Tak jak do tej pory nie cierpiałem Rooney Mary, tak teraz, po obejrzeniu (DzT)
stała się jedną z moich ulubionych postaci. A właściwie Lisbeth Salander.
Bardzo lubię tę postać, tą jej aspołeczność, tą ukrytą wrażliwość, bardzo mnie
tym ujęła, a co za tym idzie - ujęła mnie i Rooney.
Kurde, no nie mogę - kreacja tej postaci zdecydowanie zasłużyła na jakąś
znaczącą nagrodę.