Nie będę kłamał, nie czekałem na ten film. Ani zwiastun ani tematyka nie wzbudziła mojego zainteresowania jednak wysokie noty i doskonałe recenzje skłoniły mnie do wizyty w kinie. (IMAX)
Film okazał się śmiertelnie nudny.
Wiedziałem, że nie zobaczę efekciarskiej krwawej jatki, wiedziałem ze fabuły czy bohaterów też się nie uświadczy, ale nie było tam również ani odrobiny obiecywanych w recenzjach emocji. Film spłynął po mnie jak woda po kaczce i natychmiast po wyjściu z sali zapomniałem, że wogóle w kinie byłem.
I nie mam problemu ze wskazaniem winnego takiego stanu rzeczy.
To Hans. Hans Zimmer.
Choć bardzo cenię jego twórczość, a płyty z jego muzyką zdobią moją kolekcję, tutaj swoim nieopanowanym dudnieniem zniszczył cały film.
Tworząc scieżkę dzwiekową ewidentnie zapatrzył się w Grawitację i tak jak tam zamiast trzowyć klasyczny orkiestrtowy soundtrack postawił na kompozycję róznych dzwięków. Niestety o ile Steven Price wyszedł z takiego eksperymentu zwycięsko i zasłużenie zdobył oskara, tak Zimmer tylko irytuje swoim grzmoceniem, przesterowane basy rezonują w kiszkach, a tani chwyt z tykaniem zegara wydaje się być niegodny nawet studenckiej etiudy. W efekcie 'muzyka' która zapewnie miała budować dramatyzm, potęgować uczucie zagrzozenia tylko wybijała mnie z rytmu filmu. Nie dość, że była zdecydowanie za głośna, to jeszcze często zupełnie nie trafiała w to co pokazywała kamera (choć to zarzut raczej do motażysty).
Jedynie pod koniec filmu, kiedy Hans już się wyżył, a Tom Hardy bohatersko szybował przez szerokie kadry można było poczuć namiastkę magii kina.
Przyzwoitość sugeruje ocenę 5/10 ale pamiętając jak redakcja filmwebu obeszła się z Interstellar, daję zasłużone 3/10.
Czyli tych 50 krytyków oglądało inny film.
https://www.rottentomatoes.com/m/dunkirk_2017/reviews/?type=top_critics
Hobbity też oglądali zupełnie inni ludzie. A reckę Interstellar wystawił doppelganger Walkiewicza.