PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=856901}

Duchy Inisherin

The Banshees of Inisherin
7,5 58 577
ocen
7,5 10 1 58577
8,0 62
oceny krytyków
Duchy Inisherin
powrót do forum filmu Duchy Inisherin

Zastanawiając się "co to wszystko może znaczyć" nie sposób nie zauważyć, że każdy bohater zdaje się mieć bardziej abstrakcyjny "koncept" przypisany do postaci. Jakby coś symbolizował, jakby jego życie kręciło się wokół tego konceptu:

Padraic - życie, flow, jakaś podstawowa ludzka świadomość. Życie nie jest mądre ani głupie, po prostu jest - tak samo Padraic chce po prostu rozmawiać z Colmem, nie obchodzi go poziom ani temat tej rozmowy. Jest jak strumień - cały czas w ruchu, cały czas wpływa na innych bohaterów. Nie jest w stanie "zostawić ich w spokoju" i nie chce nawet. Staje się mściwy, gdy ktoś pozbawia życia osiołka. I potem, na końcu, też widzimy go otoczonego życiem, co prawda krowim/końskim, ale zawsze...:P

Colm - ego, ambicja, kreatywność, może też marazm/depresja??? Colm podaje śmieszny argument z "byciem jak Mozart", co ma usprawiedliwić jego oddalenie się od życia/Padraica. Tworzenie, ambicje - mimo że ładnie brzmią i ludzie to podziwiają - wiążą się z izolacją, odsuwaniem się od podstawowego flow życia/Padraica. Trzeba ograniczyć to "bycie tu i teraz" i zafiksować się na czymś. I po co? Ostatecznie i tak wszystko zostanie zapomniane, łącznie z Mozartem. Sądzę, że Colm o tym wie i dlatego postanawia ucinać sobie palce - bo tak naprawdę dostrzega wartość tego prostego "bycia tu i teraz", może nawet chce, żeby flow wygrało z jego ego. Zresztą, zastanawia, dlaczego Colm nie może robić jednego i drugiego? Może tworzyć rano, a potem iść do pubu i rozmawiać z Padraicem. Jego ultimatum brzmi jak jakiś rodzaj wyzwania dla przyjaciela - właśnie jakby chciał, żeby tamten zmusił go do wyrwania się z mentalnego odrętwienia.

Siobhan - inteligencja, wiedza. To kolejny sposób na oddalenie się od życia: czytanie, zanurzanie się w fikcyjnych smutkach, co dziwi Padraica. U niego wystarczająco dużo się dzieje cały czas. Zwieńczeniem tego zanurzenia w fikcji i "śmierci za życia", jest praca w bibliotece.

Dominic - miłość. Tak, jakkolwiek kontrowersyjnie to nie brzmi, cała postać Dominika kręci się wokół miłości. Zazwyczaj nie takiej jak trzeba. Dominic wygląda jak przygłupi cherub, zastanawia mnie czy jest tak strasznie głupi właśnie dlatego, że taka jest miłość - strasznie głupia? W każdym razie, on też ostatecznie oddala się od życia przez swój beznadziejny romantyzm.

Co do reszty - na pewno też coś się znajdzie, ale aż tak mi się nie chce tego drążyć, w końcu to tylko moja teoria. Jak dla mnie, z tej perspektywy film nie kończy się tak źle - ostatecznie życie przetrwało, ten podstawowy strumień jest - nawet jeśli opuści nas pamięć, kreatywność, miłość etc. Świadomość odchodzi ostatnia. Może to jest też film o starzeniu się? Albo o tym, żeby nie fiksować się za bardzo na innych aspektach życia niż sam fakt, że jest się "tu i teraz"? Życie można przeżywać tylko będąc w teraźniejszości, wszystko inne jest mniejszym lub większym oddaleniem.

ocenił(a) film na 9
kasiash

Miałem bardzo podobne odczucia.

Jasne jest dla mnie to, o czym już kilka osób wcześniej wspomniało, że film jest alegorią wojny - konfliktu. Ale najlepsze jest to, że nie jest on jednowymiarowy.
Postacie są archetypiczne a ich zachowania mają wręcz filozoficzne znaczenie. Być może każdy odnajdzie tam coś innego, w zależności od własnych doświadczeń.

Dla mnie to właśnie konflikt dwóch pragnień człowieka. Artysta, czy człowiek. Można by się zastanawiać, czy artysta nie może być człowiekiem, czy Colm nie może jednocześnie tworzyć i iść z przyjacielem na piwo ale autor celowo uwypukla ten trudny wybór. Bo tak chyba jest w rzeczywistości, że ten kto chce mieć wszystko jest koniec końców nieszczęśliwy i nie ma niczego a prawdziwa pasja pochłania wszystkie dziedziny życia. Dlatego człowiek często musi wybierać - prozaiczne życie, czy kariera. Wspierać przyjaciół, czy zamknąć się w domu i tworzyć. Zostać z rodziną, czy wyjechać i zarabiać pieniądze. A czy dobrze wybrał okazuje się dopiero pod koniec życia. 

Pojawia się też pytanie, które życie jest bardziej wartościowe? Przeżyte i zapomniane, czy to, w którym się wszystko traci ale coś po Tobie zostaje. Bycie miłym facetem, czy olewającym przyjaciół Mozartem?

To trochę tak, jak byśmy mieli do dyspozycji jakąś określoną wartość i możemy ją albo rozdać za życia albo pozostawić w spadku...

ocenił(a) film na 7
_marecki

To sztuczny konflikt. Można mieć oba, a nawet jest to lepsze. Prawdziwa twórczość nie wymaga samotności, to jakiś dziwny mit. Dzieła tworzą się przez kolaborację i inspirację. A odskocznia jest potrzebna. Samotność może tylko sprzyjać nakręcanym desperacją artystom, większości pracy twórczej będzie szkodziła.

ocenił(a) film na 9
advx

Pozwolę sobie się nie zgodzić... Dla jednych konflikt sztuczny, dla innych nie. Może właśnie o tym jest ten film...

użytkownik usunięty
kasiash

Niby racja, ale ja wolę jednak w żaden sposób nie interpretować tego filmu. Nie rozumiem zachwytów ludzi którzy doszukują się w nim na siłę jakiejś wielkiej wartości i sztuki. Owszem, gra aktorska (szczególnie Farrella) jest super, ale film jako całokształt jest po prostu dziwny.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones