Aż się dziwię, że ten film ma tak wysoką średnią! Chciałbym zacząć od zapewnienia, że
nie chcę urazić nikogo, komu ten film się podobał, jedynie wyrażam swoją prywatną
opinię.
Otóż... seans bardzo mierny. Gra aktorska słaba, fabuła z jednej strony nowatorska, z
drugiej sposób, w jaki została przedstawiona, wieje nudą. Przez większą część filmu
czułem się zażenowany głupotą i naiwnością głównego bohatera - jego działania
wykraczają daleko poza normalne zatracenie głowy dla dziewczyny, a brak wiedzy na
oczywiste tematy zniechęcał mnie do dalszego oglądania - ale żeby ocenić, trzeba
zobaczyć całość. Ze spektaklu jedynie mi się podobała postać czarnego bohatera, który
został wzorowo wykreowany i zagrany (jako jedyny wśród całej obsady) oraz muzyka,
soundtrack, który był, co by tu nie mówić, EPICKI. The Who, Queen... miód na serce, który
chociaż trochę wycisza oburzenie prostotą tego filmu. Mówię prostotą, ponieważ poza
nazbyt widocznym, wielokrotnie poruszanym morałem i uczuciem chłopaka do
dziewczyny nie było tu nic prócz piersi. Kiedy można obejrzeć? Z kumplami, żeby trochę
się pośmiać, kiedy nie ma się własnej dziewczyny, a i to w ostateczności, kiedy cała
masa innych, lepszych filmów jest obejrzana.
pozdrawiam,
Miszo