Kanon westernu od Johna Forda. Blisko osiemdziesięcioletni staruszek trzyma się nadzwyczaj dobrze - pomimo tych wszystkich lat na karku, seans wciąż dostarcza przyjemności. Za ów stan rzeczy odpowiada przede wszystkim scenariusz, który odpowiednio rozkłada proporcje między potęgowaniem napięcia, sekwencjami akcji (kaskaderka wciąż imponująca!) i elementami humorystycznymi. Do tego dodać należy Johna Wayne'a w roli wyjętego spod prawa Ringo Kida i gatunkowe schematy, które nie drażnią, a jedynie nabierają szlachetnego blasku. Co prawda, sposób odmalowania Indian, w czasach "politycznej poprawności", może jawić się jako zgoła kontrowersyjny, ale nie okłamujmy się - cała "polityczna poprawność" wymyślona została dla ludzi niezdolnych do samodzielnego myślenia. Pozostaje więc tylko rozsiąść się wygodnie w fotelu i rozkoszować klasyką w najlepszym wydaniu.