Jeszcze nikt nie zrobił filmu na którym aktor choć w połowie miałby w wyglądzie i zachowaniu to coś co przypomina Elvisa, a jest to dużo niuansów ale też dość charakterystyczna twarz o której twórcy filmowi zawsze zapominają. Myślą że fryzurka i pomalowane oko załatwia sprawę. Nie wiem czym się sugerowano w wyborze aktora ale będąc zagorzałą pasjonatką Elvisa na tego tu patrzeć nie mogę i nie sposób sobie wyobrażać ze to Elvis... dla mnie dyskwalifikacja na wstępie.