Ciężko się ogląda takie filmy. Trzeba zrozumieć, że są i takie produkcje, w których może się zupełnie nic nie dziać.
Zdjęcia. Niezaprzeczalnie mistrzowskie. Kamera odsłania przed nami najpiękniejsze miejskie pejzaże, doprawione zapewnie kolorami za pomocą komputera, jednak kogo to obchodzi... Najważniejszy jest sam efekt wizualny, który sprawdza się tu znakomicie.
Najmocniejszym punktem filmu jest ta, o której było najgłośniej - Scarlett Johansson. Mówi mało, oszczędnie operuje mimiką, wydaje się nieco zagubiona, pełniąc obowiązki sprzątaczki i pomocnicy u wielkiego malarza. Scarlett nie zawodzi. Jest piękna, intrygująca, tajemnicza. Moment, w którym zdejmuje pewną część garderoby, napełnił mnie na wskroś perwersyjną przyjemnością...
Jedyny problem tkwi w interpretacji filmu. "Między słowami" każdy odbiera inaczej, czy i w przypadku tego obrazu ma być podobnie? Miał to być romans. Podobno. Niee... Miała to być HISTORIA romansu biednej dziewczyny ze wsi i malarza. Romansu tu zastraszająco mało, nawet alzuji nieco brak. I to trochę doskwiera. W kinie trzeba się czasem trochę domyślać, tu jednak tego domyślania jest trochę za dużo...
Dobry film. Nie dla każdego. Dla każdego jest np. Shrek.

7/10