To moje pierwsze spotkanie z kinem Bunuela i wydaje mi się, że sporo dobrego jeszcze przede mną. O ile jego początek jest dośc typowy (choc znac tu rękę świetnego operatora), to dopiero od środka historia nabiera właściwego ciężaru. Nie żeby był to film o jakiejś tragicznej wymowie, jednak jego przesłanie bynajmniej nie niesie ze sobą otuchy. Świat francuskiej prowincji został tu pokazany jako miejsce zdeprawowanych, egoistycznych i pozbawionych moralności ludzi. Każdy chce tutaj uciechy, ale nikt nie jest bezinteresowny. Z wyjątkiem tytułowej służącej (świetna Jeanne Moreau), której początkowe zażenowanie przeradza się w ciekawośc. Ona jako nieliczna została bez większej skazy. Ale czy aby nie popełniła błędu, poślubiając sąsiada-antysemity?
8,5/10.
wątki polityczne całkiem niezłe, kryminalne jako-takie, ale prawdziwą perełką były rewelacyjne zdjęcia i forma. Bunuel dysponował niesamowitym kunsztem i warsztatem, nawet bez jakiegoś arcymistrzowskiego materiału potrafił zmajstrować szalenie interesujący film. Tym razem poza burżuazją pokazana została także służba, która była zmuszona obcować z sympatycznym, acz nieco ekscentrycznym seniorem rodu, nieatrakcyjną i ponurą damą oraz jej mającym erotomańskie zapędy mężem.