To że jest spora dawka brutalności nie znaczy że nie jest plastikowy. Tak właściwie to nie ma tu brutalności tylko efekty CGI z rozpadającymi się ciałami czyli zwyczajna hollywoodzka papka. Brutalne filmy to takie jak np Martyrs, Horde, gdzie masz autentyczny szał, agresję, psychopatię, a nie krystaliczne efekty pachnące studiem komputerowym wyzwalane niczym skrypt w grze gdy tylko bohater weźmie do ręki ultra nowoczesną broń rodem z jakiegoś Modern Warfare.

Tak naprawdę cała ta historyjka o ziemi, o elizjum, ratowaniu ludzkości i przyjaciół to tylko wypełniacz dla walki 2 głównych bohaterów. Ot kolejny film z serii Robocop gdzie dobry cyborg ma rozwalić złego cyborga, tylko przeniesiony w nieco inne realia i nakręcony innymi metodami. Na początku myślałem że to jakaś lewacka tyrada o złych bogatych co to się od biednych odcinają, ale równie dobrze mogliby walczyć o babę z gumy - film by na tym nie ucierpiał ponieważ jest to kolejny kiczowaty produkt w którym chodzi tylko o to aby było strzelanie, wybuchy i efekciarskie zgony. Linia fabularna jest tandetna, banalna i nielogiczna. To granie na emocjach jest oklepane do bólu i do tej pory sądziłem że już na nikim nie robi wrażenia, chyba że wrażenie zażenowania, ale jak widać pomyliłem się. Postacie są wręcz papierowe, jednowymiarowe i płaskie do bólu. Nie ma tu żadnej głębszej psychologii, od razu widzisz kto jest dobry, kto zły, podział ról praktycznie jak w Batmanie.

UWAGA - LEKKI SPOILER

A już kompletnie mnie powaliło to, że powiedziane było że jedną z przyczyn takiej sytuacji na ziemi było przeludnienie. Tymczasem nasi dzielni bohaterowie walczą o to aby ci ziemianie których ponoć i tak jest za dużo mogli legalnie mieszkać na malutkim elizjum i w dodatku jeszcze uzdrawiać się specjalnymi maszynami które rzecz jasna - tłumaczenie dla mniej bystrych - przyczynią się do jeszcze większego wzrostu populacji.

>a nie krystaliczne efekty pachnące studiem komputerowym

Dzisiaj nie ma w filmach nawet tego. Może w takim razie specjalnie dla Ciebie zamieniam słowo brutalność na gore. Nie pamiętam już dawno filmu, gdzie ciała by się rozpadały czy gdzie śmiało pokazano głowę rozerwaną przez granat. Nawet dziur w ciele po kulach to w ostatniach akcyjniakach ze świecą trzeba szukać. I z Modern Warfare żeś za bardzo nie trafił, bo to jest definicja plastiku.

Co do reszty, to nie wiem czego się spodziewałeś, jeśli zapowiadano film wielowymiarowy, z głębokim przesłaniem, arcyciekawie przedstawionymi bohaterami, dialogami itd - to zwracam honor, nie śledziłem powstawania filmu.

W przeciwnym razie zarzuty nietrafione. Akcja jest, fajne walki są, bardzo ładna scenografia, wyrazisty główny zły w postaci Krugera, "Nie ma tu żadnej głębszej psychologii, od razu widzisz kto jest dobry, kto zły, podział ról praktycznie jak w Batmanie" - wszystko to wielkie plusy. Jak do tego doda się pewną dawkę jaj, którą film posiada - to wychodzi bardzo przyjemna rzecz do obejrzenia dla fanów oldskulowej akcji z lat 80tych. Nie wymagałem od Elysium zupełnie niczego więcej.

I zdecydowanie bliżej temu filmowi do Robocop'a czy momentami Pamięci Absolutnej niż do dziadostwa typu Transformersy czy Terminator 4. To wystarczająca rekomendacja.

No ale jak Matrixa oceniasz na 3, to się już raczej nie dogadamy. ^^

" I z Modern Warfare żeś za bardzo nie trafił, bo to jest definicja plastiku."

No właśnie. I o to też mi chodziło.

"Co do reszty, to nie wiem czego się spodziewałeś, jeśli zapowiadano film wielowymiarowy, z głębokim przesłaniem, arcyciekawie przedstawionymi bohaterami, dialogami itd - to zwracam honor, nie śledziłem powstawania filmu."

Jakie to ma znaczenie? Ten film to nic innego jak prosta, do bóli liniowa akcja. Ot zwyczajna, tania rozrywka dla pożeraczy popcornu. A to że nie zapowiadano tego jako głęboki, wielowymiarowy film sprawia że nagle ta tania rozrywka zamienia się w coś szczególnego? Czy fakt, ze płyt disco polo nie reklamują jako wybitnych dzieł muzycznych sprawia że stają się czymś więcej niż prostacką przytupanką z banalnymi tekstami i melodyjkami a'la "wlazł kotek na płotek"?

"No ale jak Matrixa oceniasz na 3, to się już raczej nie dogadamy. ^^"

Matrixa uważam po prostu za najbardziej przereklamowany film w historii. Gdyby nie efekciarstwo to ten film by przeszedł bez większego echa.

>>Czy fakt, ze płyt disco polo nie reklamują jako wybitnych dzieł muzycznych sprawia że stają się czymś więcej niż prostacką przytupanką z banalnymi tekstami i melodyjkami a'la "wlazł kotek na płotek"?

Ale wiesz, że to można kochać? I potem fan disco-polo wchodzi, żeby się dowiedzieć czegoś o danej płycie i widzi ocenę 5/10. Bo fan gatunku dał 10/10 a ten co gardzi tą muzyką 1/10. Dlatego oceny na filmwebie nie mają żadnego sensu, wprowadzają tylko zamęt.

I o to chodzi, żeby mu uświadomić, że też jest wart 5/10 i żeby przejrzał i przestał kochać.

O tak, to ultra utopijne zakończenie, gdyby film się nie zakończył w tym momencie powinna wybuchnąć wojna o Elysium, zakończona najprawdopodobniej zniszczeniem satelity i wszelkich jego dobrodziejstw. Szkoda, zmarnowany potencjał filmu. Dobrze się oglądało, ale oczekiwałam znacznie więcej.

Cieszy mnie, że wiele osób na tym forum myśli dokładnie to co ja na temat tego gniota.
Są też inni, no i trudno, co poradzisz. Najgorsze jest to, że hollywood robi filmy właśnie dla tych innych.