Przetrzymywany w opuszczonej syberyjskiej elektrowni artysta zleca karłom-telepatom kradzież tytułowego przedmiotu. Odrealnione miejsce i postaci (m.in. beczka układająca haiku) tworzą dziwny, surrealistyczny świat. "Dystans" to zarazem heist movie, parodia "Stalkera" Tarkowskiego i melancholijna oda do poszukiwaczy lepszego życia.
Ja rozumiem zamysł, żeby wyśmiać kino kontemplacyjne, masturbować się i wąchać paluchy w celach komunikacjnych, ale... too much. Jedynie kubełek haiku się broni