Zwykle od razu po seansie wiem, czy dany film mi się podobał, czy nie, czy do niego wrócę, czy była to tylko jednorazowa "randka"... Tym razem jest inaczej. Aktorzy na pewno zagrali znakomicie, sceneria baśniowa, tylko o czym jest ten film??
Jeżeli pójdziemy po najmniejszej linii oporu, czyli powiemy, że ten film jest o przyjaźni męskiej, o braku zrozumienia, rozmowy, szczerości, o niechęci, która rodzi nienawiść, to nie jestem pewna, czy film mi się podobał. Ale...
Moim zdaniem kluczem do tego filmu jest wojna domowa. Ludzie, którzy żyli ze sobą dotychczas w przyjaźni nagle chcą czegoś więcej, choć nie do końca wiedzą o co im chodzi. Wojna domowa, gdzie spirala nienawiści wciąga kolejne ofiary, gdzie ludzie niszczą siebie i swoich braci, gdzie często ofiarami stają się bezstronni świadkowie. Przecież tytułowy duch Banshees (oryginalny tytuł) to duch z irlandzkiej legendy, który zwiastował śmierć. To przecież ta staruszka, która pojawia się w filmie.
Sami widzicie, że to film wielowymiarowy, świetnie zagrany. To legenda, która snuje się własnym, powolnym tempem i w której każdy może zobaczyć coś innego...