Długo czekałam na ten film. Właściwie odkąd dowiedziałam się, że powstaje. I niestety-bardzo się zawiodłam.
O czym to właściwie było?
Jaka historia? Była jakąś?
Podczas seansu nerwowo patrzyłam na zegarek w oczekiwaniu kiedy w końcu się "rozkręci", chciałam zobaczyć jakąś fabułę. A tu nic. Widzimy scenę zakopywania czaszki zwierzęcia pod czyjas chałupa, później właścicielce obejścia kisnie mleko, rozmawia o tym z koleżankami. Ktoś w między czasie oddaje pożyczone talerze na wesele, jest moment wylewania wosku. Zwitek historii, a właściwie samych czynności. Nic więcej. Interesujący jest tylko moment spotkania starej cyganki w lesie, która przepowiada przyszłość. I teraz akcja mogłaby ruszyć. Ale niestety, po kilku minutach pojawiają się napisy końcowe.
The end.
Szkoda.
Mało w tym było magii roztocza i ogólnie uczuć. Mimo ze sceny są bardzo eteryczne, zabrakło ducha.