Film ciekawy ale nie mogę zrozumieć zachowania bohaterki w niektórych momentach.:
1. Babka leży z rozwaloną głową na asfalcie, Rosemary chwile pogada o niej i tyle, potem jakby
się nic nie stało dalej sobie gadają w następnej scenie. Czy ktokolwiek widząc rozwalony łeb na
ulicy, i wiedząc że ta osoba jest dosłownie sąsiadem, nic by sobie z tego nie robił ?
2. Umiera przyjaciel Rosemary, i tak samo żadnego przejęcia tylko chwilę wzruszyła ramionami i
tyle.. Kto przy stracie kolegi byłby taki obojętny.
3. Rosemary odkrywa wszystko, cały spisek a tylko chwile pokrzyczy i tyle.. Mi sie wydaje że każda
matka w takim momencie bardzo by takie coś przeżyła, wybuchłyby emocje, ale na pewno nie
skończyłoby się na jednym krzyku...
Swoją drogą czy nie zauważyliście podobieństw w Rosemary i w Oszukanej [2008] ? Tu i tu
podobna postać matki, także wątek z utratą dziecka [niedokońca utratą w Rosemary], oraz nawet
się o szpitalu psychiatrycznym w obu filmach zdarzyło wspomnieć :D
To była sąsiadka, ale rozmawiała z nią tylko raz w życiu, nie była jej bliską osobą. Każdy pewnie by zareagował inaczej, rozumiem twój zarzut, ale według mnie dobrze została rozegrana ta scena, bez specjalnego lamentu, ale widać było, że poruszyło ją to i okazała współczucie. Moim zdaniem jednak jej zachowanie po śmierci przyjaciela było celowym zabiegiem. Nawet wspomniała wtedy coś w tym rodzaju, że dziwne, ale w ogóle nie myślała o nim przez ostatnie msc kiedy leżał w śpiaczce. Jej całe zainteresowanie pochłaniało dziecko, być może dostała jakiejś znieczulicy [spoiler] w końcu trzymanie w sobie małego szatana to nie byle co :D A co do ostatniej sceny, na początku była wzburzona, krzyczała, a później zobaczyła dziecko i - szok. Przerażenie w oczach, zesztywniałe ciało, było to moim zdaniem bardziej wiarygodne niż krzyk :)
W końcu nie widuje się codziennie rozwalonej głowy na chodniku i szatana w wózku.
1. Poniekąd, ale to wciąż obca osoba. Ja mimo, że mieszkam od lat w jednym miejscu, to rozpoznaje jedną swoją sąsiadkę (zapewne i tak tylko dlatego, że ładna), a na ulicy pewnie nawet jej bym nie rozpoznał. Także nie ma tu mowy o jakichś więziach między postaciami.
Co do mówienia o tym, mimo wszystko ludzie umierają cały czas i jak długo nie ma mowy o jakichś emocjach to cóż, ktoś umarł i tyle.
Nie jest to szczególnie dziwne zachowanie.
2. W tym wypadku warto pamiętać o długotrwałej śpiączce. W takiej sytuacji ludzie mają czas na mentalne przygotowanie się do czyjejś śmierci, poza tym była już w okresie w którym dotykały ją pewne problemy psychiczne i śmierć człowieka, który tak naprawdę od miesięcy był martwy nie była aż takim szokiem.
3. Wierzę, że jest to zabieg celowy. Scena miała skupiać się na dziecku, na tym że jest i na zwycięstwie matczynej miłości nad wszystkim innym.