Film był kręcony równo z "Violence in a Women's Prison", a co za tym idzie - lokacje i obsada są te same. Tym razem nie mamy jednak do czynienia z typowym WIP. Znaczy: na początku mamy, ale potem do więzienia dostają się jeszcze gorsi kryminaliści i przejmują władzę. No i zaczyna się akcja pod tytułem "pertraktacje z bandytami". Ze względu na to, film o wiele lepiej mi się oglądało od wspomnianiego "Violence in a Women's Prison", ale tak czy tak, nie jestem zadowolony. Dla niektórych to ponoć najlepszy film Brunona Mattei, a dla mnie - jeden z typowych przykładów jego reżyserskiej nieudolności.