Nie znam się na minach ani ich bombowych modyfikacjach, ale pomysł z obciążeniem samochodu wydawał się oczywistym rozwiązaniem od samego początku. Jak rozumiem, dociążenie konstrukcji, np. poprzez stopniowe układanie na dachu i masce worków z piaskiem i opuszczanie pojazdu kolejno przez pasażerów, począwszy od najlżejszego z dzieci, było operacją zbyt ryzykowną, z powodu możliwości ześlizgnięcia się worków. Jednak, kiedy wszystkie drzwi były już otwarte, a każdy znał swoją wagę, można było przecież przygotować precyzyjnie wyskalowane obciążniki i delikatnie zastępować nimi miejsca powoli opuszczane przez kolejne osoby.
Postać chłopca irytująca w stopniu znacznym. Z wyraźnie większą dolną wargą wyglądał, jak naburmuszona ryba. Oczywiście to nie wina dziecka, jednak maluchy w sumie dorzucono do fabuły jedynie w celu podbicia emocjonalnej stawki, a chłopak wystawia nerwy widza na próbę z zupełnie innego powodu niż obawa o życie odgrywanej przez niego postaci. Dziewczynka śliczna i bardzo sympatyczna. Saperka z warkoczem miała wystrzałowe nogi – prawdziwa torpeda.
Poza tym akcja bardzo przewidywalna i po kwadransie napięcie spada do tego stopnia, że tylko człowiek czeka, kto, bo to, że nie wszyscy wyjdą z tego cało jest oczywiste od pierwszych minut.