Nic tak nie wprowadza w świąteczny nastrój, jak film o kobiecie, która olewa pracowitego narzeczonego, żeby przespać się z przystojnym pisarzem, którego też potem zostawia. Bajeczna atmosfera. I jeszcze ta scena z dzieleniem rachunku na pół, żeby ulżyć finansom biedaka... Zapłacę za siebie, żeby zrobić ci przysługę? Dlaczego główny bohater, który wydaje się ogarnięty i raczej niedostępny zakochuje się w takiej egoistce? Relacje między bohaterami w tym filmie są dla mnie kompletnie bez sensu.
W życiu realnym relacje bywają jeszcze bardziej skomplikowane i pozbawione sensu. Osoby wydawało by się poukładane i rozsądne mogą całkowicie stracić głową i ją tracą w sposób o wiele bardziej spektakularny niż w tym, czy jakimkolwiek innym filmie. Sam coś takiego wiele lat temu przeżyłem. Związek tak emocjonalny że niszczący wszystko do koła, łącznie z głównymi bohaterami. Ja, taki zawsze spokojny. Czy żałuję? O dziwo, tak. Żałuję. Drugi raz bym w to nie wszedł. Ale na tamtym etapie życia nie było szans by tego uniknąć.