Obejrzeć można, ale nic nadzwyczajnego. Pomijam wątki naukowe, bo one nie muszą mieć wiele wspólnego z rzeczywistością. Ale za to ciekawie ukazana kobieca
psychika.
Same fragmenty naukowe wydały mi się jakieś dziwne, choć może to kwestia napisów... Nie to jednak w tym filmie naprawdę się liczy. Kobieca psychika to ważny wątek, ale mamy tu też wiecznie aktualne kwestie "naukowej moralności" (czy można narażać zdrowie i życie w imię szansy na dokonanie odkrycia?) i filozofii - bohater Smoktunowskiego to przecież egzystencjalista pełną gębą. Na plus trzeba też zaliczyć niemal zupełny brak sowieckiej propagandy. No i ciekawą, wyrażoną w tytule, konstrukcję.
Tym komentarzem dałeś przykład swojej filmowej ignorancji, bo akurat "Dziewięć dni jednego roku" to kino z najwyższej półki.