...zwykła opowieść klasy B pełna seksu i przemocy. Ale, o dziwo, film ten jest o wiele bardziej
złożony i inteligentny niż mogłoby się na początku wydawać. Reżyser pokazuje tu, poprzez
mocne sceny i ogólne rozpasanie moralne, jak pociągające bywa zło. Z jednej strony bowiem
oglądając "Dzikość serca" i takie momenty jak np. znęcanie się nad Johnniem człowiek jest
przerażony i obrzydzony, z drugiej nie potrafi powstrzymać się przed ujrzeniem co będzie dalej,
oglądaniem całego zajścia i, głęboko skrywaną - ale jednak - ciekawością i fascynacją. I
właśnie o tym jest ten film. I myślę, że za to głównie zgarnął Złotą Palmę w Cannes. Poza tym
obraz nakręcił David Lynch - prawdziwy mistrz reżyserii, który te wszystkie elementy potrafi
doprowadzić do takiego stanu, że całość autentycznie zachwyca i ogląda się ją z prawdziwą
przyjemnością. I tutaj także, choć "Dzikość serca" to nie "Zagubiona autostrada" czy
"Mulholland Drive", można spotkać elementy poetyki snu, koszmaru tak charakterystyczne dla
twórcy "Blue Velvet". Które oczywiście wplecione są w fabułę z maestrią nie do podrobienia.
Muszę też wspomnieć o Laurze Dern. Zawsze postrzegałem ją jako aktorkę mało urodziwą, ale
kiedy zobaczyłem "Doskonały świat" Clinta Eastwooda czy właśnie "Dzikość serca" w których
występowała kiedy była jeszcze młodsza, muszę zweryfikować swoją opinię - jest, czy może
była, naprawdę piękna. Ta figura, ramiona, włosy, rysy twarzy... "Dzikość serca" - 9/10.
"Jest, czy może
była, naprawdę piękna. Ta figura, ramiona, włosy, rysy twarzy..."
To jest pasztet. To ja już wolę Penelope Cruz i Keire Knightley.
Wszystkie trzy są kapitalne, tylko trzeba spojrzeć na nie mniej jednowymiarowo (najmniej tyczy się to Keiry).
Kapitalna to jest Catherine Deneuve, Holly Hunter, Maria Bello, Elisabeth Shue, Binoche albo Hayek. Te młode gówniary w ogóle nie są pociągające i w dodatku brzydkie.
Owszem są, ale ich uroda jest zbyt oczywista (z wyjątkiem Binoche i Hunter, nie przemawiają do mnie). Na Penelope Cruz niesłusznie nakłada się punkt widzenia hollywoodzkiej sexbomby, podczas gdy reprezentuje ona zgoła odmienny typ kobiecości. Laura Dern również wymyka się z tych standardów.
Nigdy nie używam argumentu, że coś jest "obiektywne" bo nie ma czegoś takiego. Wszystko jest względne, ale Laura Dern obiektywnie jest brzydka, muszę to powiedzieć.
Dzisiaj może tak, ale w czasach "Dzikości serca" to się nie zgodzę. Poza tym czasem kobieta nie musi być jakaś idealnie, nieskazitelnie piękna, żeby była pociągająca i kobieca.