Dlatego dużo bardziej polecam książkę od filmu. Ja wiem, że łatwiej jest obejrzec coś na spokojnie na komputerze, jednak książka bardziej szczegółowo opisuje losy dziewczyny. W książce miała ona na imię Meg. Miała - jak dla mnie - miło kojarzące się imię, szkoda, że tak wiele przeszła. Na końcu książki została zgwałcona (nie wiem, czy Sylvii również to dotyczyło, z tego co przeczytałam to nie) i to przez jedno z dzieciaków, które tak ją nękało. Największym minusem książki jest to, że gdy się ją czyta to wszystko sobie sam wyobrażasz. A to gorsze od samego obejrzenia, naprawdę.
Dziewczyna, z tego co wyczytałam, miała również wypaloną pochwę, ponieważ "gdy zabraknie jej tego punkcika nie będzie czuła pożądania do mężczyzn". Po prostu chore. Historia wstrząsająca głównie dlatego, że zdarzyła się naprawdę a nie jest tylko wymysłem jakichś producentów.

Film nie ma żadnych sprzeczności :). Jest on ekranizacją książki Ketchuma, która bardzo luźno nawiązuje do historii Sylvii. Wszystko co było zawarte w książce: jest w filmie. W utworze była opisana scena gwałtu i wszystko co wyżej opisałaś. Nie można powiedzieć, że "Dziewczyna z sąsiedztwa" Ketchuma opowiada historię Sylvii. Ona była inspiracją do stworzenia tej książki, dla zachowania jej pamieci, pokazania okrucieństwa ludzkiego. Jednak wiele faktów jest zmienionych. Dlatego nie ma się co czepiać, że historia była inna. Ten film jest ekranizacją książki, a nie odwzorowywaniem przeszłości. Co innego "American Crime", gdzie jest jasno postawione, że jest to historia Sylvii.