość postaci miała coś nie tak ze sobą więc jeśli tak wg reżysera wyglądało życie na przedwojennej irlandzkiej prowincji to nie chciałbym się tam nigdy znaleźć pomimo cudownych krajobrazów. Ja tu nie widzę nic ciekawego poza ładnymi plenerami i Farrelem, który dobrze wchodzi w postać agorafobicznego wieśniaka z problemem alkoholowym. Gdyby chociaż tknąć w to wszystko trochę życia i nieoczywistych przenośni zamiast wszechobecnej beznadziei, którą potęguje choroba głównych postaci było by dużo lepiej. Już bardziej łopatologicznie nie dało się przedstawić faktu, że jedyna kobieca postać mająca znaczenie dla fabuły opuszcza ten grajdoł bo jest mądrzejsza od całej tej gawiedzi, czyli co, spalić i zostawić całą tą wyspę jak dom Colma, bo tam same "gupie chopy mieszkajo"? Przepraszam, ale ja wysiadam...
Jest jedną nieoczywista przenośnia której nie wyłapałeś. Obie postacie w zasadzie z błahego powodu z przyjaźni popadają w konflikt. Obie postacie są symbolami Irlandczyków którzy wpadli w sidła wojny domowej która trawiła ich kraj przez dekady. Konflikt prowadzi do ran, zabijania, gniewu i na końcu nie da się już o tym zapomnieć. Najistotniejsza scena to ta na plaży na koniec filmu, gdzie wprost bohaterowie nawiązują do wojny domowej która się toczy.
Dla mnie metafora wojny domowej, braterskiego konfliktu który toczy się tak długo ze ludzie po latach w zasadzie już nie wiedzą czemu walczą to nie jest banał. Nie było to też podane w banalny sposób skoro 90% ludzi na filmwebie myśli że to film o niczym.
Reżyser przedstawił wojnę domową jako byłych przyjaciół, którzy bez powodu popadają w konflikt, a ich napięte stosunki eskalują, gdyż nie potrafią się wzajemnie zrozumieć a przy tym unoszą się honorem - brzmi trochę banalnie. Plus osioł jako pech, który jeszcze pogarsza sprawę. Naprawdę teraźniejsze wojny przeważnie są głupie i bezsensowne. Mało to odkrywcze, że wojny napędza duma, niefartowne zbiegi okoliczności a walczący po jakimś czasie nie wiedzą po co i dlaczego ten cały koszmar. Film ukazuje bezsens wojny, jednak sposób w jaki to przedstawia jest mało odkrywczy.
No i chyba tu już dalej nie pójdziemy, dla Ciebie to banalne, dla mnie nie. Jakoś odkrywcze bardzo też nie jest, ale uważam że właśnie w ciekawy sposób pokazane. Rozumiem Twój punkt widzenia, ja mam inny.