Moja ulubiona seria scen to jak bohater próbował uciec z Meksyku. Właściwie to jedyny śmieszny element. A nie przepraszam dialog o krowach z kosmosu był niezły. Cała reszta mnie nie bawiła. Może trochę się gorzko uśmiechnęłam jak bohaterowi śpiewanie w samochodzie z drugą dziewczyna się podobało. Pomyślałam sobie -a jaka masz gwarancję chłopie że ta brunetka też nie będzie śpiewać cała drogę na dłuższej trasie?