W filmie ptaki nie wyglądały na kruki, choć nie widać w dobrym oświetleniu. Nazwano je myszołowami. ale nie ważne. Ta hiszpańsko-ekwadorska koprodukcja Manuela Caño (występującego tu pod pseudonimem Michael Cannon) to zły film. Ale nie znaczy to, iż nie da się go oglądać. fabuła to dość stara śpiewka o szalonym naukowcu, który robi jakieś eksperymentu na ludziach. Strasznie ciężko zrozumieć co właściwie robi i co jest motorem jego działań, ale koniec końców chodzi tu chyba w wskrzeszanie zmarłych zaraz po chwili zgonu. ptaków na niebie jest wiele, ale nie robią nic po za lataniem i dziobaniem uciętych dłoni na bagnie. Mamy też mały romans i policyjne śledztwo, a nawet lekką dawkę humoru. Film koszmarnie tandetny - koszmarny dubbing, śmieszne dialogi i aktorzy z kosmosu. montaż i zdjęcia też sugerują niski budżet. kilka scen jest o dziwo niezłych - rozcinanie płuc trupa było przerażająco realistyczne, ale to w sumie brak tu gore.
nie polecam, ale da się obejrzęć.